Jak zmienia się motoryzacja widać na każdym kroku. Zobaczyć to można stawiając koło siebie auta różniące kilkadziesiąt lat. O tak na przykład zaparkować koło siebie relikty brytyjskiej motoryzacji – stary Range Rover vs nowy.
Auto za bańkę? A kto mi zabroni? Niech wiedzą i widzą, że z plebsem się nie zadaje! Wsiadam za kierownicę nowego, dużego Range`a i zamykam za sobą drzwi od tego smutnego miasta!
Tak, nowy duży Range Rover może kosztować bańkę polskich złotych. Jest też wersja dla ubogich za około 700 tys. zł. Jest wersja dla ubogich inaczej za około 1,5 mln. zł. Wersja za bańkę? W sam raz dla klasy średniej! Ok, być może trochę koloryzuję, być może trochę ironizuję, ale za kierownicą nowego RR faktycznie czułem się jak, ktoś lepszy. Nowy, duży RR to naprawdę magiczne auto, które jakkolwiek dziwnie to brzmi z ust biedaka warte jest swojej ceny.
Nie byłbym sobą, gdyby nie cofnął się kilkadziesiąt lat wstecz i nie postawił obok nowego Range jego pradziadka. Wrażenia?
Rzućmy okiem wstecz
To niesamowite jak oba auta pomimo kilkudziesięciu lat różnicy nadal trzymają się obranej drogi. Stary Range Rover to klasa sama dla siebie. Auto absolutnie wyjątkowe. Auto, w którym wyglądasz jak myśliwy. Ale taki co na pewno ma drogie buty, wyczesanego psa i oprócz broni na dziki zabiera ze sobą na polowania litra szkockiej. W tym samochodzie wyglądasz jak ktoś. Obok tego auta wyglądasz jak ktoś. Ktoś, kto na pewno jest jakiś i raczej nie budzisz podejrzeń o bliskie kontakty z mafią.
Za kierownica nowego RR nie wyglądasz jak myśliwy. Ok, być może masz wyczesanego psa, który zmieści się do damskiej torebki i nosisz drogie buty, ale… myśliwym raczej nie jesteś. Duży nowy RR budzi respekt. Olbrzymi respekt. Podjeżdżając pod modny klub bez problemu wejdziesz do środka. I to bocznym wejściem. Tak, wiem stereotypy, ale… nie bójmy się mówić prawdy! A w każdym stereotypie jest coś prawdziwego!
A w środku
Wspomniałem już, że zamykając drzwi do nowego Range`a zamykasz za sobą świat biedy. I to trzeba poczuć! Skóra, drewno, klimat, przestrzeń. Bogaci to znają. Biedni poczują się niczym Janusz w Egipcie na wczasach. Tutaj w każdym calu czuć pieniądz. Czuć, za co płacisz. Nie ma udawania. Jest czysta poezja, styl, klasa i kasa.
Wsiadając do starego Range`a nie poczujesz się jak burżuj, ale jeśli choć trochę interesujesz się i znasz na motoryzacji, to wewnątrz starego RR otworzysz szeroko usta zachwytu. Dodatkowo, należący do Michała egzemplarz to nie tylko topowa wersja, ale także topowo odświeżona. Jakość materiałów, drewniane stoliki i skóra biją po oczach niczym unijne sankcje za Turów. Jest naprawdę grubo.
A jakie motory pod maską?
Wiecie czym najbardziej zaskoczył mnie nowy Range? Nie, nie luksusem. Nie osiągami oraz mocą 550-konnego układu napędowego. Nie zaskoczył mnie także ceną. Zaskoczył mnie… wyciszeniem wnętrza. Po raz trzeci już chyba napiszę, że zamykając drzwi do tego auta, trafiasz do innego świata. Uczucia są takie, jakbyś znalazł magiczne przejście do innej krainy. Przed chwilą słyszałeś huk miasta, a teraz nie słyszysz nawet aut, które jadą na pasie obok. Niesamowite uczucie. Po raz kolejny uświadomisz sobie, że ten milion, który wydałeś nie był wyrzuceniem pieniędzy w błoto.
Jazda starym RR nie daje takich niespotykanych doznań. Wszystko przez dzisiejsze standardy, ale kiedyś, taki RR także wyznaczał… standardy i robił wrażenie nawet na rodzinie królewskiej w Wielkiej Brytanii. Czy nowy model może czegoś zazdrościć staremu? Tak, wolnossącego silnika V8. Ok, w nowym RR także możesz dostać V8, która będzie doładowana i będzie miała nikomu niepotrzebne olbrzymie pokłady mocy, ale dźwięk… Stare V8 brzmi. Nowe R6 w hybrydzie wydobywa z siebie cichy szmer. Nowe V8? Także się nie drze. Ok, niby dobrze to licuje z wizerunkiem nowego RR, ale przecież nawet największy dżentelmen potrafi czasami przesadzić i zaszaleć
Nowy Range Rover to auto dla każdego. Dla każdego, kto jest znudzony G-klasą stojącą na każdym parkingu. Dla każdego, kto ma do wydania wolną bańkę na auto. Nowy, duży RR to bez wątpienia auto wyjątkowe. Na każdej płaszczyźnie. Czy ma minusy? Zapewne. Ale wypominanie mu minusów i wad przez takiego kogoś jak ja, jest równie miarodajne, jak rada bezdomnego dotycząca inwestowania na giełdzie…
Paweł Kaczor