SUV-y, crossovery… Dziś już nie robi się innych aut. Nie opłaca się. Ok, być może trochę naginam rzeczywistość, ale to, że właśnie SUV-y i crossovery są żyłą złota zrozumiało nawet Lamborghini i Ferrari. Jednak teraz nie o Lambo i nie o Ferrari. Ba, nawet nie o BMW. Tym razem o Volkswagenie up!, który się poddał oraz o Hyundaiu i10, który się jeszcze nie poddał.
Auta segmentu A są na wymarciu. Niczym dinozaury jakiś czas temu. W dinozaury podobno uderzyła kometa, a w auta segmentu A uderzyły crossovery. Dziś każdy chce mieć cross albo SUV. Nikt nie chce kupić zwykłego malucha. No chyba, że prowadzisz kebsa z dowozem i szukasz nowego, jak najtańszego auta, żeby wrzucić w koszty. Wtedy taki up! albo taki i10 mogą okazać się strzałem w ósemkę!

Rzut oka z zewnątrz
Oba auta są… małe. Nie imponują. Volkswagen up! wygląda tak, jakby projektowali go ludzie z… Volkswagena. Kanciasty, bez polotu, ale… fajny. Bazą dla jego stylistyki było chyba pudełko zapałek. Wyszło, jak wyszło, chociaż moim zdaniem nie wyszło źle. Plus za wersję trzydrzwiową, która dla fanów VW jest bardziej sportowa, a dla wszystkich innych jest po prostu tańsza.
Na tle up!-a mały Hyundai wygląda tak, jakby do jego nadwozia dorwało się stado przedszkolaków. W wersji N Line ma wiele czerwonych dodatków, kilka tentegesów umieszczonych tu i ówdzie oraz ogólnie wygląda tak, że… nieźle wygląda. Ma nawet podwójną końcówkę układu wydechowego i coś, co ma być dyfuzorem. Takie detale dodają tyle samo mocy, co naklejka Pioneer na szybie Fiata 125p. No, ale styl i klasa ”som”?










A co w środku?
Stylu i klasy nie można odmówić także kabinom obu maluchów. Mamy metry kwadratowe twardych plastików, w up! jest nawet goła blacha, a szmata na fotelach jest niezła, dopóki jest w miarę nowa. Ot, urok segmentu A. Całość połączona w dobrą… całość, tak żeby się tym w miarę (kurczę, powtarzam się) przyjemnie jeździło i to na tyle. Chociaż do standardu wyposażenia to już bez przymrużenia oka można podejść. Mały Hyundai może mieć na pokładzie klimę, grzane stołki, dotykowy system multimedialny, wirtualne zegary i nawet grzaną kierownicę. VW up! może mieć nieco mniej, ale w nim także nie zmarzniecie i także się nie spocicie. No chyba, że jesteście z Poznania i kupiliście wersje bez klimy. Tak, była taka w ofercie.
Z walorów praktycznych to… w obu autach zmieszczą się cztery osoby. Z przodu będzie wygodnie, a to, czy z tyłu będzie wygodnie zależy od tego, jak wygodnie będzie osobom z przodu. Ciekawostką są bagażniki obu modeli. Tzn. nie, nie są one z boku, nie otwierają się z góry do dołu, ale mają niemalże identyczną pojemność. Niemalże to słowo klucz. Kufer, a raczej kuferek up!-a ma 251 litrów pojemności. Kufer i10 jest o 0,3% większy. Ile to będzie w litrach? Policz sobie!







Czas za kierownicę
I teraz najważniejsze. Jak to jeździ! A jeździ to nie byle jak! 3 cylindry i litr pojemności dziś nawet w dużo większych autach są standardem. Ale spokojnie, tutaj nie mamy pół litra pojemności i dwóch cylindrów. Tutaj też jest 1 litr na trzech, czyli typowo polsko majówkowe wartości. Moc? W Hyundaiu można mieć aż 100 KM! W VW 60, 75, 90, 85 albo 115 KM! Ale ta ostatnia wartość zarezerwowana jest dla wersji GTI! Tak, był taki up! i miał nawet kraciastą tapicerkę foteli! Możesz się ze mnie śmiać, ale 100 KM w takim aucie to naprawdę ok wynik. Samochody nie ważą nawet tony. Więc jeżeli nie masz karty stałego klienta w Kebab Kingu, to jest szansa, że będziesz najszybszy (no prawie) w mieście (poza miastem może też się udać).
Po pierwsze, taki i10 setkę robi w około 10 sekund. Po drugie jest naprawdę mały więc wciśnie się tam, gdzie diabeł nawet baby nie wciśnie. Zanim ty rozbujasz swoje E39, up! i i10 będą już o trzy Ubery i jednego Bolta przed tobą! Oczywiście traktuj to zdanie z przymrużeniem oka, ale oba autka są naprawdę zwinne i dobrze dają sobie rade w walce o pozycje w centrum Poznania, Warszawy czy Niepołomic. W trasie też jest nieźle, chociaż brak 6 biegu sprawia, że albo będziesz musiał zrobić głośniej radio na autostradzie albo weźmiesz rozmownego towarzysza podróży na BlaBlaCar.

Oba prezentowane samochody wiele łączy. Niewiele je dzieli. Oba samochody nie są złe, jak mawiał klasyk. Ale tego typu auta stają się coraz mniej opłacalne. Kasa to nie wszystko? Bynajmniej. Za nowego i10 musisz wyłożyć ciut ponad 60 000 zł. Za fajnego i10 musisz wyłożyć już 90 000 zł. Za tyle, to masz większe auto, dopasionego chińczyka albo używane dużo większe i fajniejsze auto. VW już to zrozumiał. Hyundai idzie w zaparte. Być może i10 nie zrobi im statystyk sprzedaży, ale szacun, że nie chce być jak wszyscy. Ferrari kiedyś też zarzekało się, że nie zrobi SUV-a….
Paweł Kaczor
Zdjęcia Hyundai i10 vs Volkswagen up!:













