Szybkich samochód na współczesnym rynku nie brakuje. Takich typowo sportowych również. Czego więc brakuje? Sportowych odmian modeli popularnych. Stąd też to porównanie: Ford Puma ST vs Hyundai i20 N.
Kiedyś to było! Ile razy słyszałeś to powiedzenie? Kiedyś to było prawda? Lepiej? Gorzej? Kiedyś było na pewno inaczej. Nawet spłycając te filozoficzne dywagacje do tematu samochodów śmiało można rzecz, że… kiedyś to było! Hot hatch. Gatunek auta, który był hot. Gatunek auta, który udowadniał, że rozmiar nie ma znaczenie. Udowadniał, że im mniejszy i lżejszy, ale z mocnym serduchem tym lepiej. Hot hatch to było coś! A teraz? No właśnie, jak jest teraz?
Zacznijmy od Forda
Ford Puma – kiedyś zadziorne auto dla młodych, które chciało być fajne. Na chęciach się jednak skończyło, chociaż nazwa była na tyle chwytliwa, że wiele osób wspomina ten samochód z zadumą. Ford Puma nie odszedł jednak na zawsze! Nowa Puma jest i ma się całkiem dobrze. Nowa Puma jest… crossoverem i ma się zdecydowanie lepiej od swojego pierwowzoru. Na dodatek w wersji ST jest, a raczej chce być gorąca!
Hot hatche są już niemodne. Nawet hatche bez hot są już w odwrocie. W natarciu są SUV-y i crossovery. Puma ST jest hot crossoverem. To stosunkowo nowy gatunek. Taki modny, ale niezbyt powszechny. Szukając aktualnie dostępnej konkurencji dla gorącego malucha od Forda można dotrzeć do końca internetu. Mało kto oferuje tak małe miejskie auto, w tak ciekawej i zdecydowanie nie nudnej odmianie. Ok, ale jaka ta nowa Puma ST jest?
Stylistycznie lekko podrasowana. Duże felgi, spojler dachowy, dokładka przedniego zderzaka. Wszystko się tu zgadza. We wnętrzu są ciasne i zarazem świetne fotele Recaro, sportowa mięsista kierownica, trochę czerwonej nici i… dwa telewizory. W kabinie tego samochodu prawdziwy sport miesza się z e-sportem. Wychodzi z tego mieszanka wybuchowa, ale raczej nikt narzekać nie powinien. Narzekać można na układ napędowy.
Odświeżona Puma ST skrywa pod maską 1-litrowy, 3-cylindrowy silnik. Tak, JEDNOLITROWE R3! Co prawda to i tak lepiej niż miałby tam się znaleźć silnik elektryczny ale… taka wersja (póki co nie ST) także już jest oferowana! Ok, jednostka napędowa może nie imponuje rozmiarem, ale za to mocą… też nie. 170 KM to wartość przyzwoita, ale raczej nie hot. Czy hot są osiągi? 7,4 sekundy potrzeba, aby dotrzeć do 100 km/h. Jest dobrze? Ha, było lepiej, gdy przed liftingiem dostępna była wersja 200-konna z silnikiem 1.5. Było, minęło, cieszmy się tym, co jest teraz…
Zdjęcia Ford Puma ST:
Moc silnika oraz osiągi po głębszym zastanowieniu może i nie okażą się takie złe, ale wystarczy się nową Puma ST przejechać, aby przekonać się, że jednego, czego temu autu brakuje to mocniejszej jednostki napędowej!
Zawieszenie jest twarde niczym kilkudniowa kajzerka z dyskontu. Układ kierowniczy jest precyzyjny niczym trzeźwy chirurg. A fotele? Fotele w każdej sytuacji nie wypuszczą cię ze swoich objęć niczym biały miś w Zakopanem czekający na blika. Wszystko spina się w jedną, świetną całość. Brakuje tylko mocy! Cała reszta da sobie radę!
Przejdźmy do rywala, czyli Hyundai’a
Hyundai i20 jest koszmarem wielu kursantów szkół jazdy. Hyundai i20 jest także fajnym autem, dla kogoś, kto do takiej szkoły nauki jazdy chodził dawno temu. Hyundai i20 N? To już zupełnie inna para kaloszy. Niby jedna literka w nazwie, a robi większą różnicę niż wyraz „prawie”.
Nie jest tajemnicą, że Koreańczycy z Hyundai’a nie mieli wielkiego doświadczenia w tworzeniu aut ze sportowym zacięciem. Podczas gdy Europa debatowała nad wyższością GTI nad R.S. oraz R.S. nad ST, to Hyundai patrzył na to z boku, a jak już się napatrzył, to pokazał innym, gdzie raki zimują! Sportowe modele tej koreańskiej marki otrzymały wspomnianą literkę N w nazwie. Skromnie, ale auta z ową literką w nazwie skromne nie były!
Zdjęcia Hyundai i20 N:
Miejski i20 N był małym hardcorem. Stylistycznie nie wybijał się na pierwszy plan, chociaż pokaźny spojler dachowy, duże felgi oraz końcówka układu wydechowego o średnicy dorodnego pomidora malinowego zdradzały co nieco. Wnętrze też co nieco zdradzało. Fotele były mocno wyprofilowane, chociaż nie aż tak mocno jak w stołki Pumy ST. Kierownica była mięsista i skrywała kilka dodatkowych guzików, które służyły do aktywowania opcji niedostępnych w autach dla statystycznego Nowaka. Było cyfrowo, było sportowo, było tak, jak być powinno.
Tak, jak być powinno było także pod maską. Doładowany, benzynowy silnik 1.6 R4 wypluwał z siebie ponad 200 KM i rozpędzał małego Hyundai’a do pierwszej setki w czasie około 6,5 sekundy. Szybko. Agresywnie brzmiący wydech nie brał jeńców, zawieszenie świetnie współgrało z możliwościami jednostki napędowej, a układ kierowniczy nie psuł całej zabawy. Hyundai i20 był nowym hot hatchem, który przypominał starą szkołę. Właśnie… był. To słowo klucz.
Przykra teraźniejszość
Aktualnie Hyundai nie oferuje już i20 w wersji N (dostępne są zwykłe, nudne odmiany tego malucha). Ba, Hyundai nie oferuje już żadnego spalinowego modelu z literką N! Pumę w wersji ST jeszcze kupicie. I tu także jest jedno słowo klucz – jeszcze! Ford robi, co może (czyli zmniejsza silnik), aby utrzymać tę wersje przy życiu. Efekt jest mało spektakularny, a nowa Puma ST zdaje się być autem z nie do końca wykorzystanym potencjałem, ale… nadal można ją kupić!
Kiedyś to było! Lepiej czy gorzej? Kiedyś to było bardziej różnorodnie. A dziś? A dziś możemy tylko westchnąć… kiedyś to było!
Paweł Kaczor