Co chwilę motoryzacyjny świat obiegają informacje na temat nowych superszybkich aut z różnych krajów i mniej znanych manufaktur. Duńskie Zenvo Aurora będzie mocarnym autem z V12 pod maską.
Jeśli nie słyszeliście o marce Zenvo, to się nie biczujcie. Działa od ponad 15 lat, a tak naprawdę pokazała światu tylko jedno auto. ST1 był projektem z 2009 roku, który oczywiście był niszowy i pokazywał możliwości duńskiej myśli technicznej. Był to szybki pojazd dla nielicznych.
Podobnie będzie z nowym autem tej marki. Zenvo Aurora to już hipersamochód z niesamowitymi osiągami, kosmicznym wyglądem i równie nieziemską ceną.
Dwie wersje modelu
Duńczycy przygotują łącznie 100 egzemplarzy tego samochodu. Po 50 każdej z wersji o nazwie Agil lub Tur. Samochód trafi na rynek w 2026 roku i uwaga – jego cena będzie oscylować w okolicach 2,6 mln euro!
Zenvo Aurora Agil będzie bardziej wulgarną wersją tego auta. Pod maską pojawi się 6,6-litrowy silnik V12 zbudowany przez niemieckiego tunera Mahle. Motor benzynowy razem z silnikiem elektrycznym przekaże moc prawie 1500 KM na tylną oś. Maksymalny moment obrotowy ma być równy 1400 Nm. To pozwoli na sprint do setki w 2,5 sekundy (200 km/h w 4,6 s), a maksymalna prędkość to aż 365 km/h. Co ciekawe, auto w tej wersji będzie ważyć 1300 kg.
Zenvo Aurora Tur, to ugrzeczniona wersja, ale wygląda nadal bardzo futurystycznie i pod maską również będzie miało wspomniane V12. Wsparte zostanie jednak dwoma silnikami elektrycznymi przy każdej z osi, więc auto będzie 4×4. Dane techniczne jednak powalają… 1850 KM i 1700 Nm łącznie to po prostu wartości nie do uwierzenia. Samochód będzie ważył około 1450 kg. Osiągi? 2,3 sekundy do setki i nawet 450 km/h…
Wizualnie otrzymujemy tu bardzo agresywne coupe z drzwiami unoszonymi oczywiście do góry. W środku wiele karbonu, bo nawet fotele są zintegrowane z monokokiem. Największe wrażenie robi na mnie jednak tył auta, który wygląda niczym statek kosmiczny z Gwiezdnych Wojen.
No nic – trzeba będzie oglądać ulice Dubaju lub Monte Carlo, to może za parę lat spotkamy tam to cudo! Pewnie będzie tak rzadko spotykany jak zorza polarna, czyli jego nazwa.
Konrad Stopa
fot. Zenvo