Dwa SUV-y, limuzyna, a nawet koncept drona pasażerskiego. Tak w skrócie można podsumować debiut nowej marki na naszym rynku. W Polsce, Xpeng ma konkurować głownie z europejskimi producentami segmentu premium, oraz z Teslą. W zamian, oferuje interesującą technologię, kompletne wyposażenie, fantastyczne osiągi i — co chyba nie jest niespodzianką — bardzo atrakcyjną cenę.
O ile jeszcze jestem w stanie zliczyć, to do piątku, na naszym rynku funkcjonowało 17 chińskich marek motoryzacyjnych. Czy to dużo? Można byłoby zaryzykować stwierdzeniem, że to połowa europejskiego rynku motoryzacyjnego. Co więcej, kolejni gracze z Państwa Środka, już ustawiają się w kolejce do debiutu na Starym Kontynencie, w tym również w Polsce. I nie są to jedynie budżetowe marki. Tak się właśnie składa, że osiemnastym producentem, jest Xpeng. Co więcej, to druga marka premium — po Voyah — „made in China”. Pytanie, jak mamy rozumieć „premium z Chin”?
Wieloletnia tradycja, jest domeną nielicznych chińskich producentów motoryzacyjnych, dlatego bardziej istotne są nowoczesne technologie, osiągi i innowacyjność. To, co wyróżnia markę Xpeng, to zastosowanie 800 woltowej architektury, pozwalającej na bardzo szybkie ładowanie oraz zdecydowanie bardziej efektywne zarządzanie prądem w sieci trakcyjnej. I tutaj zapewne rodzi się pytanie, jak szybkie? Producent deklaruje, nawet 120 kilometrów zasięgu w 5 minut. Oczywiście, na tym jeszcze nie koniec.
Wszystkiego ma być pod dostatkiem
Sama bateria, jest zintegrowana ze strukturą nadwozia, co pozwala na zagospodarowanie większej przestrzeni w kabinie, poprawia sztywność karoserii oraz obniża masę pojazdu. Samochody, są wyposażone w inteligentne systemy, oparte na procesorach NVIDIA Orin X. Między innymi, właśnie dzięki nim, Xpengi mają poruszać się po drogach, bez ingerencji kierowcy. Całość, opakowano w bardzo schludne nadwozia, a do wykończenia wnętrz, sięgnięto po materiały odpowiedniej jakości. Nie zapomniano również o solidnej dawce mocy, ale o tym za chwilę.
Gamę modelową, otwiera kompaktowy i świetnie prezentujący się SUV-coupe, G6. „Entry” od Xpenga, wyróżnia się zgrabną sylwetką o świetnych proporcjach oraz kompletnym wyposażeniem (znajdziesz tu m. in. zestaw audio Dynaudio, pompę ciepła, podgrzewane i klimatyzowane siedzenia, szklany dach, sterowanie głosowe), bez względu na wybraną wersję silnikową. Lista dodatków, jest dość krótka i obejmuje lakier inny, niż biały oraz hak holowniczy. Wspomniałem coś o wersjach silnikowych. Ofertę otwiera samochód w wersji Standard Range, z silnikiem o mocy 258 koni mechanicznych (440 Nm) oraz napędem na tylne koła.
Zgodnie z deklaracjami producenta, 66 kWh bateria, pozwala na pokonanie 435 kilometrów. Wariant Long Range, wyposażony jest w akumulator o pojemności 87,5 kWh, zasilający silnik elektryczny, który wprawia w ruch koła na tylnej osi. Dzięki 286 KM, sprint do setki trwa 6,2 sekundy (podstawowy wariant, robi to w 6,6 s). Topowym modelem, jest AWD Performance, czyli 476-konny potwór (rozkład mocy 40:60%, 2/3 momentu obrotowego trafia na tył), katapultujący do 100 km/h w równo 4 sekundy. Szybkość maksymalna? Każdy Xpeng G6, został wyposażony w kaganiec z limitem 200 km/h. Jeśli jesteś zainteresowany topową wersją, musisz przygotować 248 tysięcy złotych.
Może być szybko albo bardzo szybko
Rywalem dla elektrycznych sedanów segmentu E, jest Xpeng P7. Auto, dostępne jest w dwóch wersjach silnikowych. Podstawowy wariant, kosztuje 217 tysięcy złotych. W zamian otrzymujesz 276 KM, 440 Nm, napęd na tylne koła oraz sprint do setki w mniej, niż 7 sekund. Performance ma 473 konie (58% mocy trafia na tył) i 757 Nm momentu. Z takim zestawem, przełamanie bariery 100 km/h, trwa 4,1 sekundy i dalszy sprint kończy się niewiele później, bo elektroniczny ogranicznik wkracza do akcji przy 200 km/h (bez względu na wersję). Lista opcji w P7, jest ciut dłuższa, niż w mniejszym modelu i zawiera dodatkowo pakiet Premium Comfort&Audio. Dopłata rzędu 14 900 złotych, obejmuje m. in. tapicerkę nappa (dostępne 3 kolory), nagłośnienie od Dynaudio, wentylowane fotele i elektrycznie domykane drzwi. Nie wspomniałem jeszcze o cenie. Bazowy Long Range, to koszt 216 900 złotych. Performance — 241 900 zł.
Na koniec flagowy SUV P9. Gama silnikowa, prezentuje się identycznie, jak w przypadku mniejszego P6. Podstawowy Standard Range oraz Long Range, mają napęd na tył i silnik, legitymujący się 313 KM i 430 Nm. Z innych podobieństw — szybkość maksymalna, to 200 km/h, zaś sprint do pierwszej setki, zajmuje 6,4 sekundy. Już standardowy model, może pochwalić się sporą baterią, o pojemności 78,2 kWh. Long Range oraz Performance, wyposażone są w magazyny, mieszczące 98 kWh, które w przypadku wersji z powiększonym zasięgiem, pozwalają na pokonanie nawet 570 km. Performance, „zrobi” już „tylko” 520 km, a bazowy Standard, pokona 460 km.
Pewnie jesteście ciekawi, czemu Performance przejedzie mniej na jednym ładowaniu. Wszystkiemu winne są dwa silniki elektryczne, o łącznej mocy 551 KM i momencie 717 Nm (rozkład mocy: 43:57; momentu: 40:60). Zestaw, katapultuje samochód do 100 km/h w 3,9 sekundy, tradycyjnie blokując dalsze rozpędzanie się przy 200 km/h. Na koniec ceny i dodatki. Podstawowy Standard Range, kosztuje co najmniej 252 900 złotych. Wersja z powiększoną baterią wymaga dopłaty 17 tysięcy złotych, zaś topowy Performance, jest do wzięcia za co najmniej 313 tysięcy złotych. Co najmniej? Poza dodatkowymi lakierami za dopłatą, można zamówić Performance-a w matowej zieleni (7 900 zł ekstra). Ponadto, P9, można doposażyć o pakiet Premium Comfort&Audio, o którym wspomniałem wcześniej, za dodatkowe 17 tysięcy.
Marcin Koński