Chiński gigant kontynuuje swój marsz do sukcesu i pokazał swój kolejny samochód. Po limuzynie SU7 nadciąga praktyczniejszy Xiaomi YU7. Dostaniemy niezłą moc, tonę technologii oraz znajomy wygląd. Czy Europejczycy to kupią?
Xiaomi SU7 rozchodzi się w Chinach niczym ciepłe bułeczki i marka zrealizowała swój roczny cel już na początku listopada. Nie zamierzają jednak spoczywać na laurach i kontynuują swój szturm na motoryzację kolejnym samochodem. Na drugi ogień idzie SUV, który może znacznie podbić wyniki sprzedażowe marki. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już wkrótce chiński gigant wkroczy również na inne rynki.
No dobra, ale wróćmy do nowego YU7. Jest to spory SUV, który mierzy blisko 5 metrów długości i może pochwalić się trzymetrowym rozstawem osi. Niestety jednocześnie ogromne rozmiary odbijają się bolesną czkawką na jego masie, gdyż YU7 waży blisko 2,5 tony. Elektrycznego SUV-a łączy z jego bratem nie tylko płyta podłogowa, lecz również specyfikacja, która powinna być bardzo podobna w YU7. Tym samym możemy oczekiwać mocy od 300 do nawet 700 KM. Oprócz tego wiemy, że słabsze wersje będą korzystały z architektury 400V, natomiast mocniejsze dostaną instalację 800V. Poza tym otrzymamy zestaw akumulatorów od CATL o pojemności do 100 kWh dla topowych wariantów.
Natomiast pod kątem wizualnym znajdziemy nie tylko kilka podobieństw względem SU7, lecz również część detali nawiązuje do samochodów konkurencji. Tak też jego wygląd może nam się wydawać znajomy. Wygląda na to, że chińscy projektanci zainspirowali się Ferrari Purosangue czy też Toyotą Crown Sport. Tył natomiast ujawnia największe podobieństwo zarówno z bratem, jak i Astonem Martinem Vanquish. Jest też kilka elementów nawiązujących do DBX-a.
Efekt jest naprawdę niezły, co w połączeniu z potężnym układem napędowym może stanowić idealne sprzedażowe połączenie. Tajemnicą pozostaje niestety wnętrze modelu. Niemniej jednak powinno ono być podobne do tego z SU7. Wszystko wskazuje na to, że Xiaomi odnotuje kolejny niezły sukces i już wkrótce przypuści szturm na kolejny rynek.
Damian Kaletka
fot. Xiaomi