Nowy Golf wprawił mnie w zakłopotanie. Kompakt z Wolfsburga pod wieloma względami zmienił się nie do poznania, ale czy to wyjdzie mu na dobre?
Od razu powiem to, co mi się narzuca: ostatni raz tak dużą rewolucję Golf przeszedł w 1991 r. przy okazji debiutu III. generacji. Wtedy Golf II, który był właściwie gruntownym liftingiem pierwszego Golfa z 1974 r., wyszedł raz na zawsze z archaizmów do nowoczesności. Znacznie poprawiło się wzornictwo, poziomy wyposażenia i wizerunek auta. Teraz mam wrażenie, że zamysł był taki sam. Jeśli do tej pory uważaliście, że Golf jest nudny, nijaki, do bólu poprawny i przez to podoba się wszystkim, to teraz możecie zmienić zdanie. Nowa generacja popularnego kompaktu znacznie bardziej polaryzuje publikę niż poprzednicy.
Szarość z zewnątrz, szarość w środku
To trochę ironia, że dostałem do testu Golfa w odcieniu lakieru Szary Dolphin. Właśnie ten samochód kojarzy mi się z przeciętnością i szarością polskich dróg obok bratnich modeli Skody. A przecież w ofercie są fajne odcienie lakieru jak Atlantic Blue czy Lime Yellow. Jakby tego było mało Volkswagen sam siebie strollował, bo z boku auta jest napis Style jakby to był jakiś ponadprzeciętny styl. A to przecież Golf, który stylistycznie zubożał zamiast nabierać blasku. Nie wiem dlaczego, ale z przodu ten samochód jest jakiś upośledzony w odróżnieniu od swojego poprzednika, którego uważam za poprawnego. Z tyłu to samo. Rozumiem upodobnienie do nowego Volkswagena ID.3, bo to teraz jest najbardziej promowany model, ale to wszystko wygląda jakby Golf był chińską podróbką samego siebie.
To na pierwszy rzut oka, bo za drugim spojrzeniem zaczynam dopiero dostrzegać pewne szczegóły. Podobają mi się lusterka i sposób ich osadzenia na drzwiach. Dobrze, że zachowano charakterystyczny dla Golfa wygląd słupka C, którego kształt składa się z dwóch równoległych linii. To detal, który po raz pierwszy pojawił się właśnie we wspomnianym Golfie III i jest kultywowany do tej pory. Dostrzegam fajnie zrobione, ‘technologiczne’ wnętrza lamp przednich i tylnych. Wszystkie wykonane są w technologii LED i w nocy robią niezłe wrażenie.
Po otwarciu drzwi znowu szarość. Tapicerka z materiału i alcantary nie wygląda porywająco tym bardziej z szarymi plastikami i szarymi elementami ozdobnymi. Nic tylko walnąć głową o kierownicę ze smutku, który mnie ogarnął na ten widok.
Ekranizacja wszystkiego
Po zajęciu miejsca z przodu trudno nie zauważyć, że Golf stylistyką nawiązuje chyba do najnowszych modeli smartfonów. Ekrany i dotykowe panele zdominowały całą deskę rozdzielczą i tylko na tunelu centralnym zostały jakiekolwiek fizyczne przyciski. Przypuszczam, że to kwestia jakichś przepisów, że musiały zostać. Wygląda to bardzo minimalistycznie i efektownie w sensie technologicznym. Od strony materiałów to niestety ta sama półka co dostawcze Caddy z dużą ilością elementów piano black. Ja bym dostał szału, bo kurz jest widoczny nie tylko na ekranach, ale także na wszelkich elementach dotykowych. Plus za to, że to minimalistyczne podejście idzie w parze z praktycznością – jest duże miejsce na smartfona i inne drobiazgi, są obszerne kieszenie w drzwiach i schowek przed pasażerem.
Niestety do tej ‘cyfrowej rewolucji’ trzeba się przyzwyczaić i nie da się tego zrobić podczas jazdy. Ja nawet nie potrafiłem zmienić stacji radiowej, nie mówiąc o zabawie kolorami ambientów czy jasności ekranu. Dopiero po jakimś czasie ogarnąłem jak właściwie zobaczyć główne menu na ekranie centralnym. Od tamtego momentu powoli wszystko zaczęło się rozjaśniać i z dnia na dzień dogadywałem się z Golfem coraz lepiej. Mimo to uważam, że zwolennicy klasycznego podejścia do intuicyjności obsługi z poprzednich generacji będą tutaj mocno niezadowoleni. Zniknął nawet montowany od stu lat przełącznik świateł po lewej stronie. Zastąpił go panel dotykowy, który działa dobrze, ale spróbujcie trafić palcem podczas jazdy w tę ikonkę, którą chcieliście. To samo z obsługą klimatyzacji i głośności – trzeba palcem ogładzić odpowiedni panel, żeby wywołać tak prostą czynność, którą bezbłędnie wykonywało się pokrętłem. Komu to przeszkadzało?
Golf zyskał wersję silnikową mild hybrid eTSI
Popularny silnik benzynowy 1.5 TSI w ósmej generacji Golfa doczekał się połączenia z układem miękkiej hybrydy pod warunkiem wyboru wersji ze skrzynią DSG. Oznacza to, że zamiast alternatora i rozrusznika pracuje jeden mały silnik elektryczny, który bezgłośnie uruchamia motor i wspomaga go przy niskich prędkościach. To właśnie ‘elektryk’ zaczyna napędzać koła w momencie, gdy system start/stop dopiero uruchamia silnik benzynowy.
Pod kątem mocy nie ma żadnego benefitu z tytułu miękkiej hybrydy. To nadal jest równe 150 KM, które robi z Golfa w wersji hatchback całkiem żwawe auto zarówno w mieście, jak i w trasie. Jednocześnie eTSI spala o około 10% mniej paliwa niż ta sama jednostka ze skrzynią manualną, a daje lepszą odpowiedź na wciskanie pedału gazu.
Jeśli chodzi o konkrety to spalanie wyszło mi w okolicach 6 litrów na ‘setkę’. To nie był efekt oszczędnej jazdy, bo strasznie spodobało mi się jak auto zachowuje się w trybie Sport i takiego też używałem. Ogólnie ciężko jest wycisnąć z tego auta powyżej 7,5 litra na dłuższym dystansie, więc uważam taki wynik w samochodzie benzynowym za dobry. Przy ostrożnym operowaniu gazem pewnie można się pokusić o wyniki na poziomie niskich ‘5’.
DSG forever!
Nie widzę już najmniejszego sensu poza indywidualnym upodobaniem jeśli chodzi o wybór manualnej skrzyni w Golfie. Ten nowy automat DSG wzbudzał moje obawy, bo już sam wygląd wybieraka biegów sugeruje, że za przełączanie odpowiada komputer. Zniknęła wielka, tradycyjna dźwignia, którą VAG tak długo kultywował. Teraz jest malutki, dość zabawny przełącznik z małymi literkami i to jest super. Działa bez wahania i wygląda estetycznie, a więcej nie wymagam.
Co do samej skrzyni jest piorunująco szybka zarówno przy zmianach w górę, jak i w dół, ale tego się spodziewałem. Nie spodziewałem się, że po odpuszczeniu gazu wpada w taki tryb jaki komputer uważa za optymalny – żeglowanie lub hamowanie silnikiem. Obserwacja jak to działa sugeruje, że auto ‘widzi’ co się dzieje z przodu – przy zbliżaniu się do przeszkody zdecydowanie hamuje biegami, a w innym przypadku wrzuca bieg jałowy i pozwala toczyć się oszczędnie. Ten pomysł bardzo do mnie trafia, a co najważniejsze działa bez najmniejszych problemów.
To właśnie jazdę tym samochodem uważam za najlepszą cechę nowego Golfa. To zresztą rzecz, do której Volkswagen już przyzwyczaił swoich klientów – od lat jest blisko czołówki segmentu w dziedzinie prowadzenia. W nowej odsłonie na szczęście zostały bezpośrednie wrażenia z kręcenia kierownicą, idealna wielkość wieńca i wzorowa pozycja. To zasługa między innymi foteli z elektryczną regulacją ergoActive. Nie mam pewności czy w podstawowej wersji tak samo dobrze się siedzi.
Golf wie lepiej
Kierowca ma do dyspozycji szereg systemów asystujących, ale tylko niektóre z nich faktycznie są przydatne. Do niczego jest system podpowiadający dozwoloną prędkość, który nie umie czytać połowy znaków i mylnie je interpretuje. To istotne, bo jest w aktywnym tempomacie opcja dostosowywania prędkości do odczytów. To tylko prosta droga do znienawidzenia Golfa, więc radzę tego nawet nie włączać.
Cyfrowa natura nowego Volkswagena musi jeszcze dojrzeć. Mój egzemplarz to jeden z pierwszych jakie pojawiły się w naszym kraju i niestety objawiało się to częstymi błędami wyskakującymi bez powodu. W pogodny, ciepły dzień samochód zgłaszał usterkę radaru i wyłączał wszystkie funkcje związane z tym urządzeniem. Zdarzyło mi się to kiedyś w Skodzie, ale jechałem w silnym deszczu i po prostu radar się zabrudził. W przypadku Golfa trudno mi to uzasadnić inaczej niż ‘choroba wieku dziecięcego’.
Tak czy inaczej listę wyposażenia wersji Style trudno opisać innym słowem niż ‘imponująca’. Brakuje na niej dosłownie kilku pozycji, by nie musieć do niczego dopłacać i mieć fajną konfigurację z miejsca. Dorzuciłbym kamerę cofania i wszystkie możliwe czujniki, a także wybór profilu jazdy, bo jestem rozpieszczony i fajnie mi się jeździło w trybie Sport. Niegłupi jest też system Keyless Entry, ale rozbudowywanie kolejnymi pakietami systemu multimediów mógłbym sobie odpuścić. Niepotrzebne mi też światła Matrix LED, zwykłe pewnie też są w porządku.
Oferta nadal jest szeroka
Można narzekać, że jak na klasę kompakt to Golf jest cenowo w połowie drogi do klasy premium. Wystarczy powiedzieć, że testowy egzemplarz przekroczył granicę 140 tys. zł. Mimo to ma jedną bardzo dużą zaletę, że będąc tańszym niż premiumy od Mercedesa czy BMW oferuje podobnie bogate opcje i wyposażenie standardowe. Pod względem techniki napędowej także nie ma się czego wstydzić – lepiej mieć uczciwe 1.5 turbo R4 niż R3 w BMW albo 1.3 z Renault w przypadku A-klasy. Kto chce diesla tutaj także znajdzie coś dla siebie.
Golf przy tym wszystkim pozostaje praktycznym wozidłem rodzinnym. Ma spory bagażnik i wystarczająco dużo miejsca z tyłu, by od czasu do czasu zawieźć teściów na wesele. Właściwie gdyby nie zrobienie całego kokpitu z dotykowych paneli ciężko byłoby się przyczepić do istotnych funkcji samochodu.
No właśnie, samochodu. Ósma generacja kompaktu z Wolfsburga wykonała poważny krok, żeby zostać komputerem na kołach zamiast samochodem z funkcjami komputera. Wygląda nawet na to, że innej możliwości nie ma – bierzesz Golfa takiego jakim jest, albo szukaj gdzieś indziej. Nawet w tych ubogich wersjach kokpit taki będzie, tylko jeszcze bardziej będzie widać kontrast pomiędzy ubogą, a doposażoną wersją.
Podsumowanie – zmiana warty wśród kompaktów?
Moje odczucia z testu są ambiwalentne. Volkswagen wykonał bardzo odważny krok w stronę nowoczesności dodając dotykowe sterowanie wszystkim. Odbywa się to na zasadzie terapii szokowej – od razu wszystko zostało wywalone i zrobione od nowa, a nie metodą małych kroczków. Mam poważne wątpliwości czy to się dobrze przyjmie na rynku, bo VW do tej pory stawiało na zachowawczość. To były samochody, w które się wsiadało i wiedziało od razu co jak działa. Tym bardziej to musi być drażniące dla wcześniejszych klientów Golfa, że teraz ta naturalna cecha zniknęła. Takich rzeczy nie oczekuje się od marki Volkswagen.
Pomimo zastrzyku technologii pod maską i tak nie uważam ‘ósemki’ za ogromny skok do przodu w stosunku do poprzednika. Trochę zmieniony stylistycznie, ale na gorsze, za to trochę poprawiony w kwestii jazdy. Kluczowe jest to jak się czuję w tym samochodzie, bo w nowszym modelu paradoksalnie mam wrażenie, że kosztuje on mniej i jest bardziej tandetny niż poprzednik. Gdy płacisz kupę kasy za rynkową nowość oczekujesz generalnej poprawy, a tu tak nie jest. Chyba czas na zmianę warty w czołówce segmentu kompaktów, a nowy Golf na razie mnie rozczarowuje. Może lifting przyniesie istotną poprawę.
Bartłomiej Puchała
Wygląd: | [usr 6] |
Wnętrze: | [usr 6] |
Silnik: | [usr 9] |
Skrzynia: | [usr 10] |
Przyspieszenie: | [usr 8] |
Jazda: | [usr 9] |
Zawieszenie: | [usr 8] |
Komfort: | [usr 7] |
Wyposażenie: | [usr 9] |
Cena/jakość: | [usr 5] |
Ogółem: | [usr 7.7 text=”false” img=”06_red.png”] (77100) |
Galeria
Dane techniczne:
Silnik: R4, Turbobenzyna + miękka hybryda
Pojemność: 1498 cm³
Moc: 150 KM przy 5000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 250 Nm przy 1500-3500 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, DSG 7b
Napęd: przedni
0-100 km/h: 8,5 s
V-max: 224 km/h
Zbiornik paliwa: 50 l
Cena: Style od 94 690 zł, egzemplarz testowy 141 580 zł