Site icon Motopodprad.pl

Używany: Renault Kangoo II – zapomniany twórca kombivanów

Kombivany to taki segment w, którym czas płynie trochę wolniej. Liczy się przestrzeń, ładowność, ekonomia. W 2008 roku, pojawiły się nowe generacje francuskich prekursorów tego segmentu. Peugeot Partner, Citroen Berlingo, Renault Kangoo wprowadziły powiew świeżości 12 lat temu i oferowały podobny zestaw rzeczy w trochę innym opakowaniu. Mimo tego na naszym rodzimym rynku Kangoo wydaje się być trochę zapomnianym samochodem. Dlaczego? Sprawdźmy to i ustalmy czy francuski kombivan rzeczywiście jest złym samochodem, a może tylko został źle rozpoznany przez klientów.

Może przez wygląd, bo przód to trochę żaba z wyłupiastymi oczami?

Ten segment ma to do siebie, że wszystkie samochody wyglądają podobnie do siebie. Prosta sylwetka boczna, płaski tył, przód, który jest charakterystyczny dla danego stylu marki. No właśnie, dla danego stylu marki. Czy wyłupiaste reflektory to był znak rozpoznawczy Renault w 2008 roku? No nie wydaje mi się. Serio, po trzynastu latach na rynku nadal uważam, że ten samochód ma zeza. Reszta już jest jak najbardziej w porządku. Przyjemny przedni zderzak z ładnie zaimplementowanymi światłami przeciwmgłowymi, wyraźne logo Renault i czarna listwa pomiędzy znaczkiem a grillem wyglądają nieźle. Wszystko jakoś się dogaduje ze sobą, oczywiście oprócz tych paskudnych świateł. Krótka maska, wysoka szyba, intrygujące słupki A, które zostały po prostu zaokrąglone i chyba przez to w środku jest tak głośno. Lusterka wyglądają jak duże uszy u pluszowego misia ale są za to niesamowicie praktyczne. Widać w nich absolutnie wszystko. Krawężnik jak cofasz i chmurę z zezem na niebie, która przypomina Ci o przodzie samochodu.

Czasami podejrzewałem ten samochód o jakieś dziwne zapędy crossovera. Tylko spójrzcie na te nadkola. Czy nie przypominają wam one rasowego nadmuchanego miejskiego miniSUVa? Dodać tylko czarne plastikowe obramowania i ta dam, gotowe terenowe Renault Kangoo.

Mówiąc już tak całkiem serio to te balonowe opony o rozmiarze 195/65/R15 są trochę za małe do tych dużych wnęk. Muszę pochwalić za to czarną listwę biegnąca przez drzwi, bardzo fajnie tu pasuje.

Co do tyłu, tu nie mam się do czego przyczepić. Ponownie czarna listwa, ładne światła, czarne pola wokół szyb i przede wszystkim tylne drzwi. Serio, w tym samochodzie nie chcecie mieć ogromnej ciężkiej klapy, której nie otworzycie na niskim parkingu.

Jeśli interesuje was ten samochód i jesteście w stanie przyzwyczaić się do przodu to szukajcie wersji z relingami. Nie dość, że dodają +10 do wyglądu „kangura” to są również bardzo praktyczne. W ciągu minuty możecie je rozłożyć w poprzek samochodu i powiększyć już i tak spore możliwości przewozowe tego samochodu.

Mistrz sztuki użytkowej

Co można powiedzieć o wnętrzu Renault Kangoo? No jest… po prostu użytkowe. Nie znajdziemy tu miękkich materiałów. Jest twardo, spasowanie w niektórych miejscach jest średnie (szczególnie uchwyty do zamykania drzwi wydają dźwięki jak stary skrzypiący parkiet). Sam projekt deski rozdzielczej jest w porządku. Miła faktura dla oka, dwukolorowe wnętrze. W pobliżu panelu od wentylacji znajdziemy chropowaty plastik, który w sumie jest miłym akcentem. Na szczycie deski czytelny monochromatyczny wyświetlacz od radia. Zdumiony natomiast byłem długością tej deski. Żeby sięgnąć do półki poniżej wyświetlacza trzeba się solidnie oderwać od fotela.

Fajnym akcentem jest obszerny podłokietnik bez regulacji, ale myślę, że jego wymiary spokojnie są w stanie zrekompensować jego stałe przytwierdzenie. Natomiast nic nie zrekompensuje jego twardości. Co prawda jest obity tkaniną, ale to by było na tyle. Po 5 minutach opierania swojego łokcia poczułem po prostu ból. Ok, w porządku, jestem w stanie to zaakceptować, w końcu to samochód użytkowy a nie licytowanie się na grubość pianki pod materiałem. Do takich wewnętrznych konfliktów muszę podchodzić cały czas opisując ten samochód, np. żaden schowek nie jest odpowiednio wykończony i wszystko co się włoży do nich po prostu hałasuje obijając się o plastik… Natomiast nie mogę się doczepić pojemności do schowków. Są one wszędzie i tak, są bardzo duże. Przykład? Proszę bardzo – pod podłokietnikiem zmieścimy butelkę wody. Boczne połacie plastiku na drzwiach pozwalają zmieścić butelkę wody o pojemności 1,5 l i w sumie to jeszcze jedną butelkę o pojemności 0,5l, bo czemu nie. Moim faworytem jest półka nad głową kierowcy. Bardzo pojemna, bardzo praktyczna, są przegródki, po prostu świetna.

Coś co nie ujdzie Kangoo płazem to cupholdery. Na pierwszy rzut oka są dwa, wspaniałe miejsca dzięki, którym możemy odstawić nasze ciepłe latte ze stacji imienia znanego kierowcy F1. Sprostuję, że kawę w czerwonym kubku bardzo lubię, stację również. Nie lubię za to części tego wnętrza za brak możliwości skonsumowania wspomnianej kawy. Oba uchwyty są zbyt płytkie. Jeden, który jest pod lewarkiem jest niewygodny (za nisko) i pomieści tylko mały kubek. Drugi, który jest przedłużeniem podłokietnika wydaję się być idealny. Do czasu. Zróbmy mały eksperyment. Weźmy jakikolwiek jednorazowy kubek lub otwartą puszkę 330 ml. Mieści się. Teraz zahamuj i leć po chusteczki lub spróbuj nie wrzeszczeć, gdy gorąca kawa oblewa Twoją kostkę lub pasażera. Plus przyda się również wodoodporny telefon, bo być może leży w miejscu dolnego uchwytu. Test na picie kawy zdecydowanie oblany.

Muszę przyznać, że jest to jeden z niewielu samochodów w którym jest więcej miejsca z tyłu niż z przodu. Trzy osoby na tylnej ławce to małe piwo dla Kangoo. Do tego brak tunelu środkowego i kieszenie w przednich fotelach,które są obite miłym materiałem. Brzmi nieźle, tylko, że po raz kolejny muszę odnieść się do akceptacji. Użyłem słowa „ławka” bo kanapą nie mogę nazwać tylnych siedzeń. Po prostu nie są zbyt wygodne, ale na pewno jest tam dużo miejsca. Z ciekawostek dla rodzin dodam, że mieszczą się z tyłu 3 pełnowymiarowe foteliki dziecięce.

Mechanizm składania tylnych siedzeń to bajka. Jedno pociągniecie i mamy płaską podłogę. Drodzy konkurenci, patrzcie i kopiujcie to rozwiązanie do siebie. Drzwi przesuwne działają z wyraźnym oporem i trzeba do nich użyć siły w szczególności gdy chcemy je zamknąć.

Bagażnik ma 660 l, jest bardzo ustawny. Plus za niski próg załadunku, tylne drzwi również zapewniają świetny dostęp do niego. No dobra, ale prawdziwa zabawa zaczyna się po dwóch ruchach i złożeniu tylnej ławki. 2866 l, dokładnie tyle wynosi maksymalna przestrzeń. Wspominałem coś o tylnych drzwiach. Chcesz przewieźć coś tym samochodem? Otwórz drzwi, weź wózek widłowy, europaletę i po prostu wjedź nią do środka. Zmieści się, zaufaj mi. Zmieści się również wakacyjny ekwipunek: rower dla twojego dziecka, wózek dla drugiego i parawan na plaże.

Klasyczne 1.5 dci ospałe jak charakter tego samochodu

Pozycja za kierownicą jest wysoka, czujemy się trochę jak na stołku. Dzięki temu widoczność jest wzorowa w każdym kierunku i wyczucie samochodu jest banalnie proste. Co do samego miejsca kierowcy to jest w porządku. Wszystko w zasięgu ręki, kierownica jest regulowana w płaszczyźnie góra – dół, ale nie przeszkadza to w zajęciu pozycji zgodnej ze sztuką. Lewarek jest dokładnie tam gdzie powinien być. Wsiadanie i wysiadanie jest również bardzo proste przez to, że całość kabiny jest tak jakby kilka centymetrów wyżej względem standardowych samochodów. Same fotele mają zbyt krótkie siedzisko i moje plecy męczyły się po spędzeniu kilku godzin w trasie (brak regulacji podparcia odcinka lędźwiowego). Oprócz moich pleców, moja głowa również musi trochę ponarzekać. Szum w kabinie na autostradzie jest okropny. To zdecydowanie największa wada tego samochodu. Do 100, 110 km/h jest jeszcze znośnie, powyżej tego mało co może pomóc.

Chyba wszyscy znamy ten silnik. Tutaj o mocy 85 koni mechanicznych, warto zanotować, że ta wersja nie ma koła dwumasowego. Na zimnym trochę klekocze, później już jest lepiej. Pomimo delikatnie ospałego charakteru (który w sumie pasuje do tego samochodu) sprawnie współpracuje z 5–biegową skrzynią. Zawieszenie jest miękkie, samochód wychyla się w zakrętach i tak, to zdecydowanie jest ten samochód, w którym warto zwolnić przed ostrzejszym zakrętem. Zresztą na szybką jazdę nie pozwala silnik. Jeśli jakimś cudem rozpędzisz się i czujesz, że może być źle to mam dla Ciebie miłą informacje. Kangoo zatrzymuje się w miejscu, prosto, stabilnie, bez względu na to czy jedziesz sam czy zapakowanym samochodem z całą rodziną – będziesz w stanie bezpiecznie i szybko wyhamować.

Układ kierowniczy również komponuje się z pozostałymi podzespołami. Jest leniwy, trochę jakby działał z opóźnieniem. Mogę ponarzekać trochę na słabą precyzyjność, ale zaraz o tym zapominam, bo w sumie po co w tym samochodzie lepsze wyczucie.

Całość oceniłbym na: harmonijne doznania z jazdy. Jest komfortowo, zawieszenie fajnie tłumi nierówności i jest ciche. Silnik nie ma mocy, ale w sumie to cała jazda tym samochodem opiera się na wykorzystaniu momentu obrotowego a jest go całkiem dużo jak na tak mały silnik (200 niutonometrów), dlatego wbrew pozorom to nie jest jakaś „zawalidroga”. Układ kierowniczy również pasuje do tego leniwego charakteru i szczerze mówiąc ten samochód naprawdę jest miłym towarzyszem codziennych przejazdów z punktu A do punktu B, a jego ospały charakter jest spójny przez co da się polubić jazdę tym kombivanem Sprostuję jeszcze moc silnika, jeśli częściej robisz trasy, poszukaj mocniejszej odmiany silnika.

Dane techniczne:

Silnik: 1.5 dci
Moc: 85 KM
Spalanie: średnio 6 litrów
0-100 km/h: 16 s
Prędkość maksymalna: 160 km/h
Długość/szerokość/wysokość: 421/183/184 cm

Czy ten samochód jest rzeczywiście gorszy od swoich konkurentów?

Na znanym portalu z ogłoszeniami sprzedaży samochodów liczba ofert np. Peugeota Partnera jest dwa razy większa od Renault. Kosztują one podobnie, bo ceny uczciwych egzemplarzy (oczywiście mówimy o wersjach osobowych) zaczynają się od 15 tys. PLN. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego ten samochód jest zepchnięty w cień przez rynek. Być może przez wygląd, ale jest już z nami 13 lat i dziwne lampy zdążyły się opatrzeć na ulicy. Zdecydowanie Renault Kangoo II jest samochodem wartym uwagi, jeśli szukamy maksymalnej przestrzeni w kompaktowym nadwoziu i jesteśmy w stanie zaakceptować jego wady jak i również wady kombivanów. Nie psuje się on częściej od konkurentów, nie dostarcza wrażeń podczas jazdy, ale za to może być wiernym psem Twojej rodziny lub przedsiębiorstwa, w którym potrzebujesz takiego samochodu.

3 rzeczy które lubię w Renault Kangoo:

3 rzeczy które zdecydowanie są na nie w Kangoo:

Czy chciałbym mieć ten samochód w swoim garażu?

Nie

Exit mobile version