Historia Alfy Romeo Giulii jest skomplikowana. Tylnonapędowy sedan z ciekawą stylistyką i niższą od niemieckiej konkurencji ceną nie zawojował rynku. Dzisiaj jednak zapomniałem o tych rynkowych problemach i wsiadłem do jednego z pięciuset limitowanych egzemplarzy wersji GTA.
Dla jasności – do pięciuset egzemplarzy są limitowane łącznie dwie wersje: GTA i GTAm. GTA ma pięć miejsc, a GTAm zamiast tylnej kanapy została wyposażona w klatkę bezpieczeństwa. I właśnie tą drugą wersję oglądałem na żywo. A dokładnie egzemplarz numer 476.
Giulia GTAm – parametry
Silnik V6 o pojemności 2.9 litra generuje tutaj 540 koni mechanicznych i 600 Nm momentu obrotowego. To pozwala na sprint do setki w 3,6 sekundy. Poza tym samochód jest o 100 kilo lżejszy od cywilnych wersji, ma o wiele bardziej rozbudowany pakiet aerodynamiczny i bardziej sportowe zawieszenie. Ale to nie tekst o parametrach – o nich i o cenie możecie poczytać więcej tutaj. Mnie dzisiaj bardziej interesował…
Design limitowanej Alfy Romeo
Pokaz, na którym ją oglądałem, był niestety statyczny. Nie poznałem więc możliwości tego auta, ale za to bardzo, bardzo dokładnie mu się przyjrzałem i powiem wam, że ma coś w sobie. Czarne znaczki i oznaczenie modelu, mnóstwo karbonowych dokładek i ogromne skrzydło na tylnej klapie robią wrażenie i pokazują, że przeznaczeniem tego samochodu jest tor. Chociaż pewnie większość z 500 limitowanych egzemplarzy trafi i tak do klimatyzowanych garaży, żeby czekać na wzrost wartości.
Najbardziej podobały mi się koła. 20-calowe obręcze są przykręcane na tylko jedną, centralną śrubę – jak w Formule 1.
W środku znajdziemy natomiast mnóstwo alcantary i dwa wygodne, kubełkowe fotele. Miejsce tylnej kanapy zajmuje klatka bezpieczeństwa. Trochę śmieszy fakt, że dwumiejscowa wersja Giuli nadal ma tylne drzwi. Wielka szkoda, że zarząd Alfy Romeo nie zdecydował się na stworzenie wersji dwudrzwiowej – ależ to auto musiałoby świetnie wyglądać.
W Alfie zadbali za to o dźwięk
Giulia GTA i GTAm jest wyposażona w tytanowy wydech z karbonowymi końcówkami od Akrapowicia – nie ma co o tym mówić, trzeba to usłyszeć.
Na koniec wklejam jeszcze galerie, bo w tym wypadku naprawdę jest na co patrzeć. Przy okazji, jeżeli podobają wam się moje zdjęcia aut, to zapraszam na mój Instagram – tam jest ich dużo więcej.
Wojciech Kaleta
Zdjęcia: @furykalety