Zaledwie kilka dni temu Parlament Europejski przypieczętował los silników spalinowych, które zostaną zakazane po 2035 roku. Jednak „brudne” motory to nie jedyna rzecz, za którą bierze się Unia Europejska. Parlament pracuje obecnie nad surowym systemem ADDW – systemem ostrzegania o rozpraszaniu uwagi kierowcy. Już niedługo samochód skarci nas za krótkie spojrzenie na nogi pasażera.
Wszystko to brzmi jak jakiś dziwny żart, jednak niestety do 1 kwietnia jest jeszcze bardzo daleko. Obecnie trwają intensywne prace nad wymaganiami dla systemu Advanced Driver Distraction Warning. Od 2024 roku będzie to kolejny obowiązkowy system w nowych samochodach na terenie Unii Europejskiej. Jego zadaniem będzie ostrzeganie o rozproszeniu uwagi kierowcy. Co ciekawe, nie będzie on reagował, gdy spojrzymy na telefon, lecz na kolana lub stopy pasażera.
Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu nie jest zadowolona z obecnych wymagań, które są stawiane przed systemem bezpieczeństwa i zamierza je zaostrzyć. W piśmie skierowanym do Komisji Europejskiej możemy przeczytać, że: „W projekcie przepisów proponuje się, aby wykrywane były tylko spojrzenia kierowcy w obszar, który faktycznie zakrywają jego kolana i stopy, a także równoważną sekcję po stronie pasażera”.
Co więcej, ETSC zwraca uwagę, że system nie będzie reagował w kilku równie niebezpiecznych sytuacjach. Mowa tu np. o spoglądaniu na radio, czy trzymany w ręce telefon. Tak samo nie otrzymamy ostrzeżenia jeśli swoją uwagę zamiast na drodze będziemy skupiali na systemie inforozrywki. Europejski organ nie jest również zadowolony, że nowe wymagania nie obejmują sytuacji kiedy kierowca całkowicie odwraca się od przedniej szyby. Mowa tu głównie o sytuacji, kiedy kierowca zajmuje się dziećmi zasiadającymi na tylnej kanapie.
Czemu Unia Europejska chce wprowadzić ostrzejsze wymagania dla systemu bezpieczeństwa?
Przedstawiciele ETSC twierdzą, że oderwanie wzroku od drogi na ponad dwie sekundy aż dwukrotnie zwiększa prawdopodobieństwo wypadku lub kolizji. Urzędnicy nie są zadowoleni z obecnego kształtu systemu. Obecnie system zareaguje dopiero po 6 sekundach, jeżeli pojazd porusza się z prędkością od 20 do 50 km/h. Według ETSC to zdecydowanie za długo zwłaszcza, że poruszamy się z taką prędkością głównie w miastach. A to właśnie w nich istnieje największe ryzyko spowodowania wypadku lub kolizji.
„Żałujemy, że wymagania stawiane są na tak niskim poziomie i mają niewielki potencjał poprawy bezpieczeństwa drogowego” – czytamy w piśmie skierowanym do Komisji Europejskiej.
Damian Kaletka