Szwedzi pod egidą Chińczyków wydali krocie na przygotowanie następcy Volvo S80. Wystarczy jednak spojrzeć na ultranowoczesne nadwozie S90, żeby zrozumieć konieczność wpakowania aż 11 miliardów dolarów w ten projekt. Wyszedł produkt, który już mocno namieszał na rynku. Szwedzi utrudnili sobie jednak zadanie na przyszłość, a o tym dlaczego, przekonacie się po przeczytaniu testu.
Przyznam się bez bicia, że był to jeden z najważniejszych, obok Focusa RS i Fiata Tipo (to nie żart) samochodów, za którego kierownicą musiałem w tym roku usiąść. I wiecie co? Dopiero co wysiadłem z najnowszej E-klasy z silnikiem diesla o bardzo zbliżonych parametrach i wiem, że Volvo ma (tu werble)… w sobie o wiele więcej tego czegoś, co powoduje, że kierowca odwraca się za swoim autem po każdej zakończonej podróży i z utęsknieniem czeka a kolejną.
Zacznijmy od wyglądu. Z reguły staram się o nim nie pisać, bo wygląd to jak wiadomo kwestia gustu. Tym razem nie mogę się jednak powstrzymać. A wszystko dlatego, że zawsze jak patrzę na S90 to zmysł odpowiedzialny za estetykę nie pozwala oderwać mi od tego auta wzroku. I piszę to, chodź kiedyś powiedziałem znajomemu, że prędzej zaszczekam niż przyznam, że nowe Volvo jest ładne – wtedy widziałem tylko teasery i wydawało mi się, że nowa szwedzka limuzyna czerpie garściami z czeskiej Skody (podobieństwo do Superba drugiej generacji wydawało mi się porażające). Jakież było moje zdziwienie, gdy stojąc na prezentacji V90 i S90 ze szklaneczką przepysznej whisky z kropelką coli moim oczom ukazały się dwa tak przepiękne auta. Odjęło mi mowę. Nie mogłem się napatrzeć, stałem z kolegami po fachu i wszyscy mieliśmy ślinotok. Dosłownie. Nie chodzę na takie imprezy zbyt często, bo nie lubię, ale wyszedłem z radością, że mogłem w tym uczestniczyć i z zazdrością w sercu w stosunku do ludzi, których stać na takie auto.
Spójrzcie zresztą sami, żeby nie było. Ogromne koła wykończenie piękną sztukaterią – mowa o chromowanych śrubach, niesamowicie szlachetny i nowoczesny przód z majestatycznie wygiętym grillem, światłami z paskiem LED w kształcie młota Thora, do tego pociągła, atletyczna sylwetka z długim przodem i ogromnymi tylnymi lampami zachodzącymi na tylną klapę. Nie ma ani centymetra na tym aucie, który by się projektantom nie udał, chociaż muszę przyznać, że kombi jest jeszcze ładniejsze. To budujące, że Volvo odważnie, po XC90, poszło w kierunku nie tylko ultranowoczesnego designu, ale też z poszanowaniem tradycji, w kierunku swojego dorobku – np. modelu Amazon. Przez wiele lat szwedzkie auta były eleganckie, acz zachowawcze. Teraz wyznaczają trendy. S90 to kolejny bardzo mocny tego przykład.
Nie rozczarowuje także wygląd wnętrza, które jest nowoczesne i bardzo minimalistyczne. Mamy tu do czynienia tylko z najwyższej jakości materiałami i pięknem, bo inaczej nie da się tego określić. Wszystko jest spójne, nowoczesne i przejrzyste. Aluminium, pachnąca i mięsista skóra uzupełnione są solidnym drewnem. I co ważne – fortepianowego plastiku jest tu jak na lekarstwo. Ale w S90 nie tylko jakość jest bardzo dobra. Również spasowanie nie pozostawia żadnych wątpliwości – nic nie skrzypi, nawet pod mocnym naciśnięciem (w tym miejscu przewaga Volvo nad nową E-klasą jest wręcz zatrważająca). Tak naprawdę jedynym słabym punktem tego auta, jeżeli chodzi o wykonanie, jest bagażnik. Wyłożono go cienkim i łatwo brudzącym się materiałem, który bardziej pasowałby do auta budżetowego, niż limuzyny prezesa. Górnej części przegrody bagażowej w ogóle niczym nie pokryto. Takie oszczędności w aucie tej klasy wyglądają źle…
Szwedzi słyną z minimalizmu, ale niekoniecznie w motoryzacji, przynajmniej do niedawna. Pamiętacie przeładowaną przyciskami deskę rozdzielczą S80-tki? Muszę przyznać, że lubiłem w niej to, że jeden przycisk odpowiadał tam za jedną funkcję (tak jest dalej w V40, S i V 60 oraz XC60). W modelach: S i V90 w centrum kokpitu projektanci umieścili dotykowy ekran, który przejął rolę przycisków – początkowo bardzo to krytykowałem. Jak się jednak okazało w praktyce, to rozwiązanie nie tylko dobrze wygląda, ale jest również bardzo sprawnym i godnym zaufania towarzyszem każdej podróży. Wbrew pozorom z obsługą poradzi sobie każdy, a kolejne funkcje zostały tak pogrupowane, że szukamy ich wręcz instynktownie – jak w dobrze przemyślanym smartfonie . Producent przygotował też coś dla wiecznych zmarzluchów – po ekranie można śmigać nawet palcem w rękawiczce. Jest też wisienka na torcie. 12-calowy ekran dotykowy to centrum dowodzenia systemu audio od Bowers & Wilkins – moim zdaniem najlepiej grającego audio w samochodzie na rynku. W S90 akustyka jest trochę inna niż w XC90 (niestety gorsza), ale mimo to słuchanie muzyki poważnej przy ustawieniach sali koncertowej w Goeteborgu robi piorunujące wrażenie.
Porównywanie Volvo S90 do sali koncertowej nie ma jednak sensu. Volvo o wiele lepiej odpręża. Doznania dźwiękowe są więc o tyle przyjemniejsze, że słuchając muzyki kierowca i pasażerowie siedzą w niesamowicie wygodnych fotelach. Miejsca jest dużo, zarówno z przodu jak i z tyłu. Nic tylko wsiąść, zatrzasnąć drzwi (robią to z niezwykłą gracją i przyjemnym dla ucha kliknięciem), włączyć ulubiony kawałek i udać się w podróż przed siebie. Tylko zanim odpalicie silnik, pamiętajcie o tym, że za wejście dla płyty CD trzeba dopłacić, więc ulubione kawałki lepiej, żeby znajdowały się na innym nośniku niż krążek…
Przyjemności z jazdy nie zakłóci na pewno jednostka napędowa. Ok, można się czepiać, że Volvo zrezygnowało z silników 5-, 6- i 8-cylindrowych, ale kijem Wisły nie zawrócimy. Witamy w XXI wieku. Zamiast więc narzekać, skupmy się na tym, co 2-litrowa, podwójnie turbodoładowana jednostka wysokoprężna o mocy 190 KM potrafi. A moim skromnym zdaniem nie mam sensu dopłacać do 2-litrówki z wyższą mocą. Silnik jest niesamowicie elastyczny, bardzo cichy i zapewnia więcej niż przyzwoite osiągi. Od 0 do 100 km/h auto rozpędza się w 8,2 sekundy, co jest wynikiem gorszym o 0,9 sekundy od przyspieszenia Mercedesa E-klasy o porównywalnej mocy, którym ostatnio jeździłem, ale w ogóle tego nie czuć. Za kierownicą Volvo to świat bowiem zwalnia – ruch na drogach wydaje się bardziej płynny i spokojniejszy. Silnik dba też o samopoczucie kierowcy na stacjach benzynowych – średnie spalanie podczas testu momentami spadało poniżej 7 litrów.
Dodajmy do tego absorbujące prawie każdą dziurę, częściowo pneumatyczne (z tyłu – opcja za dopłatą) zawieszenie, i to mimo 20-calowych felg zamontowanych w testowanym egzemplarzu (dostępne są też 21-calowe). Kierowca może wybierać spośród trzech trybów regulujących pracę elektrycznego wspomagania, zawieszenia oraz reakcji na wciśnięcie gazu i hamulca. Osobiście przez cały test preferowałem ustawienia komfortowe. Dlaczego? Bo to auto nie jest typem ścigacza. Przyjemność czerpie tutaj się nie z pisku opon i szaleńczo pokonywanych serpentyn, ale z komfortu, który nie odbiera pewności prowadzenia, ale odbiera chęć wyciskania z auta siódmych potów. S90 jest samochodem zrobionym dla miłośników jazdy, przeżywania, kontemplowania każdego kilometra. Również tego głupkowatego uśmiechu zza kierownicy. Wiecie o co chodzi – taki uśmiech, jaki mają panowie w reklamach samochodów. Volvo dodaje go w pakiecie, tym razem zupełnie za darmo.
Ten samochód koi nerwy lepiej niż najlepsza tabletka na uspokojenie.
Na koniec zostawiłem ciekawostkę, z którą po raz pierwszy w życiu postanowiłem się zmierzyć. Odbierając Volvo S90, dostałem hasło do aplikacji OnCall. Chociaż na moim smartfonie rzadko gości jakaś apka, zaryzykowałem i nacisnąłem „pobierz”. Po zalogowaniu okazało się, że za pomocą telefonu mogę dowodzić pięciometrową limuzyną. Dosłownie! Włączanie silnika z odległości – nawet bardzo dużej, blokowanie i odblokowywanie zamków czy ustalanie pozycji auta to tylko niektóre możliwości. Można też sprawdzać przebytą trasę, monitorować zużycie paliwa, włączyć ogrzewanie w aucie… Co istotne ta aplikacja w razie wypadku czy innego zdarzenia drogowego pomoże kierowcy szybko i sprawnie wezwać pomoc drogową czy karetkę. XXI, a nie mówiłem?
We wstępie napisałem, że Szwedzi utrudnili sobie zadanie na przyszłość. Dlaczego? Bo Volvo S90 jest tak genialnym, tam dopracowanym i tak ładnym autem, że nie wyobrażam sobie trudności, z którymi będą musieli zmierzyć się inżynierowie tworzący jego następcę. Na szczęście nie muszą się spieszyć. Póki co, S90 i V90 na ulicach prawie nie ma, więc ja za każdym egzemplarzem odwracam się jak za piękną kobietą o niebiańskich kształtach. Volvo, dziękuję za odwagę i prostą formę, dziękuję za coś wyjątkowego. Tylko zróbcie coś z tym filcem w bagażniku…
Adam Gieras
fot. Adam Gieras Fotomotografia
Wygląd: | [usr 10] |
Wnętrze: | [usr 10] |
Silnik: | [usr 10] |
Skrzynia: | [usr 9] |
Przyspieszenie: | [usr 9] |
Jazda: | [usr 9] |
Zawieszenie: | [usr 10] |
Komfort: | [usr 9] |
Wyposażenie: | [usr 9] |
Cena/jakość: | [usr 8] |
Ogółem: | [usr 9.3 text=”false” img=”06_red.png”] (93/100) |
Dane Techniczne:
Silnik: R4
Pojemność: 1969 cm3
Moc: 190 KM KM/4250 obr./min.
Moment: 400 Nm/ 1750 – 2500 obr./min.
Skrzynia biegów: automatyczna, ośmiobiegowa
0-100 km/h: 8,2 s.
Prędkość max.: 230 km/h
Napęd: przedni
Cena ok: od 229 400 zł, egzemplarz testowy: 320 020 zł
Komentarze 3