Transporter to synonim wolności, przedsiębiorczości i jakby nie patrzeć ikona wśród aut dostawczych. Kolejna generacja: T7 – odkrywa to co przynosi współpraca dwóch potentatów na rynku aut dostawczych. Jak Wam się widzi takie połączenie i na ile ten mariaż możemy uznać za udany?
Nie tak dawno testowałem mój ulubiony dostawczy wytwór producenta z Wolsfburga. Amarok, bo o nim mowa, to klasa sama w sobie. Auto ocierające się o perfekcję, a gdy przypomnę (bo chyba już czytałeś mój test Amaroka – prawda), że powstał przy współpracy z Fordem mogliśmy się spodziewać najbardziej wysublimowanego auta dostawczego w klasie. Nie inaczej jest w przypadku Transportera. Oczekiwania względem flagowego, dostawczego modelu VW, są całkiem duże, ale czy dzięki – co by nie powiedzieć poważnej współpracy z amerykańskim producentem z Dearborn, Transporter nie straci na indywidualności a jedynie jeszcze mocniej zarysuje swoją poważną pozycję na rynku mniejszych dostawczaków?!
Tak więc – na tapet wskakuje nowy, pachnący Volkswagen Transporter T7 w niebyle jakiej wersji PanAmericana. Z zewnątrz na pewno nie jest to chamskie przeklejenie znaczka. Design T7-ki został sprytnie przemodelowany aby ukryć pochodzenie, ale również spójnie połączyć nowego Transportera z resztą stawki modelowej niemieckiego producenta.
Główne zamiany? Zdecydowanie z przodu. Zderzak oraz grill nieco zamykają formę, nie uwidaczniając większych wlotów powietrza. Poza tym maska oraz bardziej poziomo ustawione reflektory ugrzeczniają odbiór nowego Transportera. Z tyłu zmiany są już raczej symboliczne. Światła z tyłu są najmocniej odróżniającym elementem. Poza tym drobnostki i detale!
PanAmericana – w dostawczaku!
Wersja, która idealnie pasuje do kolaboracji z amerykanami – PanAmericana – postrzegana jest jako ta bardziej dopracowana, bogatsza pod względem wyposażenia, ale również nieco bardziej elegancka pod względem wizualnym. W tej kwestii mam szczery niedosyt. Zewnętrznie czarne zderzaki oraz listwy progowe przywołują, przynajmniej we mnie, wrażenie bieda wersji. Sporych rozmiarów emblemat PANAMERICANA umieszczony w drugiej części nadwozia, przy tylnej osi – średnio ratuje sprawę. Auto ma klimat, ale nie wiem czy w tej wersji takie odróżnienie to jednak nie jest zbyt mało. O przepraszam – tylne lampy LED premium oraz felgi ze stopów lekkich we wzorze „Monte Carlo” zamykają listę dodatków do bazowej wersji Furgon – oczywiście tych widocznych z zewnątrz.
Wnętrze zostało okraszone już nieco wyraźniej – na pierwszy ogień – rewelacyjny fotel kierowcy z regulacją w ośmiu płaszczyznach oraz fotel pasażera z regulacją 6 płaszczyzn. Co więcej oba miejsca wyposażone w ogrzewanie, ale również dedykowaną tapicerką dla tej właśnie odmiany. Względem wersji Furgon, PanAmericana zyskała ponad to mulifunkcyjną kierownicę obszytą skórą ekologiczną.
Zdolności transportowe
Konfigurator Transportera pod względem specyfikacji przewozowej jest raczej prosty. Możemy wybrać spośród dwóch wersji – krótkiej L1 oraz długiej L2. Długość krótszego wariantu wynosi 5184 mm przy długości paki za pierwszym rzędem siedzeń 2602 mm. DMC w dowodzie określona jest na 2.8 tony, a zestawiając to z masą własną (1962 kg – 2061 kg) w zależności od wersji silnikowej oraz skrzyni biegów na pakę możemy wrzucić od 739 kg do 838kg.
Masa przyczepy z hamulcem najazdowym wynosić może 2.7-2.8 tony.
Drugi wariant – długi – liczy sobie 5584mm, a więc jest dłuższy od wariantu bazowego o 40 cm. Długość przestrzeni użytkowej wynosi zatem 3002 mm. DMC dla tego wariantu wynosi 3025 kg, a więc przy masie własnej 1971-2108 kg zdolności transportowe wynoszą 917-1054 kg. DMC przyczepy jest identyczne jak w wariancie L1.
Wrażenia z jazdy
Poprzedni transporter jeździł bardzo dobrze, jednak czuć było roboczy klimat. Za sprawą mariażu z Fordem, auto zyskuje nową odsłonę. Gdyby nie gabaryty, wysokość siedziska i ściana grodziowa postukująca raz po raz można by zatracić wrażenie jazdy blaszakiem. Auto prowadzi się bardzo przyjemnie, układ kierowniczy jest bardzo responsywny, resorowanie płynne i nieco miększe niż przyzwyczaiły mnie inne dostawczaki. Nie chce też pisać, że najnowszy Transporter zostawia konkurencję daleko w tyle – on jedynie sprawnie akcentuje swoją niezachwianą pozycję w Polskich i Europejskich firmach – nie jadąc jedynie na legendzie.
Wracając do auta – ergonomia przedziału pasażerskiego jest na wysokim poziomie. Deska typowo volkswagenowska, kierownica znana i lubiana – pozbawiona gładzików, a więc super. Poza tym tablet do obsługi pokładowych urządzeń – tutaj nie mamy czegoś wow – tego jeszcze nie było – a przepraszam efekt wow robi lusterko wsteczne – obraz z kamery umieszczonej na tylnych drzwiach wyświetlany jest na lusterku wstecznym. Pomysł prosty, ale wykonanie świetne – obraz jest czysty, niemal jak z gry. W nocy jakość obrazu imponuje – jednym słowem to było to na co czekałem, a że kamera wylądowała na środku drzwi z tyłu – no cóż – ma to swój klimacik.
Wersje i cennik
Stricte dostawcze wcielenie Transportera występuje w trzech wersjach – Furgon, PanAmericana oraz najbardziej doposażona – Furgon Edition. Cennik otwiera kwota 154 770 zł bez VAT za bazowa wersję. Dopłata do testowanej wersji wymaga wysupłania z portfela niespełna 8 tysięcy złotych. Topowa wersja, gdzie zderzaki oraz lusterka są lakierowane w kolor nadwozia wymaga dopłaty nieco ponad tysiąca złotych względem opcji PanAmericana. Ponadto Transporter może mieć zabudowę „brygadową”, a więc kolejny rząd pasażerski oraz skróconą pakę!
Silniki
Pod względem dostępnych jednostek silnikowych Ford nie podzielił się jednak wszystkim. Oferta Forda Transita Custom jest zdecydowanie bogatsza. Pod maskę może trafić benzyniak z hybrydą typu plug-in, trzy jednostki wysokoprężne oraz nawet dwa warianty napędu elektrycznego. W Transporterze sprawa jest prosta 150 KM lub 170 KM TDI w wariancie przednionapędowym lub 4Motion. I to tyle – czy czegoś brakuje?
Z mojego punktu widzenia nie, ale ja nie wybrałbym napędu elektrycznego w dostawczaku – w moim odczuciu jest to skazywanie auta na ściśle skategoryzowane przeznaczenie, a jak wiemy – prowadzenie biznesu to istny roller coaster – a więc po co ograniczać się jeszcze tu? Wizerunkowo – ok, jeśli napęd elektryczny ma sens dla Twojego biznesu tak w kwestii wizerunku i „darmowej” reklamy lepiej wziąć ID.Buzza – ten zdecydowanie szerzej otwiera oczy!
W świecie motoryzacji współpraca pomiędzy markami nie jest niczym nowym. Nie mniej jednak gdy współpraca przynosi efekty w zakresie rozwiązań technologicznych, ale pozostawia pewną „indywidualność” po stronie konkretnego modelu – może to być sytuacja WIN-WIN. Jak to będzie w rozgrywce koncernów?
Tego nie wiem i w zasadzie nie mi wyrokować. W kwestii Transportera – obawiałem się, że mariaż wpłynie na odejście od legendy, ale nie… Prawda jest taka, że Transporter nieco się zmienił, ale pokusiłbym się o nazwanie tej zmiany – na plus! Prowadzenie jest bardzo osobowe, przyjaźniejsze, prostsze? Na pewno T7 to solidna propozycja, której pominięcie na etapie wyboru auta to duży błąd.
Tekst i zdjęcia: Bartek Kowalczyk
Zdjęcia Volkswagen Transporter – PanAmericana
Volkswagen Transporter – dane techniczne:
Silnik: Diesel, R4
Pojemność: 1996cm³
Moc: 170KM
Maksymalny moment obrotowy: 390Nm
Skrzynia biegów: automatyczna
Cena: od 154 770zł (netto), egzemplarz testowy około 198 720 zł (netto)