Lotnictwo i samochody świetnie się łączą. Oto najlepszy przykład w postaci 840-konnego Pagani Huayra Tricolore. Cena zwala z nóg!
Moja pierwsza myśl – gdzieś już to widziałem. Jeśli macie to samo, pewnie chodzi o Pagani Zondę Tricolore pokazaną 10 lat temu. Wtedy samochód celebrował 50. rocznicę Frecce Tricolori – zespołu akrobatycznego Włoskich Sił Powietrznych. Teraz nowy model stworzono z okazji 60-lecia tego zespołu. To też całkiem miły sposób na kontynuację superlimitowanej wersji Zondy. Wyraźna różnica jest w cenie – za jeszcze ciepłe Pagani Huayra Tricolore trzeba dać jakieś 5,5 mln euro! To trzykrotnie więcej niż za wspomnianą Zondę.
Co klient dostaje za te chore pieniądze? Przede wszystkim ekskluzywność i gwarancję wzrostu wartości w przyszłości. Takich samochodów będą tylko 3 egzemplarze. Każdy z nich ma pod tylną klapą silnik 6.0 V12 twin-turbo o mocy aż 840 KM i momencie obrotowym 1100 Nm. Nawet z takim klocem pośrodku samochód na sucho waży tylko 1270 kg. Z silnikiem współpracuje sekwencyjna skrzynia biegów o siedmiu przełożeniach.
Huayra Tricolore wprowadza parę nowości aerodynamicznych
Kupując Pagani nabywasz nie tylko samochód. To bardzo skuteczne narzędzie do zabawy z powietrzem, a Huayra Tricolore wprowadza dalsze modyfikacje w tym celu. Nowe jest tylne skrzydło tworzone jednego kawałka karbonu. Inny jest przód z większymi wlotami powietrza i tylny dyfuzor. Na dachu Tricolore ma dodatkowy wlot powietrza. To konieczne, by karmić V12 rodem z Affalterbach.
Oprócz walorów praktycznych, jak zdejmowany dach, Tricolore to dzieło sztuki. Wszystko co robi Horacio Pagani zrobione jest z obsesyjną dbałością o detale. W tym przypadku warto zwrócić uwagę na lewarek skrzyni zrobiony z jednego, litego kawałka aluminium. Podobnie felgi z motywem niebieskiego koloru i centralną nakrętką są wykonywane tą metodą. Dla oddania odrobiny lotniczego klimatu Huayra w tej wersji ma wskaźniki wyraźnie inspirowane wzornictwem dawnych myśliwców. Wszystko zrobione z pietyzmem godnym mistrzów. Stąd tak wysoka cena. Chętni na pewno będą, teraz i w przyszłości.
Bartłomiej Puchała
fot. Pagani