Czasami warto wyłączyć telefon, zostawić wszystkie zmartwienia za sobą, myślenie przestawić w tryb wypoczynku i… dać się ponieść kontrolowanej nudzie! Bieszczady, Beskidy, Tatry, Mazury, Bałtyk to świetne miejsca. Ja jednak zaproponuję Opolszczyznę.
Słowem wprowadzenia.
Na samej górze strony doszedł nam nowy dział – „Wypad”. Jest to mój autorski pomysł na dzielenie się z wami miejscami, do których warto zajrzeć, żeby się zrelaksować. Razem z żoną i psem często gdzieś wyjeżdżamy. Weekendy traktujemy jako czas do naładowania baterii – tych własnych oczywiście. Mamy ten komfort, że nieopodal Warszawy mój dziadek postawił niewielki domek letniskowy, w którym spędzamy ciepłe weekendy. Gdy temperatura przestaje być przyjemna do spania (nie ma tam ogrzewania), zaczynamy podróżowanie po Polsce. Tym razem odwiedziliśmy Opolszczyznę. Aha, nie będzie słowa o samochodach.
Poważnie!
Mam takie marzenie. Rzucić wszystko; pracę, życie w mojej Warszawie i wyjechać gdzieś na wieś. Ale nie, życie rolnika czy sadownika mnie nie kręci. Chciałbym kupić ładny, stary dom (najlepiej drewniany), wyremontować go, nadając mu pastelowych barw, co w połączeniu ze starymi meblami dodałoby klimatu i… sprawiać w nim ludziom radość. Kominek, podwórko, książka, dobry film – najlepiej w kinie letnim. A do tego pyszne jedzenie i czas na błogi spokój. Oczywiście nie obyłoby się bez ciężkiej pracy, ale przyznacie, że w dzisiejszym zabieganym świecie oferta na uspokojenie skołatanych nerwów idealna?
No właśnie. Ania z Grześkiem odważyli się. Zrobili to. Mają taki dom i oferują ludziom spędzenie czasu na łonie przyrody, w pięknym, starym domu z niesamowitym klimatem.
Co tam można robić? Jest mała plaża ;), jest letnie kino w stodole (czynne nawet w zimie jak ktoś jest hardcorem), huśtawki na starym dębie, ale przede wszystkim – las, cisza i święty spokój. Można poczytać książkę przy cieple kominka na bujanym fotelu, obejrzeć film, jeżeli komuś wciąż ich mało. Są rowery, jest mnóstwo pięknych ścieżek do spacerowania. Niedaleko magiczne jezioro, rzeka Warta z Załęczańskim Parkiem Krajobrazowym i… miasto Byczyna. Tu się na chwilę zatrzymam.
Odwiedziliśmy to miasteczko i muszę powiedzieć, że gdyby znalazł się ktoś, kto zobaczyłby w Byczynie potencjał Kazimierza nad Wisłą to zrobiłby dobry interes. Byczyna to jedyne w Polsce miasto, którego niezniszczone wojną, ale nadgryzione zębem czasu centrum w całości otoczone jest murem – wchodzisz i wychodzisz tylko przez bramę. Dookoła oczywiście znajduje się fosa, a w niej pływają wielkie kolorowe ryby. Brzmi nierealnie? Dodajmy do tego budynki, które znajdują się wewnątrz. Są piękne i stare, niektóre rozsypujące się, ale i tak nie można odmówić im klimatu. I co ważne – nie ma na nich żadnych reklam.
Idąc dalej, nie ma też żadnej knajpy, hotelu, a na rynku stoją panowie ze zniczami i plastikowymi kwiatami licząc na zainteresowanie przechodniów idących na pobliski cmentarz. Problem, że tam nikt nie chodzi. Ludzi nie widać. Widać za to dym z kominów, który gryzie w ustach. Niestety mieszkańcy palą byle czym. A gdyby to zmienić? Gdyby zainwestować? Powstałaby naprawdę perełka dla mieszkańców położonych niedaleko: Wrocławia, Opola, Częstochowy czy Łodzi.
Ofertę „Na skraju czasu” znajdziecie na facebooku, ale jeżeli chcecie spędzić tam weekend, to najbliższy wolny termin wypada za kilka miesięcy. Akurat będzie wiosna i będziecie mieli okazję spotkać tam np. mnie. Wybieramy się znowu ;) Wtedy pogadamy o samochodach i posłuchamy ciszy.
P.S. właściciel ma bulgoczące V8 w szopie ;)
Polecam!
Adam Gieras