Brytyjska manufaktura odradza się jak feniks z popiołów: 8 września zadebiutuje zupełnie nowy TVR.
Trevor Wilkinson – założyciel firmy TVR – może być dumny. W 1947 roku otworzył w Blackpool warsztat, w którym budował mniej lub bardziej udane samochody sportowe w pojedynczych sztukach. Historia firmy jest burzliwa, a po wielu perturbacjach trafiła ona w ręce inwestora Petera Wheelera w latach 80. Za jego czasów narodziły się najlepsze TVR-y: Chimaera, Cerbera, Tuscan. Były szybkie, głośne, wulgarne i miały charakter killera. Niestety w 2004 firmę sprzedano Rosjanom, co doprowadziło do upadku manufaktury. Ostatnim TVR-em był Sagaris, którego produkcja zakończyła się w 2006 roku. Teraz jednak nadszedł nowy rozdział.
W 2013 firmę odkupiło dwóch entuzjastów, którzy zaczęli produkować części do klasycznych modeli, a z czasem pojawiły się nowe możliwości, gdyż znaleźli się partnerzy strategiczni zainteresowani odrodzeniem TVR. Mowa o Gordonie Murrayu (twórcy m.in. McLarena F1) oraz producencie silników, firmie Cosworth.
Nowy model jest w trakcie rozwoju już od 4 lat, a data premiery została ustalona na 8 września 2017 podczas Goodwood Revival. Premiera modelu Griffith (prawdopodobna nazwa) zbiega się z 70-leciem założenia firmy TVR. Samochód będzie lekki, a pod maską zagości silnik Forda 5.0 V8 tuningowany przez Coswortha do około 450-500 KM. Przy masie 1200 kg samochód będzie miał fantastyczny stosunek mocy do masy, a ponieważ za projekt jest odpowiedzialny Gordon Murray, można się spodziewać doskonałych właściwości jezdnych.
Firma ma już wiele zamówień na TVR Griffith, który kosztuje w okolicach 90 000 funtów. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że to dopiero początek, bo plany obejmują kolejne 10 lat produkcji i wprowadzanie kolejnych modeli na rynek. Miejmy nadzieję, że nowy TVR będzie miał duszę poprzedników: będzie głośną, ostentacyjną i nieco szaloną maszyną do sprawiania frajdy. Tym samym zajmie miejsce na rynku, które dopiero co zwolnił Dodge Viper.
Bartłomiej Puchała
fot. TVR