Site icon Motopodprad.pl

Używane: VW Golf Mk III Pink Floyd

IMG 6675

IMG 6675

Golfa nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Samochód ten zapoczątkował segment hatchbacków, tym samym stając się swoistym synonimem tej klasy. Już I generacja Golfa nie powiewała nudą i oprócz autka dla mas, powstała wersja GTI. Właśnie te trzy litery nieprzerwanie od 1976 do chwili obecnej ciągle budzą pożądanie.

Premiera drugiej generacji Golfa przyniosła prawdziwy rozwój marketingowy tego modelu. Z fabryki w Wolfsburgu wyjechał samochód cechujący się nie tylko zróżnicowanym wyposażeniem, ale i mocniejszymi silnikami. Dostępne były także wersje specjalne: m.in. Golf GTI, Special oraz Fire&Ice. Auta te charakteryzowały się stylowymi naklejkami na tylnym pasie i słupkach, a także nietuzinkową tapicerką, ale prawdziwy rozkwit edycyjnych Golfów przypada na trzecią generację pojazdu.

Golf 3 pojawiał się w ponad dwudziestu odmianach edycyjnych. Nowością było limitowanie niektórych odmian. Limitowano albo liczbę egzemplarzy, albo długość okresu produkcji. Ciekawsze odmiany „Trójki” to edycje Rolling Stones, Pink Floyd, BonJovi oraz Colour Concept. Prawdziwą perełką był Golf 3 Otmar Alt. Edycja ta liczyła zaledwie 200 egzemplarzy, które ozdobiono grafiką znanego berlińskiego artysty. Jednak prawdziwym białym krukiem był Golf A59, którego istnienie jest owiane pewnego rodzaju legendą. Według niej prototypowa rajdówka na bazie króla hatchbaków została wyprodukowana w liczbie zaledwie 3 egzemplarzy studyjnych, z których jeden został rozbity na torze testowym, a jeden osobiście widizałem w muzeum fabrycznym w Wolfsburgu. Zatem co się stało z trzecim egzemplarzem? Jak to w baśniach, pewnie żyje długo i szczęśliwie.

Prezentowany egzemplarz Golfa to edycja Pink Floyd. Powstała w 1994 roku z okazji wydania przez legendę rocka alternatywnego albumu Division Bell. „Floydy” produkowane były od sierpnia do grudnia 1994 w dziesięciu odmianach kolorystycznych nadwozia oraz z niepowtarzalną tapicerką zawierającą logotyp grupy Pink Floyd, a całość dopełniały naklejki edycyjne umieszczane tradycyjnie na tylnych słupkach, tylnym pasie samochodu i — tu mała niespodzianka — również po lewej stronie pokrywy silnika. Logo pojawiło się też wewnątrz samochodu na obszytym skórą mieszku skrzyni biegów oraz zaślepkach znajdujących się w kokpicie. Wisienkę na torcie stanowiło pstrokate fabryczne radio z purpurowym panelem przednim.

Mój egzemplarz przywiozłem z Niemiec. Samochód został poddany niewielkim modyfikacjom, które nie zaburzają spójnej kompozycji wersji Pink Floyd; zderzaki zostały polakierowane częściowo w kolor nadwozia, a w pasie przednim zagościły lampy Hella z usportowionej wersji GTI. Z wnętrza samochodu zniknęło wspomniane wyżej radio VW Beta, a jego miejsce zajęła jednostka Gamma zintegrowana z cyfrową zmieniarką Yatour oraz zestawem Bluetooth. Autko zostało postawione na oryginalnych, dedykowanych 3. generacji Golfa felgach Votex. Pozostałe stalowe obręcze polakierowałem na czarny mat, a całość dopełniłem fabrycznymi deklami, które także otrzymały czarny, matowy lakier. Pod maską drzemie skromy, ale wystarczający do codziennego użytkowania silnik 1,6 8V, legitymujący się mocą 75 KM. Jednostka jest nieco paliwożerna, ale w rachunku całkowitym eksploatacja nie rujnuje zbytnio kieszeni.

Auto w codziennej eksploatacji jest bardzo fajne. Prowadzi się pewnie i bezpiecznie, a jednocześnie daje to magiczne „coś”, czego nie zapewniają współczesne samochody. Można to określić jako żywy kontakt kierowca-samochód-droga. Tej jedności nie zakłóca żadna elektronika, ani systemy bezpieczeństwa. Przyśpieszenie nie jest odrzutowe, ale daje możliwość płynnego opuszczenia skrzyżowania po zmianie świateł czy też wygodnego wyprzedzania.

Golf 3 to samochód z epoki, w której nie wprowadzano niedoróbek na rynek, stąd nie posiada typowych dla modelu usterek. Po kilku latach na polskich drogach musiałem przeprowadzić remont zawieszenia. Wymieniłem też układ hamulcowy, tarcze, klocki i bębny. Bezpośrednio po sprowadzeniu z Niemiec wymianie poddałem rozrząd. Drobne ogniska korozji usuwam na bieżąco. Pocieszające jest jednak to, że wszystkie te naprawy są niezwykle tanie. Pasek rozrządu z kompletem napinaczy to koszt ok. 240 zł, a komplet filtrów kosztuje z kolei około 120 zł.

Jedyną nieprzewidzianą usterką jaka mnie dotknęła było złamanie się fotela kierowcy. Jest to wersja 3-drzwiowa, więc mechanizm fotela jest nieco mniej wytrzymały niż jej 5-drzwiowy odpowiednik. Przez tydzień byłem w desperacji, jednak pomocną dłoń podali mi koledzy z forum internetowego i już po tygodniu w Golfie zagościł sprawny fotel, a całość kosztów zamknęła się w zaledwie 250 zł.

Z całą stanowczością mogę polecić „trójkę” każdemu, kto szuka używanego autka za niewielkie pieniądze. Niestety, z uwagi na polskie warunki eksploatacyjne i mentalne nastawienie rodaków wobec tego auta radziłbym jednak sprowadzenie zadbanego egzemplarza od naszych zachodnich sąsiadów. Jeśli ktoś chce, aby jego leciwy Golf zachował ducha legendy, to warto rozejrzeć się za jedną z licznych edycji limitowanych. Niestety młodsi bracia z rodziny Golfa nie rodzili się wyjątkowi niczym książęta. W epoce Golfa 4 przyszedł czas na racjonalizm. Edycje limitowane i specjalne zastąpione zostały pakietowaniem wyposażenia, przez co czar legend i baśni prysł. Zastąpiła go zimna kalkulacja faktury zakupowej. Co za czasy…

Tekst i zdjęcia: Paweł Krawczuk

IMG 6675
Exit mobile version