Elektryki można lubić lub nienawidzić, ale obiektywnie można stwierdzić, że wyróżniają się zazwyczaj odmienną stylistyką, zaczepnymi detalami. Nieco inaczej sprawa się ma w przypadku ID Buzza, ale czy aby na pewno? Zapraszam!
ID.Buzz mimo, że debiutował ponad 3 lata temu, wciąż jest rzadkim gościem na polskich drogach. Jest jak ten jeden najsmaczniejszy cukierek, z emocjami szukany w paczce ze słodkościami. Analogia nie jest przypadkowa, bowiem ten jeden i w zasadzie jedyny model Volkswagena można nazwać słodziakiem. Auto przywołuje na myśl genialny, ale również kultowy model Volkswagena – T2 lat 70-tych minionego wieku. Mi jednak zalatuje również autem z Scooby-Doo z popularnej kreskówki z przesympatycznym psiakiem. Na jakie porównania by się nie zdobyć, zerknijmy chłodnym okiem na auto.

Dobrze spasowany garnitur
ID.Buzz ściąga wzrok odważnym designem i nowoczesną kreską projektantów. Za sprawą proporcji i przerysowanych detali auto zjednuje serca przechodniów i tych motoryzacyjnych freeków, którzy są w stanie wybaczyć, że ID.Buzz jest czystej krwi elektrykiem. W bazowym wariancie auto mierzy 4712 mm długości, jednak w tej wersji mamy do czynienia jedynie z konfiguracją przeznaczoną dla 5-ciorga podróżnych. Za sprawą wersji nadwozia „LWB”, a więc wersji long, mamy do dyspozycji 25 cm dłuższe nadwozie oraz podobnie rozstaw osi rozrósł się do 3239 mm. Na co to komu? Dzięki temu auto dysponuje zwiększoną przestrzenią bagażową oraz możliwością montażu trzeciego rzędu siedzeń.

ID.Buzz LWB GTX
Nasza testówka to właśnie ten ostatni wariant – wersja LWB z nadwoziem przeznaczonym dla 7 osób. Nie mniej jednak to nie koniec wariacji, gdyż poza akronimem LWB, auto posiada w nazwie kolejny mroczno tajemniczy akronim GTX. Dla podejrzliwych – jeśli w głowie kręci się coś blisko GTI lub GTD – bingo, bowiem GTX to określenie topowej wersji, serwującej poważniejsze osiągi, sportowy charakter ale wciąż praktyczność vana z wszechstronnym wnętrzem i technologią. Z zewnątrz GTX charakteryzuje się dodatkami w kolorze czarnym, większą osłoną chłodnicy oraz trójkątnymi światłami do jazdy dziennej. Połączenie z czerwonym, krwistym lakierem – elektryzuje, a nawet nie weszliśmy jeszcze do środka!

Krato, gdzieś Ty jest…
Trzyliterowy akronim to nie tylko zapowiedź emocji i szybszego bicia serca za kierownicą. Poza prędkością oraz jeszcze lepszym prowadzeniem topowe wersje rozpoczynające się na „G” serwują dedykowane wzornictwo – tapicerki, wykończeń i detali. I tak w GTX w ID.Buzz producent z Wolsburga nie zaproponował typowej niegdyś Volkswagenowskiej kraty, a zamiast tego sportowe fotele pokryte zostały czarną tapicerką ze wzornictwem zbliżonym do rombów lub diamentów. Oczywiście nie mogło zabraknąć kontrastowego przeszycia w kolorystyce czerwieni oraz dużego napisu GTX na oparciach foteli.

W ślad za kolorystyką foteli podsufitka została zachowana również w czerni, okalając ogromne okno dachowe oferujące rozwiązanie „Smart Glass”. Jedno przesuniecie palcem i wielki świetlik dachowy przyciemnia się – robi się białawy nieco niczym lusterko fotochromatyczne. Stylistycznie całość dopełnia poręczna kierownica, której zdobienia jasno wskazują z jakiej wersji pochodzi. O ile czerwoną nic można znaleźć wszędzie, tak zwieńczenie koła kierownicy w kolorze srebrno czerwonym – jasno wskazuje, że reprezentuje najmocniejszą wersję GTX.

Bus czy autobus
Wycieczka po konfiguratorze kieruje zasadne pytanie czy wariant z trzecim rzędem ma sens. Dobre pytanie! Oczywiście z przodu jest najwygodniej i naturalnie miejsca jest najwięcej. Fotele z przodu są mega wygodne. Zawdzięczamy to elektrycznej regulacji siedziska oraz oparcia w 12 kierunkach. Poza tym oczywiście fotele są podgrzewane, oferują masaż, który nomem omen jest sensowny.

Dostęp do wnętrza, a w zasadzie drugiego rzędu jest prosty – jedno delikatne pociągnięcie klamki, a co by nie powiedzieć spore drzwi najpierw kierują się na zewnątrz auta, aby finalnie przejechać do końca pojazdu. Sterowanie elektryczne dostępne jest zarówno z zewnątrz jak również z pozycji kierowcy czy pasażera z drugiego rzędu. A czym charakteryzują się te miejsca? Drugi rząd nie ustępuje szczególnie pierwszemu pod kątem wygody i przestrzeni. Tutaj znajdziemy trzy oddzielne siedziska, które są podgrzewane, ale o masażu należy zapomnieć, podobnie jak o elektrycznym sterowaniu siedziska i oparcia. Miejsca na nogi pod dostatkiem, a nad głową jest go jeszcze więcej.

Oczywiście najbardziej kontrowersyjny jest trzeci rząd – najczęściej przeznaczony jako miejsce awaryjne, dla dzieci, albo dla pijanych znajomych, którym jest już wszystko jedno czym i gdzie jadą. W ID.Buzz, nie jest to takie jednoznaczne. Musimy się zmierzyć z utrudnionym wchodzeniem przez odchylenie oparcia skrajnego siedziska drugiego rzędu, ale miejsca po zajęciu fotela jest sporo i trudno nazwać je – „za karę”. Pod względem miejsca nad głową – w zasadzie nikt nie będzie narzekać, w skrajnej pozycji wychylenia drugiego rzędu, w trzecim rzędzie może go odrobinę brakować na nogi. Gdybym miał jasno wskazać – to w mojej opinii bliżej im do pełnoprawnych miejsc.

Napęd, silnik, bateria
ID.Buzz w wersji GTX dysonuje napędem na cztery koła 4MOTION. Napęd oferowany jest za sprawą zespołu dwóch silników elektrycznych, po jednym na każdej z osi. Motor przedniej osi generuje 80 kW czyli około 107 KM oraz 134 Nm, a drugi, umieszczony na tylnej – 210 kW – około 282 KM i 560 Nm. Moc systemowa całego układu wynosi więc 250 kW – 340 KM oraz 560 Nm. Prędkość maksymalna ograniczona ograniczona jest elektronicznie do 160 km/h, natomiast sprint do pierwszej setki wynosi 6.4 sekundy.

Dobra – ma to sens?
Elektryczny van oferujący dużo miejsca, 6 lub 7 miejsc siedzących, ciekawy design brzmią jak recepta na rynkowy sukces. Przy słowie „elektryczny” wciąż postawmy znak zapytania, ale ogólnie koncept brzmi bardzo dobrze. Gdy do tego dodamy fajną moc, moment dostępny w zasadzie od „zera” oraz napęd na wszystkie koła – robi się jeszcze ciekawiej. Uważam jednak, że nie należy zbytnio gloryfikować GTX’a bowiem oferuje dużo mocy, która jest w zasadzie dostępna zawsze, ale pod względem osiągów i przyjemności z jazdy taki Golf GTI oferuje więcej radochy z jazdy. Zrozummy się dobrze – nie oczekujmy po niemalże 3-tonowym pojeździe sportowych doznać jak w zwykłej osobówce.

ID.Buzz GTX jest i najpewniej pozostanie „egzotyczną” propozycją na polskim rynku jak auta typu T-Roc R. Mimo, że spełnia oczekiwania stawiane przed autem typu van pod względem wnętrza, przestronności, nowoczesności i technologią na pokładzie, tak bruździ mu niestety napęd, który w Polsce jest kulą u nogi. Dlaczego? O tym poniżej…
Planowanie czy spontan
Posiadanie elektryka, nietraktowanie pojazdu jako miejskiego auta oraz brak możliwości ładowania w domu (najlepiej z fotowoltaiki) nosi znamiona niewolnictwa. Każda podróż powinna być poprzedzona logistycznym planowaniem, a co ze spontaniczną wycieczką? Jeśli masz nerwy ze stali, czemu nie. Niestety, ale w Polsce obiektywnie można uznać, że większe miasta są zeletryfikowane w całkiem dobry sposób lecz dla równowagi – droga głębiej w Polskę jest sporo trudniejsza. Nawet jeśli ładowarka jest to nie można być pewnym, że A – jest czynna, B – nie staniemy w kolejce do podłączenia własnego auta, C – jak już się podłączymy to może i pogadamy z kierowcą innego elektryka przy słupku, ale maksymalny prąd ładowania również podzielimy, a w reszcie D – pooglądamy nowiutkie, zafoliowane słupki, które mogłyby rozwiązać wszystkie 3 wymienione punkty, ale jeszcze nie działają.

To są prawdziwe problemy
Nie jestem przeciwnikiem elektryfikacji i samochodów elektrycznych, ale gdy planowanie spotyka się głupotą i zamiast rozwiązywać problemy sami je tworzymy, to niechęć do elektryków będzie rosła. Najlepszy przykład – ładowarka umieszczona na parkingu podziemnego centrum handlowego – do godziny postój darmowy – po tym czasie do każdej godziny dopłacamy 5 złotych. Czy to ma zmusić do używania najdroższych – najszybszych ładowarek? Nie – ktoś zmienił strategię parkingu, niwelując problem parkowania aut przez dni/tygodnie/miesiące – ale zapomniał, że ładowanie może trwać i kilka godzin na wolniejszych i tańszych ładowarkach.

Staram się jeździć coraz więcej elektrykami, a każdy test odsłania bolączki z którymi mierzą się ich właściciele. Do pełnego podium moich best of the best pozostaje wspomnieć – zamkniętą ładowarkę pod Grudziądzem, która mimo wyświetlania się w aplikacji jak poinformował lokals – nie działa od dawna – operator nie mógł ponoć dogadać się z właścicielem gruntu w sprawie prądu. Ostatni, ale nie mniej istotny – dostęp pod specjalnym nadzorem. Wyobraźmy sobie, że jedziemy autem i szukamy słupków do ładowania, które po chwili możemy dojrzeć za solidnym ogrodzeniem i zamkniętą bramą. Sytuacja miała miejsce pod Wólką Kosowską, gdzie wypada dogadać się z ochroniarzem, który wpuszcza i wypuszcza na teren parkingu i pod ładowarkę. Gdyby nie to, że miałem kilka procent baterii pewnie olałbym sprawę i nie wychodził prosić się o możliwość naładowania, ale kto elektrykiem nie jeździł, ten nie zrozumie determinacji.

Żeby było jasne – wymienione wyżej problemy życia codziennego z elektrykiem są tożsame z każdym jednym samochodem zasilanym prądem. Więcej problematyki mają już tylko auta dostawcze – nie ważne jak duże – podjechanie pod ogólnodostępne ładowarki jest często okupione zajęciem wszystkich miejsc przy ładowarce, a wjechanie na podziemne parkingi jest całkowicie niemożliwe.

Jedno co dotyczy ściśle ID.Buzz i zdaje się, że niezależnie od wersji – felgi. Są bardzo „twarzowe”, dobrze uzupełniają całokształt GTX’a, ale w połączeniu z fabrycznymi oponami nie nie mają żadnej ochrony. Nie trzeba być krawężnikowym ignorantem, aby piękny rant w moment zamienił się w szlif. Krzywo najechana ostra wypukłość na jezdni, koleina czy popularne dziury na drogach mogą zniszczyć ten ładny felunek. Doprawdy nie chodzi o wyolbrzymianie problemu, ale w momencie gdy strach o auto przejmuje przyjemność z jazdy – coś poszło nie tak!
Podsumowanie
ID.Buzz’a można lubić lub się do tego nie przyznawać, ale obiektywnie rzecz ujmując – jest to dorosłe, bardzo udane auto. Na nieszczęście nie będzie to rynkowy hit – dlaczego? Cena oraz to, że jest elektrykiem. O ile kwestie finansowe są sprawą bardzo indywidualną dla nabywcy, a dobrze wyposażony egzemplarz Buzza potrafi kosztować blisko ponad 300 tysięcy brutto, tak kwestii napędu nie da się tak łatwo ominąć. Niestety w Polsce elektryfikacja nie idzie tak jak byśmy chcieli. Coś robimy, ale bez ładu i składu. Infrastruktura nadal wymusza od kierowcy planowanie podróży, a nie rozkoszowanie się pięknem kraju i przyjemnością jazdy – a szkoda, bo ta w ID.Buzz GTX jest na bardzo wysokim poziomie. Aż do momentu kiedy trzeba zacząć myśleć o ładowaniu.
Tekst i zdjęcia: Bartek Kowalczyk
Volkswagen ID.Buzz GTX – zdjęcia:



























































Volkswagen ID.Buzz GTX – dane techniczne:
Silnik: Elektryczny
Moc: 340 KM
Maksymalny moment obrotowy: 560 Nm
Skrzynia biegów: elektryczna, 1-biegowa
Cena: od 262 600 zł (Netto), egzemplarz testowy 326 330 zł (Brutto)







