Volkswagen Tiguan Allspace nie przebił się do świadomości klientów. Ba, niektórzy nawet nie byli świadomi, że takowy modeli istnieje. Stąd też niemiecka marka postanowiła go uśmiercić. Jego miejsce zastąpił Volkswagen Tayron, który niedawno trafił w moje ręce. Czy tym razem zdoła podbić serca klientów?
Volkswagen szukając nazwy dla następcy Tiguana Allspace nie musiał szukać daleko. Zajrzał do projektów produkowanych na lokalne rynki i wybrał Tayrona, którego mogliśmy kupić w Chinach od 2018 roku. Oczywiście niemiecka marka doskonale zdawała sobie sprawę, że warto by było wyróżniać jakoś nowy model, aby nie byłaby to po prostu wydłużona wersja Tiguana, którą był właśnie Allspace. Tak też spojrzeli na swój projekt zmienili delikatnie reflektory, a także zaserwowali zwężoną listwę łączącą przednie reflektory, które również zostały delikatnie zmodyfikowane. Do tego dorzucili węższy pasek z tyłu oraz podświetlane emblematy. I tak też narodził się Tayron.
Cóż.. wizualnie nie jest to kwintesencja geniuszu niemieckiego producenta, a raczej delikatna korekta innego projektu. Widzimy to również w wersji R-Line, gdzie w tym wariancie Tiguana i Tayrona zderzak jest po prostu identyczny. Prawdę mówiąc największym wyróżnikiem jest wydłużone nadwozie o dodatkowe 23 cm, aby móc pomieścić dodatkowy rząd siedzeń. Całościowo projekt nie jest zły, aczkolwiek mi osobiście brakuje w nim nieco więcej charakteru. Jest to bolączka wszystkich Volkswagenów, które są według mnie zbyt nudne wizualnie. Z drugiej jednak strony decydujesz się na Volkswagena, to doskonale wiesz, co dostaniesz. Zabrakło mi także końcówki wydechu, która została ukryta pod zderzakiem. Cóż…. przynajmniej nie dostaliśmy fałszywych końcówek, od których producenci powoli odchodzą.

Wnętrze przyzwoite, ale bez niespodzianki
Wnętrze także nas niczym nie zaskoczy. Dostaliśmy typowy volkswagenowski projekt z ogromnym, ponad 15-calowych ekranem oraz zestawem cyfrowych zegarów, które oferują nam duże możliwości personalizacji. Jak dla mnie Volkswagen mógł wykorzystać lepszej jakości materiały lub też zadbać o ich lepsze spasowanie. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na cenę testowanego egzemplarza, która opiewa na prawie 300 000 złotych. Tak więc nie jest to tania zabawka. W samym interiorze dostaliśmy sporo oświetlenia ambientowego, które znalazło się też na desce rozdzielczej oraz boczkach drzwi. Wieczorami i w nocy wygląda to naprawdę dobrze. Coś za co muszę pochwalić Volkswagena to zrezygnowanie z jakiejkolwiek formy dotykowych przycisków na kierownicy. Zamiast nich dostaliśmy klasyczne rozwiązanie.
Kolejne pokrętło znajdziemy na tunelu środkowym, jednak służy ono wyłącznie do zmiany trybów jazdy oraz głośności systemu inforozrywki. Niestety klimatyzację obsługujemy poprzez centralny wyświetlacz, jednak tuż po nim znalazły się dotykowe, podświetlane suwaki. Osobiście wolałbym klasyczny panel lub fizyczne pokrętła jak w Skodzie Kodiaq, aczkolwiek nie można mieć wszystkiego. Do tego mamy kilka schowków, HUD oraz bardzo wygodne, wentylowane i podgrzewane fotele z funkcją masażu. Te ostatnie oceniam bardzo pozytywnie.
Podobnie jak centralny wyświetlacz. Co prawda jest on ogromny i dominuje w kokpicie, to sam system jest bardzo przejrzysty i intuicyjne. Jednak, co ważniejsze, system działa bardzo sprawnie, czego nie można powiedzieć o każdym infotainmencie. Jeżeli jednak zbyt długo będziemy z niego korzystali podczas jazdy, to samochód uzna, że trzeba zakończyć te zabawę i chwilowo go zablokuje, aby kierowca skupił się na drodze. Coś do czego mógłbym się przyczepić do kamera cofania. Względem przedniej kamery jest ona po prosty tragiczna. Odczujemy to szczególne podczas wieczornej jazdy lub przy gorszej pogodzie. Jak dla mnie Volkswagen znacząco zaniedbał ten element.

A przestrzeń i bagażnik?
Na to nie mogłem narzekać. Volkswagen Tayron oferuje nie tylko wystarczająco miejsca dla kierowcy i pasażera zasiadających na przednich fotelach. Na brak miejsca nie mogą narzekać osoby zasiadające na tyle. Zapewne gorzej przedstawiałaby się sytuacja w trzecim rzędzie siedzeń. Ten jednak nie jest dostępny dla hybrydy typu plug-in. Ze względu na akumulator nie ma szans, aby dorzucić dodatkowe dwa fotele. Jednak dzięki temu dostaliśmy ogromny bagażnik. Oczywiście, w związku z tym, że jest to hybryda, to tego miejsca jest nieco mniej. Niemniej jednak nadal 705 litrów przestrzeni załadunkowej jest jak najbardziej wystarczające. Do tego po złożeniu tylnych siedzeń otrzymujemy 1915 litrów. Dorzućmy do tego niemal płaski próg załadunkowy, wysuwane haczyki oraz kilka schowków. No i nie zabrakło gniazdka 12V oraz opcjonalnej przetwornicy 230V. Nadmienię także, że sam Tayron mierzy 4792 mm długości, 1866 mm szerokości oraz 1666 mm wysokości. Do tego może pochwalić się rozstawem osi mierzącym 2789 mm.

Dynamika i spalanie godne pochwalenia
A jak się jeździ nowym Volkswagenem Tayronem? Otóż.. bardzo przyjemnie. Volkswagen dobrze zestroił adaptacyjne zawieszenie przez co samochód świetnie wyłapuje nierówności. Oczywiście możemy sobie ustawić twardość zawieszenie, jednak nadal będzie ono bardzo komfortowe. Tak samo nie mam zastrzeżeń do jego układu kierowniczego, czy dynamiki układu napędowego. Na pokład testowanego przeze mnie egzemplarza trafił 1,5-litrowy benzyniak oraz 116-konny silnik elektryczny. Łącznie mamy do dyspozycji 272 KM mocy, co jest w zupełności wystarczające. Samochód jest elastyczny i zrywny, a pierwsza setka wskoczy na licznik w zaledwie 7,3 sekundy. Do tego dostajemy akumulator o pojemności netto 19,7 kWh. Z kolei same przejścia z silnika elektrycznego na spalinowy są niemal niezauważalnie. Nie odczujemy przy tym żadnych szarpnięć. Do tego dostajemy bardzo dobre wygłuszenie.
Świetnie prezentuje się także spalanie tego samochodu. Volkswagen Tayron w wersji hybrydowej zużywał na autostradzie jedynie 6 litrów oraz 2.3 kWh. Z kolei na drogach krajowych korzystał w dużej mierze z silnika elektrycznego, dzięki czemu zużywałem tylko 0,7 litra oraz 17,4 kWh. Z kolei w mieście operował wyłącznie na prądzie zużywając jedynie 12,5 kWh. Tak więc są to bardzo dobre wyniki jak na ten rozmiar samochodu. Średnie spalanie podczas całego mojego testu, gdzie jeździłem również z rozładowanym akumulatorem wyniosło 7,5 litra oraz 4,3 kWh, gdzie połowę czasu spędziłem na autostradzie.

Myślisz nad Tiguanem? Kup Tayrona
Zdecydowanie gorzej oceniam cennik Tayrona. Podstawowa wersja startuje od kwoty 180 000 złotych, a wariant R-Line to już wydatek rzędu 229 690 złotych. Z kolei za testowany przeze mnie wariant zapłacilibyśmy blisko 290 000 złotych. Co więcej, w hybrydzie typu plug-in nie dostaniemy ani napędu na obie osie, ani opcjonalnego trzeciego rzędu siedzeń. Tym samym, jeśli chcemy mieć 7-osobowego Tayrona o podobnej specyfikacji, to musimy zdecydować się albo na mocniejszego benzyniaka lub diesla i dopłacić do niego blisko 10 000 złotych oraz kolejne 4 500 złotych za dwa opcjonalne fotele. Tym samym wchodzimy już na terytorium większego Tuarega. No, chyba że wystarczy nam słabszy benzyniak, to zmieścimy się w kwocie 290 000 złotych. Nadal dosyć sporo.
Z drugiej jednak strony mniejszy Tiguan w wersji R-Line kosztuje 222.590 złotych. Tym samym za dodatkowe 7 000 złotych dopłaty do Tayrona dostajemy nie tylko większy i praktyczniejszy bagażnik, lecz również nieco lepiej sklecony samochód. Tak też uważam, że są to dobrze zainwestowane pieniądze, a sama różnica wręcz marginalna. No i jest oczywiście jeszcze Skoda Kodiaq, która jest bratnim modelem dla Tayrona. Czeska interpretacja tego modelu wygląda według mnie zdecydowanie lepiej i do tego ma fizyczny panel od klimatyzacji…. no i wydamy na nią nieco mniej.
Całościowo oceniam Volkswagena Tayrona pozytywnie. Nadal jest to po prostu wydłużony Tiguana, jednak taki był jego zamysł. Wielu ludzi doceni styl Volkswagena oraz przewidywalność tego modelu. Nie jestem miłośnikiem takich samochodów, jednak nie mogę powiedzieć, że jest to wina Tayrona. Mnie nie porwał, jednak wielu klientów będzie z niego bardzo zadowolonych. Oczywiście muszą oni przełknąć kiepską kamerę cofania, czy też interkom, który wywołuje drażniący pogłos we wnętrzu. No i zapłacą za swój samochód duże pieniądze.
Damian Kaletka
Zdjęcia Volkswagen Tayron R-Line:


































Dane techniczne Volkswagen Tayron R-Line:
Silnik: R4, turbodoładowany, hybryda plug–in
Pojemność: 1498 cm3
Moc układu: 272 KM
Maksymalny moment obrotowy układu: 400 Nm
0–100 km/h: 7,3 s
Prędkość maksymalna: 215 km/h
Skrzynia biegów: automatyczna, 7 – biegowa
Cena: 229.690 zł (wersja R-Line), testowany egzemplarz: 290.000 zł
Zajrzyjcie również na nasz kanał na YouTube:







