Chcesz mieć uniwersalne auto, ale nie kręcą cię SUV-y? Kombi? Nie, przecież nie będziesz wyglądał jak przedstawiciel handlowy! Jeszcze sąsiad się będzie śmiał. Crossover? Ok, jesteś w stanie go zaakceptować, ale wielbisz starą szkołę, która wychowała cię na hatchbackach. Dziś jednak typowe hatchbacki odchodzą do lamusa. Sytuacja bez wyjścia? Bynajmniej! Kia XCeed oraz Suzuki S-Cross mogą być twoim objawieniem, niczym marka boska fatimska!
Ciężko jest dziś walczyć z crossoverami lub SUV-ami. Takie auta są modne, takie auta chce lud i takie auta lud dostaje. Każdy inny samochód jest dziś fanaberią. Fanaberią, którą doceniają nieliczni. To nie jest opłacalne. Ale wtedy wjeżdża Kia. Model XCeed nie jest SUV-em. Ale jest tak rozsądny i tak przemyślany, a na dodatek mocno zyskuje przy bliższym poznaniu. O ile do takiego poznania dojdzie.
Porównanie crossoverów
XCeed nie wygląda źle. To taki podniesiony, zgrabny Ceed, czyli auto o uznanej u nas renomie. XCeed łączy ogień z wodą. Z jednej strony jest typowym hatchbackiem, a z drugiej ma większy prześwit i nie boi się innych dróg niż krajowe i ekspresowe. Ale nie jest SUV-em…
S-Cross także nie jest SUV-em. To również podniesiony kompaktowy hatchback. Być może mniej porywający z wyglądu (XCeed też raczej nie wywołuje zimnych potów od pierwszego kontaktu), ale wpisujący się w definicje spoko samochodu. Na obu autach trudno jest zawiesić wzrok na dłużej. Trudno jest się nimi podniecać. Są poprawne, trochę nudne, ale krzywdy nikomu nie robią.
Jak jest w środku?
Wnętrza? Suzuki jest wierne tradycji. Tak bym napisał, gdybym tworzył materiał promocyjny tego modelu. Wnętrze S-Crossa jest oldschoolowe. Jest momentami dość toporne, jak na współczesne standardy. Zegary są analogowe, komputer pokładowy obsługuje się patykiem, którego nie powstydziłoby się Daewoo Espero, a przyciski od podgrzewania foteli pamiętają pewnie biały dym nad Watykanem przed wyborem Karola W. na papieża. Jest klasycznie. Do bólu klasycznie Ok, są kolorowe multimedia. Nowoczesne i nawet fajne, ale… jest klasycznie. Bez ekscesów i bez ekstrasów.
XCeed jest podobny do S-Crossa. Na pierwszy rzut oka. Na drugi rzut jest już bardziej nowoczesny. Ma wirtualne zegary i ogólnie bardziej nowoczesny look. Ale… ma także plastikowy i analogowy oraz podświetlony na czerwono panel klimatyzacji. Ma masę niemodnych aktualnie przycisków i jest ciut niedzisiejszy.
Wspólną cechą obu aut jest wzorowa czytelność. Tych samochodów nie musisz się uczyć. Nie będziesz się zastanawiał gdzie jest konkretna opcja, jak obsłużyć klimę i gdzie sparować telefon. W tych kategoriach to bardzo przemyślane konstrukcje.
Podobnie wypadają także praktyczne oblicza obu aut. W środku miejsca jest wystarczająco dla czterech pełnoletnich osób, a bagażniki mają ok 420 litrów pojemności. Chyba, że wybierzesz wersje hybrydowe, ale liczę, że jednak nie wybierzesz…
Galeria Kia Xceed:
Jak one jeżdżą?
Suzuki ma dwie skrajne jednostki napędowe w ofercie. Kia ma… jedną, S-Cross może mieć napęd 4×4, Kia nie może. Przewaga Suzuki? Poczekaj zanim wydasz wyrok!
1.4 BoosterJet w S-Crossie jest świetnym silnikiem. Wystarczająco dynamicznym, elastycznym, ale przede wszystkim oszczędnym. 129 KM szału na papierze nie robi, ale uwierz mi, narzekał nie będziesz. Egzemplarz ze zdjęć to jednak odmiana hybrydowa. Ma 116 KM mocy, zautomatyzowaną przekładnię, wyższą cenę i mierne osiągi. Ok, spoko, że taka wersja jest w ofercie, ale od niej raczej trzymaj się z daleka. To odmiana dla hmm… koneserów jazdy w kapeluszu?
XCeed także ma turbodoładowany silnik o ciut większej pojemności. Jednostka 1.5 turbo może mieć 160 albo 140 KM. Wariant 160-konny dostępny jest do końca tego roku. Od 2025 dzięki nowym normom 140 KM będzie maksem. Taki silnik sprawia, że Kią jeździ się podobnie jak Suzuki. Emocji w tym niewiele, można podziwiać widoki za szybą, ale spalanie… spalanie w Kii jest zauważalnie wyższe. Ideałem byłoby wsadzenie silnika Suzuki pod maskę XCeeda. Ale ideały podobnie jak smoki nie istnieją.
Rzut oka na cenniki
S-Crossa kupisz za około 120 tys. zł. XCeeda kupisz ciut taniej. Wersje wypasione kosztują około 150 tys. zł. Różnice w cenach są do pominięcia. Które więc auto wybrać?
Galeria Suzuki S-cross:
Ja biorę Kię. Dlaczego? Tak, wiem, to mocno subiektywna opinia, ale Kia po prostu bardziej mi leży, bardziej mi się podoba. Jednak obiektywnie, S-Cross to auto, które nie ma się czego wstydzić. Niczego mu nie brakuje. Jest przewidywalny, ale czy to minus? No właśnie. Kia także jest przewidywalna i mocno oczywista. Trudny wybór oj trudny…
Paweł Kaczor