Chociaż Volvo zakończyło już produkcję 3-litrowego silnika, nie musicie ocierać łez w kołnierz. Żeby zachęcić Was jednak do dalszego czytania uspokoję, że T6 3.0 to bardzo ciekawy samochód, tyle że nie wiem czy zasługuje na miano następcy brutalnego Volvo 850 R czy S60 R pierwszej generacji…
Odbierając kluczyki do smerfowo-niebieskiego Volvo S60 T6 byłem przekonany, że to Polestar. Oczywiście nie ten ekstremalny, 500-konny, ale 350-konny, nadal bardzo szybki, z trzylitrowym silnikiem ustawionym poprzecznie. Według tego, co wiedziałem o tym aucie, powinien on zwijać asfalt do setki w 4,9 sekundy. Być może mój błąd, że nie próbowałem od razu zapytać o to sympatycznej pani przekazującej mi auto do testu, ale przekonanie to przekonanie. Jak już odpaliłem i nie usłyszałem prawie nic w stosunku do odgłosów, jakie prezentuje przeciętne współczesne auto – żadnych pomruków, dzikich strzałów, nawet pięknego mruczenia – zacząłem się zastanawiać w czym tak naprawdę siedzę. Po 50 kilometrach ziarno niepewności spęczniało. Pierwszy przystanek na stacji, smaczny hot-dog na Lotosie (ups, product placement), rzut oka do dowodu i przeniesienie tej wartości do kalkulatora. I? I wszystko się wyjaśniło. To nie Polestar, ale T6 z pakietem podwyższającym moc o 25 KM (jeden z 25 egzemplarzy przygotowanych na nasz rynek). Uff, bo już się bałem, że szwedzki bulterier ma aż tak spiłowane pazury.
Mimo wszystko prezentowane Volvo to nadal bardzo szybki samochód. 329 KM generowane przez 3-litrową jednostkę wystarczają w zupełności do bardzo żwawej jazdy. I warto tu podkreślić liczbę określającą pojemność tego silnika. Volvo przez jakiś czas oferowało bowiem równocześnie T6 z silnikiem 2- i 3-litrowym. Jak wiadomo Szwedzi wszystkie silniki 6- i 8-cylindrowe zastąpili rodziną 4-cylindrowych, więc czy nam się to podoba czy nie, testowane Volvo, nawet bez tej zaciętości i chrypki, o których braku zaraz opowiem szerzej, wyrasta na ostatniego spadkobiercę prawdziwych spalinowych Wikingów zza Morza Bałtyckiego.
Zacznijmy jednak od początku.
Z czego słyną Volva? Widzę las rąk, ale i tak odpowiem – z surowego designu, umiarkowania, prestiżu, klasy; można wymieniać długo. Ale tak naprawdę niewiele jest marek, które tak skrupulatnie upodabniają nowe modele do poprzednich. Kiedyś takich producentów było więcej, ale teraz widać się to nie opłaca. Lepiej co dekadę zatrudnić nowego designera. Co z tego wynika? Ano to, że modele sprzed 10 lat wyglądają najczęściej staro. Ale nie Volvo – nawet modele z serii 700, 800 czy 900 nadal nie wyglądają jak zabytki motoryzacyjnej prehistorii i wciąż jest na nie pewnego rodzaju moda. Gdy byłem kilka lat temu w Holandii, to najczęstszym autem, które jeździło po tamtejszych wioskach (a to nie są polskie wioski – tam ludzie mają pieniądze) było Volvo serii 200 – wtedy już kilkunastoletnie.
Do czego dążę? Ano do tego, że Volvo wie co robi i robi to dobrze. S60, które tu przed Wami prezentuję, choć ma już na karku kilka lat, będzie wyglądało równie świeżo za następnych kilka. Zresztą, muszę przyznać, że ten model nadal mi się nie opatrzył. Ostre linie, ciekawie zaprojektowane tylne reflektory, których górna część „najeżdża” na klapę, sympatyczny, lekko zawadiacki przód, a wszystko to udekorowane sportowymi wstawkami: felgi, podwójny wydech, dyfuzor i kolor rzecz jasna, sprawia, że S60 T6 przykuwa uwagę. Testowany egzemplarz, poza kolorem, wyróżniał się dodatkowo nalepkami Polestar, flagami Szwecji na tylnych szybach oraz kolorowo wykończonym, również flagą naszych zamorskich sąsiadów, dachem.
W środku bez rozczarowań – surowo, klasycznie, ale bardzo solidnie i przejrzyście. Widać, że projekt deski rozdzielczej ma już kilka lat, ale w porównaniu do tego, co oferują najnowsze Volva – XC90 i S90, nie ma tu jeszcze dotykowego tabletu w centralnym miejscu. Choć na pierwszy rzut oka mnogość przycisków może przerażać, wszystko jest niezwykle funkcjonalne i łatwe do ogarnięcia. Klawiatura numeryczna na środku panelu, za którym wzorem innych modeli Volvo znajduje się pusta przestrzeń, to jedno z najwygodniejszych rozwiązań, jakie można sobie wymyślić. Gdy przypomnę sobie przekleństwa wygłaszane przeze mnie nie raz w podbramkowej sytuacji w stronę systemów dotykowych współczesnych aut, to naprawdę cieszę się, że są jeszcze na rynku auta, w których przyciski nie są ikonkami.
Sportowych akcentów we wnętrzu Volvo S60 T6 jest jak na lekarstwo, ale świetnie trzymające w zakrętach, w dodatku bardzo wygodne fotele, idealnie okrągła, mięsista, trójramienna kierownica oraz wszechobecna czerń wystarczą z nawiązką, aby móc rozkoszować się szybką jazdą. To, co mnie dodatkowo przekonało do wnętrza Volvo, to bardzo dobre spasowanie, wyśmienite materiały użyte do jego wykończenia (to, co wydaje się zrobione z aluminium jest aluminiowe) oraz atmosfera przytulności. Owszem, jest czarno jak w grobie (osobiście wolę jasne wnętrza, nawet w sportowych samochodach), ale jednocześnie przytulnie – taką atmosferę potrafi zapewnić tylko Volvo.
Testowany egzemplarz został bardzo obficie wyposażony, ale nie będę tu rozpisywał się o wszechobecnej elektronice, bo wcale nie uważam, że jest tu niezbędna. System grający, choć nie sygnowany żadną znaną marką sprzętu hi-fi, gra wystarczająco, a możliwość zmiany ustawień kolorystyki i ułożenia zegarów – od trybu komfort do sport – na pewno przypadnie do gustu gadżeciarzom. Nawigacja wyszukuje cele wystarczająco szybko i prowadzi do nich precyzyjnie. Słowem wszystko tak, jak być powinno.
Przejdźmy do meritum. Sądzę, że ciekawi Was jak to auto jeździ? Mnie również bardzo ciekawiło. Wróćmy więc na chwilę do teoretycznych rozważań. Skoro na boku auta widnieje naklejka Polestar, a na tylnej klapie znaczek T6, to znaczy, że mamy do czynienia z autem, przy którym grzebali inżynierowie ze sportowego działu Volvo. Standardowo Volvo S60 T6 z 3-litrowym, nieprodukowanym od tego roku silnikiem rozwijało 304 KM. Tu, dzięki pakietowi podnoszącemu moc o 25 KM, ten sześciocylindrowiec wyprodukował ich aż 329. To dużo, zważywszy, że nie mamy do czynienia z autem przesadnie dużym. Powinno to wystarczyć, żeby po każdym mocnym wciśnięciu gazu kierowca odczuwał wyraźne przesuwanie się wnętrzności. Powinno wystarczyć też, żeby gang takiej jednostki słyszalny był co najmniej z kilkuset metrów. Niestety, muszę Was zmartwić – nie wystarczy.
Silnik, choć, jak już ustaliliśmy, do słabeuszy nie należy, został tu zamontowany, żeby zapewniać moc w każdej sytuacji, ale oszczędzać właścicielowi żołądkowych rewolucji. 3-litrowa jednostka R6 potrzebuje 5,8 sekundy, żeby rozpędzić 1711 kg Volvo do 100 km/h, ale robi to bez nonszalancji znanej chociażby z 3-litrowych silników BMW. Być może winne temu jest „ułożenie” turbo, które widać, że ma bardziej pomagać rozwijać moc równomiernie, niż kopać w krzyż kierowcę. Do tego maksymalny moment obrotowy, osiągany powyżej 5400 obr./min. na pewno dorzuca jeszcze swoje. Z drugiej strony, dzięki temu wyczuwalna jest tu magia wolnossących silników. Wszystko fajnie, tylko gdzie podział się dźwięk? Niestety albo akustycy w dniu „ustawiania” układu wydechowego mieli wolne albo ekologia popsuła już nawet 6-cylindrowe jednostki. Nie słychać prawie nic – no dobra, niewielkie fuknięcia pojawiają się podczas ostrego dodawania gazu, ale nie docierają one do środka. To jednak za mało, żeby poczuć się jak w sportowym aucie.
Porównajcie sobie sami:
a tak brzmi 306-konne BMW:
Silnik Volvo psuje sportową zabawę także swoją wagą. Wyraźnie bowiem czuć, że przód auta, mimo napędu na cztery koła, który powinien odpowiednio wyważyć karoserię, chce wyjechać z szybko pokonywanego zakrętu. S60 T6 – nie wiem jak wersja 2.0 T6 306 KM – zdecydowanie woli długie proste. Tu czuje się jak ryba w wodzie, nie ma problemów z wyprzedzaniem, nawet kolumny tirów. Nie przeszkadza w tym też 6-biegowa, automatyczna skrzynia biegów (w nowych T-szóstkach zastąpiła ją 8-biegowa przekładnia). Biegi wchodzą płynnie, bez zbędnych szarpnięć i przeciągania. Skrzynia reaguje też całkiem żwawo na wciśnięcie gazu.
Podsumowanie
Długo zastanawiałem się dla kogo jest Volvo S60 T6 z trzylitrowym silnikiem. Myślę, że nie dla kogoś, kto wcześniej jeździł Focusem RS, Megane RS czy nawet Subaru Imprezą. S60 T6 nie gwarantuje nawet połowy tych emocji, co wspomniane auta. To po prostu szybka limuzyna, naprawdę wystarczająco wygodna (jej resorowanie jest tylko nieznacznie twardsze niż w przeciętnej Insigni czy Passacie), żeby zabrać całą rodzinę szybko na wakacje, a czasami, w drodze wyjątku zaszaleć na światłach, pokazując kto tu rządzi. To wyśmienity samochód dla kogoś, kto już miał Volvo, ale nie 850 R. Niestety, czar tamtego auta gdzieś prysnął. Być może udałoby się go odnaleźć w prawdziwym Polestarze…
Bardzo jestem ciekawy wersji 2.0 T6 o mocy 306 KM. Czy lżejszy silnik poprawił trakcję w zakrętach?
Adam Gieras
Zobacz też: Volvo S60 T6 AWD Polestar – pokrewieństwo kontrolowane
Wygląd: | [usr 10] |
Wnętrze: | [usr 9] |
Silnik: | [usr 8] |
Skrzynia: | [usr 8] |
Przyspieszenie: | [usr 8] |
Jazda: | [usr 8] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 7] |
Wyposażenie: | [usr 8] |
Cena/jakość: | [usr 7] |
Ogółem: | [usr 8.1 text=”false” img=”06_red.png”] (81/100) |
Dane techniczne:
Silnik: turbodoładowany R6
Rodzaj paliwa: benzyna
Ustawienie: poprzecznie
Rozrząd: DOHC 24V
Objętość skokowa: 2953 cm3
Stopień sprężania: 9,3
Moc maksymalna: 329 KM w zakresie 5400-6500 rpm
Moment maksymalny: 480 Nm w zakresie od 3000 do 3600 rpm
Objętościowy wskaźnik mocy: 110 KM/l
Skrzynia biegów: 6-biegowa, automatyczna (Geartronic)
Typ napędu: AWD (Haldex V)
Hamulce przednie: Tarczowe, wentylowane
Hamulce tylne: Tarczowe, wentylowane
Zawieszenie przednie: Kolumny typu MacPherson
Zawieszenie tylne: Wielowahaczowe
Średnica zawracania: 11,5 m
Koła, ogumienie: 18″, 235/40/R18
Masa własna: 1711 kg
Stosunek masy do mocy: 5,2 kg/KM
Długość: 4628 mm
Szerokość: 1865 mm
Wysokość: 1484 mm
Rozstaw osi: 2776 mm
Pojemność zbiornika paliwa: 62 l
Pojemność bagażnika: 380 l
Przyspieszenie 0-100 km/h: 5,8 s
Prędkość maksymalna: 250 km/h
Zużycie paliwa (TEST)
Miasto: 14,5l/100 km
Poza miastem: 9,3l/100 km
Średnie: 11,9 l/100 km 14 l/100 km
Volvo jak widzę na zdjęciach nieco archaiczne, charakterystyczna stylistyka mnie nie rozwala w przeciwieństwie do Infiniti Q30, gdzie wszystkie elementy aż kipią luksusem, także wyposażenie i osiągi Q30 ma lepsze.