Wielość odmian MINI wciąż mnie zaskakuje. Jeszcze bardziej jestem zdumiony, że każda z nich znajduje swoich klientów. Z drugiej strony, klienci tej brytyjskiej marki, zarządzanej przez Niemców z BMW, nie poszukują wcale rozwiązań, które ułatwiłyby im życie. W przypadku MINI im coś jest bardziej poplątane, tym fajniejsze, bo bardziej gadżeciarskie i modne. A jak sprawuje się „rodzinne” MINI, w dodatku z trzycylindrowym silnikiem pod maską?
Przyznam się, że w przypadku MINI, choć do głosu powinny dochodzić tylko emocje, umiem zachować zimne wyrachowanie. Bo choć lubię małe auta, nie jestem miłośnikiem szpanu i zwracania na siebie uwagi na ulicy. W przypadku „malucha” rodem z Wielkiej Brytanii o niezauważalnym przemykaniu w wielkich aglomeracjach nie może być mowy. Taka jest jednak filozofia tej marki – masz MINI, jesteś więc młody, piękny i bogaty. Z drugiej strony, nie jest to tylko przyciągająca wzrok ładnym designem zabawka. Celem przewodnim konstruktorów MINI jest przecież to, żeby za kierownicą każdego auta opuszczającego fabrykę w Cowley poczuć czyste emocje, stąd hasło „gokartowa frajda z jazdy”.
Pierwsze Mini Coopery (pamiętacie Jasia Fasolę i jego samochód?) miały być tanimi i sprytnymi środkiem lokomocji. Wtedy nie chodziło jeszcze o styl i prowadzenie, chociaż akurat urody tym autom nie pożałowano. Nie wiem czy jechaliście kiedyś Mini Cooperem wielkości Fiata 126p, ale ja miałem okazję być przewieziony i powiem, że jazda tym samochodem na fotelu pasażera to jedno z bardziej traumatycznych przeżyć. Samochód podskakuje na każdej dziurze, jest bardzo głośny, miniaturowy w środku, a o jakiejkolwiek amortyzacji można w ogóle zapomnieć – zdecydowanie bliżej mu do deski. Mimo wszystko chyba chciałbym go mieć. Ot po prostu dlatego, że w swoich czasach był czymś absolutnie wyjątkowym, a jego prowadzenie, choć wymagające, podobno sprawia ogromną frajdę. No i jest dziś prawdziwym klasykiem, a rzesze fanów na całym świecie nie mogą się mylić.
W 2001 roku zadebiutował nowy MINI, który miał być odpowiedzią na VW Beetle (kilka lat później do grona aut opartych na evergreenach dołączył Fiat 500) i próbą podbicia serc miłośników brytyjskiej motoryzacji. Trzeba przyznać, że cel został osiągnięty – samochód jest bardzo popularny. Do tego stopnia, że produkowana od 2013 roku III generacja (w sumie to wiele od 2001 roku się nie zmieniło) występuje w tak wielu odmianach, że czasami sam się gubię widząc kolejne przedziwne auto z przodem „Miniacza”.
Przed Wami pięciodrzwiowy MINI Cooper, czyli po prostu mały reprezentant klasy premium w najbogatszej wersji wyposażeniowej. Czy mi się podoba? Niestety średnio. Przód z okrągłymi światłami z wbudowanymi diodami LED do jazdy dziennej wygląda dobrze, ale patrząc na to auto z boku mam wrażenie, jakby stał przede mną jamnik. Również tył, z wybałuszonymi reflektorami jakoś mi nie pasuje do całości. Owszem, biały dach i białe lusterka z białymi pasami na przedniej masce przełamują irracjonalność przedłużonej karoserii, a eleganckie felgi dodają MINI klasy, ale mimo wszystko mam ochotę krzyknąć: „wytnijcie kilka centymetrów karoserii i zaspawajcie te okropne drzwi”. Mini powinno być trzydrzwiowe.
Wsiadając do środka, od razu czuć atmosferę BMW. Materiały są dobrej jakości – plastiki uginają się pod palcem, skóra na kierownicy nie jest ekologiczna, ma przyjemny zapach i jest bardzo miękka, a fortepianowe wstawki na tablicy przyrządów nawet nie rażą. Co więcej, nie można MINI odmówić sensownego rozplanowania przełączników. Wszystko jest pod ręką, chociaż projektanci zadbali też o detale. Jeśli chcemy włączyć światło wewnątrz, dezaktywować ESP i kontrolę trakcji (można w pełni!!!), wyłączyć system start&stop (niestety trzeba po każdym włączeniu silnika operację powtarzać) lub też uruchomić samochód, to przygotowano dla nas coś niezwykłego – przełączniki rodem z samolotu F16 (do włączania i wyłączania auta służy krwistoczerwony, podświetlany w tym samym kolorze przełącznik). Mała rzecz, a cieszy.
Dodatkowo mamy trzy osobne pokrętła z wbudowanymi przyciskami do obsługi klimatyzacji oraz joystick z przyciskami do obsługi systemu infomedialnego między siedzeniami – identyczny jak i-drive, chociaż brakuje rysika ułatwiającego wpisywanie adresu w nawigacji. Warto zwrócić uwagę, że w obecnym MINI wskaźniki prędkości i obrotomierza zostały przeniesione za kierownicę i wyglądają jakby były zapożyczone wprost ze ścigacza. Z jednej strony to dobrze, z drugiej trochę szkoda, że miejsce ogromnego prędkościomierza zajął komputer pokładowy z nawigacją i radiem – historia powinna jednak zobowiązywać, nawet jeśli jest to niepraktyczne. Miłośnikom gadżetów spodoba się pewnie otoczka wyświetlacza, która w zależności od ustawień podświetla się w czasie jazdy na różne kolory. Jak dla mnie to trochę jarmarczne i uważam, że niepotrzebne.
Mimo wszystko, podkreślę to jeszcze raz, wszystko, co na zdjęciach wygląda lub może wydawać się skomplikowane, w rzeczywistości jest bardzo intuicyjne. Z jednym wyjątkiem – trzeba przyzwyczaić się do obsługi kierunkowskazów. Przełącznik został zapożyczony z BMW i niestety łatwo prawy kierunkowskaz zamienić na lewy (dźwignia jest cały czas w tym samym położeniu).
Nie brakuje też miejsc na kubki (dwa cupholdery za dźwignią zmiany biegów) czy niewielkich schowków – dwa przed pasażerem; standardowy i ukryty za fortepianową wstawką, po jednym w każdych drzwiach (także tylnych), w podłokietniku oraz pod nim, a także pod podłogą bagażnika (podwójne dno). Jak na tak małe auto naprawdę nieźle. Kobietom do gustu przypadną lusterka w osłonach przeciwsłonecznych (w obu dodatkowo światełka).
Fotele są dość twarde, ale zapewniają bardzo dobre trzymanie boczne, pod warunkiem, że osoba, która na nich siedzi nie jest otyła. W testowanej wersji pokryto je świetnie wyglądającą, choć nieprzyjemnie szybko nagrzewającą się w słoneczne dni tapicerką ze skóropodobnymi boczkami przeszytymi białą nicią. Miejsca z przodu jest wystarczająco, nawet dla rosłych pasażerów. Jedyny mankament, to niewielkie drzwi i nisko zawieszony dach (szczególnie, jeżeli podwyższymy fotel – czasami trzeba, bo niestety pasy nie mają regulacji wysokości), więc łatwo uderzyć się w głowę. Do tyłu wejście jest jednak jeszcze trudniejsze, a ewentualna podróż na kanapie zależy od tego jak wysocy są kierowca i pasażer z przodu. Jeżeli maksymalnie odsuniemy przedni fotel, to nawet dziecko nie wściubi tam nogi. Za mną, a mam 174 cm, drugi ja spokojnie by się zmieścił, chociaż przesadnie wygodnie (twarde oparcie, dość klaustrofobiczne uczucie) by nie było. Mówiłem – MINI tylko trzydrzwiowe!
Pewnie jesteście ciekawi jak to jeździ albo inaczej – czy jeździ jak gokart? Tak, ale…
Prowadzenie to nie wszystko. Owszem, mamy trzy tryby pracy zawieszenia i reakcji skrzyni na gaz (GREEN, MID i SPORT), a samo zawieszenie już w ekologicznym trybie pracuje w zakrętach tak, że robi się bajkowo. Tylko co z tego, skoro całą zabawę psuje bezduszny, trzycylindrowy silnik i skrzynia, która, gdyby tylko mogła, poprosiłaby o wolne i pojechała na wakacje. Słowo daję, jestem tak mocno rozczarowany działaniem tego tandemu, że nawet nie chciało mi się specjalnie sprawdzać MINI w zakrętach. Owszem, można wchodzić w szykanę zamieniając podsterowność w nadsterowność, zarzucając przy tym tyłem, ale co z tego, jak skrzynia i silnik odbierają całą adrenalinę?
6-biegowy automat Steptronic, o którym na folderach reklamowych piszą, że jest „sportowy” to w tym aucie nieporozumienie. Owszem, w 75-konnej wersji, dla młodej kobitki, która jeździ autem do pracy i czasami na zakupy, taka skrzynia w zupełności wystarczy. Jednak w aucie, które katalogowo ma 8,1 sekundy do setki (nie czuć tego za cholerę) powinien być automat zmieniający biegi jak brzytwa, a nie jak kuzyn skrzyni zautomatyzowanej z Seata Mii (do dzisiaj to ustrojstwo śni mi się po nocach). Do tego mamy jeszcze silnik, który dławi wszelkie emocje zarówno dźwiękiem, jak i brakiem jaj podczas kręcenia go do czerwonego pola. W skrócie – podczas przyspieszania można usnąć z nudów. Naprawdę szkoda. Na plus zapiszę dźwięk płynący z tłumika – siarczysty, dojrzały, ale nienarzucający się. Po odpaleniu MINI naprawdę można się pomylić.
Dodam do tego, że choć ta konstrukcja ma 3 cylindry i jest następcą średnio udanego silnika o pojemności 1.6-litra, z którym miałem okazję współpracować w BMW 118i, i który nie był zbyt ekonomiczny i właśnie zabranie jednego cylindra miało to zmienić, o ekonomii nie ma sensu w ogóle mówić. W mieście MINI zużywa 10 litrów, na trasie 7 litrów, a uwierzcie mi, przez skrzynię i mało ekscytujący silnik jeździłem głównie w trybie GREEN… Maksymalnie w warszawskich korach, z włączonym systemem start&stop i delikatnym muskaniem gazu MINI zużyło 14 litrów! Ma-sa-kra.
Podsumowując – muszę być ostry. Nie jestem targetem dla MINI. Zdecydowanie wolałbym BMW 1. Ale gdybym musiał już stać się właścicielem prezentowanego auta – wybrałbym wersję trzydrzwiową Cooper S z manualem (koniecznie) i czterocylindrowym, dwulitrowym silnikiem pod maską. Mógłbym nią jeździć w całkowitej podstawie – bez wszystkich świecidełek. Tylne drzwi nie są tu potrzebne, a bogate wyposażenie nie jest w stanie wynagrodzić niedoskonałości silnika i skrzyni w testowanym egzemplarzu. Dla porównania; MINI Cooper S o mocy 192 KM – 104 500 zł, MINI Cooper 5d w testowanej wersji 133 725 zł…
Adam Gieras
Wygląd: | ![]() |
Wnętrze: | ![]() |
Silnik: | ![]() |
Skrzynia: | ![]() |
Przyspieszenie: | ![]() |
Jazda: | ![]() |
Zawieszenie: | ![]() |
Komfort: | ![]() |
Wyposażenie: | ![]() |
Cena/jakość: | ![]() |
Ogółem: | ![]() |
Podstawowe dane techniczne:
Pojemność silnik: 1499 cm3
Układ/liczba zaworów: R3/12
Moc maksymalna: 100 kW (136 KM) przy 4400 obr./min
Moment obrotowy: 220 Nm przy 1250 obr./min
Zawieszenie przód: kolumny McPhersona
Zawieszenie tył: wielowahaczowe
Napęd: na przód
Skrzynia biegów: automat Steptronic, 6 biegów
Prędkość maksymalna: 207 km/h
Przyspieszenie: 0-100 km/h 8,1 s
Zużycie paliwa (miasto/trasa/mieszany): 9,9/6,9/8,4 litra
Długość/Szerokość/Wysokość: 3982/1501/1425 mm
Rozstaw osi: 2567 mm
Masa własna/Dopuszczalna: 1250/1700 kg
Bagażnik: 278 l
Bagażnik po złożeniu siedzeń: 941 l
Pojemność zbiornika paliwa: 44 l
Cena wersji testowej bez dodatkowego wyposażenia: 89 000 zł
Cena wersji testowanej: 133 725 zł