Niedawno świat obiegła informacja, że Unia Europejska od 2035 roku zakaże rejestracji nowych aut spalinowych. Większość producentów i tak chce wcześniej przejść na elektryfikację, ale mimo wszystko jest to zmiana diametralna. Okazuje się, że może nie dotyczyć wszystkich marek.
Po kilku dniach od tej szokującej decyzji pojawiła się w Komisji Europejskiej tzw. 'poprawka Ferrari’, którą podobno wystosowali włoscy eurodeputowani. Dzięki niej zakaz rejestracji nowych aut z silnikami konwencjonalnymi może nie obowiązywać pewnych firm działających na zasadzie manufaktur. W sumie jest to logiczne, bo ustawodawcom zależy na zmianie masowej, a nie kilku aut. Gdzie leży jednak granica?
Produkcja do 1000 sztuk
Jednym z postulatów jest całkowite zniesienie tego nowego zakazu dla producentów aut, których sprzedaż w danym roku nie przekracza 1000 sztuk. Co ciekawe, takich firm jest sporo i są to zazwyczaj najbardziej luksusowe auta świata. Rolls-Royce, Bentley, Pagani i inni mogą czuć się bezpiecznie.
Druga furtka to możliwość złożenia wniosków o zwolnienie z zakazu jeżeli dana firma sprzedaje i rejestruje od 1000 do 10000 egzemplarzy rocznie. I tu właśnie łapie się Ferrari skąd nazwa całego zamieszania. Co ciekawe, będzie go można nawet zgłosić po 2035 roku.
Oczywiście kwestie dotyczą tylko rynku UE.
Głosowanie nad poprawką pod koniec czerwca
Z jednej strony to dobrze, bo wymienione samochody to genialne i legendarne konstrukcje, które nie zawsze pasuje do elektrycznego świata. Szkoda jednak, że znowu są równi i równiejsi, którym się uda, a zwykli śmiertelnicy i tak stracą.
No chyba, że zamierzacie zakupić Ferrari po 2035 roku, to zazdroszczę!
Konrad Stopa
fot. producenci