Unijni urzędnicy prowadzą obecnie ostrą batalię z emisją spalin i wprowadzają coraz to surowe normy. Jest to wróg unijny numer jeden, jednak urzędnicy już znaleźli sobie kolejnego przeciwnika. Tym razem ich wybór padł na włókno węglowy.
Niestety 1 kwietnia był już dawno i nie jest to żaden żart. Unia Europejska w walce o środowisko szuka kolejnych wrogów natury i tym razem podnosi opresyjną rękę na ważną gałąź przemysłu motoryzacyjnego. Mianowicie unijni urzędnicy uznali carbon za materiał bardzo szkodliwy dla ludzi oraz otoczenia, więc trzeba się go pozbyć. Warto tutaj wspomnieć, że sama branża zajmująca się elementami wykonanymi z włókna węglowego jest warta 5 miliardów dolarów. Tym samym wymazanie jest z rynku nie powinno być łatwym zadaniem. Jednak liczne represje na producentach mogą przynieść opłakane skutki dla licznych firm.
Unia Europejska uważa karbon za równie niebezpieczny co rtęć
Parlament Europejski pracuje obecnie nad przepisami dotyczącymi napraw samochodów i pojazdów wycofanych z eksploatacji. Celem zmian jest zwiększenie poziomu recyklingu oraz ułatwienie utylizacji samochodów. Wśród wszystkich planowanych poprawek znajdziemy zapisek skazujący carbon na zagładę. Mianowicie ma on zostać wpisany na listę materiałów niebezpiecznych. Tym samym urzędnicy uważają go za równie niebezpieczny materiał co ołów, kadm i rtęć. No cóż… Z pewnością włókno węglowe nie pasuje do tego zestawienia.
Według urzędników uszkodzone włókno węglowe unosi się w powietrzu i jest szkodliwe zarówno dla skóry jak i płuc człowieka. Podobnie sytuacja przedstawia się z jego produkcją, gdzie pracownicy muszą stosować odpowiednią ochronę. Jeżeli przepisy wejdą w życie w obecnej formie to po 2029 roku wykorzystywanie włókna węglowego będzie prawdziwą zbrodnią.
Jest to naprawdę kiepska wiadomość dla klientów oraz licznych marek, które korzystają na szeroką skalę z włókna węglowego. Jeżeli planujesz kupić samochód wykorzystujący karbonowe elementy to lepiej dmuchać na zimne i przyśpieszyć swój zakup. Nigdy nie wiadomo, co urzędnikom strzeli do głowy. Jednak już teraz sama obecność tych poprawek odbiła się na akcjach firm produkujących elementy z włókna węglowego, które poleciały na łeb na szyję. Oczywiście już wkrótce lobbyści wezmą się do roboty i spróbują wyrzucić ten zapis z planowanych przepisów. Czas pokaże kto wygra tę batalię.
Damian Kaletka
fot. Manhart i Brabus