Sztandarowy model Toyoty wraca do Europy po 14 latach. W czasach dominacji suvów na drogach ta decyzja bardzo mnie cieszy!
Jeszcze bardziej cieszy fakt, że Toyota wprowadza ten model na nasz kontynent głównie z myślą… no właśnie – o Polsce. Podobno Polacy bardzo ciepło wspominają nieoferowaną już od wielu lat Camry, czyli w sumie, jakby nie patrzyć – odpowiednika takich aut u konkurencji, jak Mercedes E-klasy, BMW 5, Audi A6. Sam mam z nią bardzo ciepłe wspomnienia i przyznam, że nie raz myślałem o jej zakupie – oczywiście wersji używanej z 3-litrowym silnikiem V6.
Tym razem jednak nie zobaczymy silnika o takiej pojemności pod maską Camry, ale downsizng również nie ma tu miejsca. 488 centymetrowy sedan zadebiutuje z 2.5-litrową jednostką benzynową sprzężoną z elektrycznym silnikiem. Hybryda ma zapewniać niskie spalanie (4,3 litra/100km) przy mocy dostępnej pod pedałem – 218 koni mechanicznych.
Tak niskie spalanie osiągnąć będzie łatwiej zapewne w mieście, a to oznacza, że znany z bezawaryjności silnik hybrydowy w połączeniu z nadwoziem typu sedan spodoba się na pewno taksówkarzom.
Również cena może ich tylko zachęcić. Podstawowa wersja Comfort wystartuje od 139 900 zł. W standardzie można będzie liczyć na: LED-owe reflektory, automatyczne światła drogowe, kamerę i czujniki cofania, dwustrefową automatyczną klimatyzację, system multimedialny, bezkluczykowy dostęp oraz adaptacyjny tempomat. Chyba wystarczy?
Środkowa wersja Prestige będzie droższa o 10 tys zł, a najdroższa Executive o 20 tys zł. od podstawy. Dokładając kolejne 20 tys zł (179 900 zł) otrzymamy pakiet VIP, w skład którego wejdą: dobrej klasy nagłośnienie JBL z 9 głośnikami, panel sterowania klimatyzacją w drugim rzędzie siedzeń czy elektronicznie regulowane siedzenia tylne.
Moim zdaniem najpopularniejsza będzie wersja podstawowa, która swoim komfortem i i tak bogatym wyposażeniem przyciągnie miłośników limuzyn. Toyota liczy, że będzie ich w Polsce minimum 2 tys rocznie. Właśnie tyle aut zamierza dostarczać do polskich salonów japoński producent co roku.
Oj, troszkę się rozmarzyłem ;)
Adam Gieras
fot. Toyota