Site icon Motopodprad.pl

Wybrałem się na tor, by pojeździć Lamborghini

Jak lepiej można spędzić ostatni weekend wakacji niż na torze? Mało lepszych pomysłów przychodzi mi do głowy zwłaszcza, że usiadłem za kierownicą Lamborghini Gallardo i KTM X-bow. Uwierzcie – było miło!

Na pewno kojarzycie wszelkiej maści firmy, które oferują przejazdy ciekawymi samochodami w przyzwoitych cenach na różnych torach w całej Polsce. Ja mieszkając w Krakowie wybrałem się na obiekt MotoPark Kraków, który nie jest za dużym torem, ale pozwala poczuć przynajmniej odrobinę adrenaliny. Wszystko jednak zależy też od samochodu, którym się poruszamy – na szczęście firmy takie jak Prezent marzeń lub Auto Prezent dbają o flotę swoich aut, więc można skupić się tylko na przyjemnościach nie martwiąc się o bezpieczeństwo.

I tak właśnie postanowiłem podejść do niedzielnej przygody – nastawiając się tylko na radość z jazdy.

Zanim jednak wsiadłem do wybranych przez siebie modeli, postanowiłem pooglądać samochody, które są do dyspozycji fanów motoryzacji. A trzeba przyznać, że jest ich naprawdę sporo, ponieważ flota przyjechała na 4 lorach, więc samochodów było kilkanaście. I to nie tylko takich oczywistych jak Ford Mustang, Ferrari F430, Porsche 911 czy wspomniane Gallardo. Na parkingu wokół toru pojawiły się takie perełki jak Huracan Spyder, Tesla S, Dodge Viper czy Nissan GT-R. Co ciekawe samochodami obsługi były starsze Imprezy w hatchbacku, które zdecydowanie pasowały na ciasny tor w Krakowie.

Na krótki, ale pełen zakrętów obiekt pasował również jeden pojazd:

Torowy KTM X-BOW

Jeśli ktoś nie miał okazji przejechać się tym surowym potworkiem, to zdecydowanie polecam! To tak naprawdę motocykl na czterech kołach, który nie posiada dachu, jeździ się w kasku, a do setki rozpędza się w mniej niż 4 sekundy. 800-kilogramowe nadwozie napędza 240-konny silnik, który potrafi zdecydowanie wprowadzić auto w przepiękny drift.

By zobrazować wulgarność samochodu dodam, że wchodzi się do niego dopiero po zdjęciu kierownicy, niczym w Formule 1 wskakując do środka, ponieważ drzwi producent nie przewidział. Subiektywnie oceniając jazdę – na chwilę po przejażdżce odjęło mi słów – naprawdę fenomenalne przeżycie, zwłaszcza z instruktorem obok, który przez interkom podpowiada co robić. Czyli wciskać gaz, trzymać obroty powyżej 4-5 tysięcy obrotów, mocno wbijać biegi (manual) i ciąć zakręty!

A co z Lamborghini Gallardo?

Produkty włoskiej marki bronią się same. Niesamowite kształty, ostre kąty i byk na masce sprawia, że trudno pomylić modele Lamborghini z innymi samochodami. Zwłaszcza, gdy usłyszmy genialny dźwięk 570-konnego V10. Uwierzcie, że grzmot z wydechu jest piorunujący i potrafi nawet przestraszyć. Jak to mówią – teraz już takich nie robią…

Mimo wszystko automatyczna skrzynia biegów oraz napęd na wszystkie koła sprawia, że w porównaniu do bandyckiego KTM’a, Lambo jest jak podróż samolotem, a nie rowerem. Wygodnie, pewnie oraz bardzo szybko, ale adrenaliny jakby trochę mniej!

Wszystkim zastanawiającym się nad chęcią wykupu przejażdżek poradzę jedynie, że lepiej wybrać jeden z dłuższych torów, nawet jeśli jest dalej od Waszego miejsca zamieszkania, no i na pewno warto zakupić przejazd dłuższy niż jedno okrążenie. I koniecznie spróbujcie jazdy KTM’em, nie będziecie żałować!

Konrad Stopa

Exit mobile version