Rok 2018 najpewniej będzie czasem wielkim zmian na polskich drogach. W życie wejdzie bowiem ustawa o elektromobilności, która ma zachęcić Polaków do przesiadki do e-samochodów. W jaki sposób?
Dotychczas nasz kraj okupował ostatnie miejsca w rankingach państw wspierających rozwój samochodów napędzanych energią elektryczną. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe miesiące przyniosą w tym temacie wręcz kolosalne zmiany. Prawdopodobnie jeszcze w pierwszym kwartale nowego roku wejdzie w życie ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych, która może okazać się prawdziwą rewolucją w polskiej motoryzacji.
Ustawa, na której wdrożenie rząd zarezerwował niemal 19 miliardów złotych, ma zachęcać kierowców, by przesiadali się do aut z ekologicznym napędem. Moment poprzedzający jej przegłosowanie i wejście w życie to najlepsza chwila na to, by spojrzeć wstecz oraz dowiedzieć się, jakie zmiany czekają polskich kierowców. Tym bardziej, że te najpewniej będą naprawdę duże.
Krajobraz przed ustawą
Na ich wprowadzenie ekolodzy czekali od dawna, bo silniki spalinowe to jeden z najważniejszych czynników pogarszających jakość powietrza w naszym kraju. W kraju, w którym alternatywne paliwa nadal nie cieszą się dużą popularnością. Dowody na potwierdzenie tych słów znajdziemy wo oficjalnych statystykach, które mówią, że na przestrzeni ostatnich siedmiu lat do urzędów trafiło zaledwie 906 wniosków o zarejestrowanie samochodów elektrycznych.
Niechęci kierowców do „elektryków” trudno jednak się dziwić, bo decydując się na zakup jednego z nich muszą liczyć się z wieloma utrudnieniami. W Polsce wciąż brakuje bowiem stacji do ich ładowania – nieliczne tylko są finansowane przez samorządy (na przykład warszawskie i sopockie magistraty) oraz prywatne firmy na czele z IKEA. Druga kwestia to powszechne w wielu europejskich państwach ulgi dla właścicieli samochodów elektrycznych, które w naszym kraju nadal nie obowiązują.
Zaczniemy od urzędów
Właśnie to zmienić ma nadchodząca ustawa. W zamyśle ustawodawcy Kowalski powinien jednak kupić auto napędzane energią elektryczną nie tylko zachęcony ulgami, ale też przykładem dawanym z samej góry. Zatwierdzony właśnie przez rząd projekt zakłada bowiem, że w ciągu najbliższych dwóch lat co dziesiąte auto należące do floty urzędniczej ma być wymienione na „elektryka”. To, w połączeniu z rosnącym udziałem pojazdów elektrycznych w transporcie zbiorowym i lekkim, ma stanowić podwalinę dla rozwoju elektromobilności w Polsce.
Oczywiście ten nie byłby możliwy bez odpowiedniej infrastruktury. Nie jest ona jeszcze duża (w tej chwili działa tylko 50 ładowarek), ale w najbliższych latach ma zostać znacząco rozbudowana. Ministrowie chcą, by prowadzenie stacji ładowania nie było traktowane jako sprzedaż energii, a zamiast tego stało się nowym rodzajem działalności gospodarczej. W zamyśle mają zająć się nią stacje benzynowe, sieci hipermarketów i galerie handlowe.
Jak i ile zaoszczędzimy?
Najważniejsze jest jednak to,jak postanowienia ustawy wpłyną na zawartość naszych portfeli. Jednym ze sposobów na zachęcenie nas do zakupu elektrycznego auta ma być 3,1-procentowa obniżka akcyzy, którą bezterminowo mają być objęte wszystkie auta tego typu.
Kolejny pomysł to powstanie tzw. stref czystego transportu w największych metropoliach naszego kraju. Wjazd do nich ma być bezpłatny dla właścicieli e-samochodów oraz aut z wodorowych i CNG, podczas gdy pozostali kierowcy zapłacą 30 złotych. Ponadto e-kierowcy będą mogli korzystać z bus-pasów i za darmo parkować w strefach płatnego parkowania.
Informacje dostarczył serwis z samochodami fleetbook.pl
art. sponsorowany