Site icon Motopodprad.pl

Test: Skoda Scala – pomiędzy segmentami

Gdy Skoda wprowadza nowe modele do swojej oferty, zastanawiam się, w którą stronę marka zmierza. I choć na ogół każdy z nich w gruncie rzeczy przypada mi do gustu (choć nie zawsze w 100%) i mam o nim niemal wyrobione zdanie, to w przypadku Scali autentycznie długo się zastanawiałem czy moja krytyczna opinia o niej jest słuszna. Jaka jest Skoda Scala?

Kiedy pojawiła się wiadomość, że Scala zastępuje Rapida, w mojej głowie już wiła się spiskowa teoria dziejów, że fajnie to sobie Skoda wymyśliła. Wprowadzenie „nowego” modelu, czy w rzeczywistości przypudrowanie Rapida? Podsycając trochę atmosferę zacząłem wprost sugerować, że to tak naprawdę nowy Rapid. Osąd ten przywołał sporo komentarzy.

Czyli nie Rapid

Oczywiście można dalej snuć przypuszczenia, że te auta są podobne (choć umówmy się w koncernie znajdziemy mnóstwo elementów wyposażenia pasujących z innych modeli – nawet wcześniejszych), ale w gruncie rzeczy są to dwa inne modele, zaczynając od tego, że zbudowane są na dwóch technologicznie innych płytach podłogowych. Scala bazuje na płycie AO MQB i jest zarówno szersza, jak i dłuższa od Rapida.

Nie będę ukrywał, że od początkowych szkiców i pierwszych modeli produkcyjnych, Scala zaczęła mi się naprawdę podobać. Do tego stopnia, że zaczynam drżeć o Fabię, czy przypadkiem nowa koleżanka jej nie „uśmierci”. Tym razem projektanci naprawdę przyłożyli się do swojej pracy i ten model wygląda wręcz perfekcyjnie. Przód nie jest zepsuty dziwnymi światłami, a tył jest wręcz sztuką samą w sobie.

I tak jak to w życiu bywa, nie wszystko jest jednak tak piękne. O ile wygląd zewnętrzny jest zjawiskowy, to w środku zabrakło tego czegoś. Nie jest źle, ale jednak coś mi tu przeszkadza. Na pierwszy rzut oka w środku mój umysł dalej podpowiadał, że coś tu jednak jest z Rapida (podobne zegary, klamki itp.), ale chyba najbardziej denerwującym elementem wyposażenia jest centralny ekran, który wygląda jak tani tablet z osiedlowego marketu. Reszta materiałów, m.in. górna część kokpitu stworzona jest z miękkiego w dotyku plastiku i to zaliczam jak najbardziej do plusów.

Mimo iż słyszałem opinie, że nowy system multimedialny jest prosty i intuicyjny, to sądzę inaczej. Musiałem poświęcić chwilkę aby nauczyć się odpowiednio operować funkcjami auta na tym tablecie. I mimo to dalej twierdzę, że system w ogóle nie jest intuicyjny, a zagmatwany do granic absurdu.

Pewnie nie mogłem odnaleźć prostszego sposobu na włączenie/wyłączenie klimatyzacji jak kliknięcie jednego fizycznego przycisku (którego nie ma) – ale żeby do opcji włączania AC dojść w kilku krokach przez przyciskanie kilku opcji dostałem białej gorączki. Nie radzę niewprawnemu użytkownikowi robić tego podczas jazdy.

USB-C

Na pokładzie znajdziemy oczywiście Android Auto i Apple CarPlay co na pewno poprawi korzystanie z telefonu. Nawet tak bardzo nie razi brak nawigacji w systemie multimedialnym, bo i tak większość ludzi korzysta z map w smartfonie. Ale tu pojawia się kolejny minus. Aby udało nam się połączyć telefon z autem i korzystać z tych dobrodziejstw musimy posiadać odpowiedni kabelek, gdyż Scala standardowo posiada już porty USB-C. Taki trochę mało dowcipny kawał, że oprócz nowego auta musisz jeszcze dokupić kabelek/przejściówkę/nowy telefon.

Powyższe złącze znajdziemy nawet z tyłu, chociaż tam zdecydowanie bardziej zaspokoi nas ogromna przestrzeń. Skoda Scala, jak na czeski model przystało, mieści się wymiarowo pomiędzy segmentem B i C, a to pozwala na sporą ilość miejsca na tylnej kanapie. O przodzie nawet nie wspominam, bo tam zawsze wygodnie (podgrzewane siedzenia). Przestronnie jest też w bagażniku – 467 litrów to naprawdę genialny wynik.

Pod maską

Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się silnik. Testowany egzemplarz posiadał motor o pojemności 1,5 litra TSI i mocy 150 KM, który spisywał się doskonale w trasie, jak i w jeździe po mieście. Aby jednak delikatnie ostudzić emocje dodam, że pomimo posiadania trybu „SPORT” – specjalnej zmiany nie czuć w porównaniu do trybu „NORMAL’’. To nie jest oczywiście problem, ale zawsze chciałoby się czegoś więcej. Skoro jesteśmy przy silniku, to warto napisać, że w normalnej jeździe w trasie spokojnie możemy zbliżyć się do danych fabrycznych (mnie najniższe spalanie udało się osiągnąć przy 6 l/100km). Samochód potrafi korzystać też z systemu odłączania cylindrów i pracować tylko na dwóch co pozwala na jeszcze większą oszczędność spalania.

Choćby o powyższe dbał 7biegowy automat DSG. Genialnie współpracuje on z motorem oraz kierowcą, który musi się jedynie skupić na swoich rękach i kierownicy. Prawa noga spokojnie poradzi sobie intuicyjnie z pedałem przepustnicy i hamulca.

Reasumując

Scala jest tym modelem nad którym jednocześnie można się zachwycać i jednocześnie można go nienawidzić. Jest nowoczesna i nie można tego pomijać (już nawet takie smaczki jak dynamiczne kierunkowskazy z tyłu są już dostępne), duży bagażnik, dobrą jakość wyposażenia, dużo miejsca w środku, wspaniały wygląd i ogólne prowadzenie. Z drugiej jednak strony zawsze będzie przywoływała wspomnienia z Rapida, denerwowała nieintuicyjną obsługą systemu multimedialnego i urządzeń peryferyjnych…. na cenie kończąc.

O ile niemal topowa wersja, którą jeździliśmy kosztowała ponad 120 tysięcy złotych, tak podstawowa za blisko 70 tysięcy PLN wydaje się być już małą przesadą. Osobiście jej nie skreślam i chyba trzeba będzie jeszcze nie raz zasiąść za sterami Scali aby bardziej się do niej przekonać.

Tomasz Knapik

Wygląd: [usr 8]
Wnętrze: [usr 6]
Silnik: [usr 8]
Skrzynia: [usr 7]
Przyspieszenie: [usr 6]
Jazda: [usr 7]
Zawieszenie: [usr 8]
Komfort: [usr 7]
Wyposażenie: [usr 8]
Cena/jakość: [usr 5]
Ogółem: [usr 7.0 text=”false” img=”06_red.png”] (70/100)

Dane techniczne

Silnik: R4, Turbobenzyna
Pojemność:   1498cm³
Moc:  150 KM przy 5000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy:   250 Nm od 1500 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, siedmiobiegowa
0-100 km/h: 8,2 s
Prędkość maksymalna: 220 km/h
Cena: od 67 200 zł

Exit mobile version