Skoda Kodiaq po kilku latach na rynku w końcu otrzymała facelifting. Nie tylko zmieniono elementy stylistyczne, by pasowały do całej gamy Skody, ale również i serce. Skoda Kodiaq RS nie ma już diesla, więc pod maskę trafił dwulitrowy silnik benzynowy, który postanowiłem sprawdzić.
Skoda Kodiaq RS narysowana od nowa
Niestandardowo tym razem zacznę od wyglądu. Mój egzemplarz dostał najbardziej popularny czerwony lakier – czerwień Velvet za 4100 zł. I w nim uważam, że Kodiaq prezentuje się po prostu fenomenalnie. Wraz z czarnymi akcentami obramówki grilla, spoilerami i lusterkami komponuje się to wszystko po prostu doskonale. Nadaje mu to lekkości, ale jednocześnie i agresywności. A właśnie to jest to, czego tak wielki misiek potrzebuje. Inna sprawa, że przy 4,7 m długości i 1,67 m wysokości nieważne jakie zabiegi stylistyczne by podjęto, to nadal Kodiaq pozostanie ogromnym.
Ostatnie czego bym się spodziewał po aucie ze stałym napędem na cztery koła to jednak niskoprofilowe 20″ felgi. Kolejne zaskoczenie ze strony Kodiaq RS, bo 235/45 spodziewałbym się w bardziej w Octavii. Łyżeczka dziegciu to jednak plastikowe nakładki na te felgi, które kompletnie psują odbiór. W teorii mają one ograniczyć spalanie, choć podejrzewam, że uzysk jest tak minimalny, że wręcz pomijalny. Prędzej spodziewałbym się że mają chronić hamulce przed przedostaniem się do nich brudu i pyłu z terenu. Mimo dość przeciętnych właściwości terenowych opon, Skoda Kodiaq RS nie boi się wjechać w grząski grunt, ale o tym będzie później, jako świetny smaczek.
To ile walizek zmieści Skoda Kodiaq RS?
Skoro to ma być auto rodzinne, to czy naprawdę mieści dużo? 835 litrów. Dokładnie tyle mieści bagażnik przy odsuniętych fotelach. W moim wypadku zmieścił cały sprzęt fotograficzny, łącznie z oświetleniem, dwie walizki i jeszcze rower biegowy córki. Plus całą masę słoików. I jeszcze zostało miejsce na torbę żony. Na wyjazd na narty lub nad Bałtyk pełną rodziną pojadę, i jeszcze piasku na balkon przywiozę. I co najważniejsze, ta rodzinka spokojnie się z tyłu wyśpi. Raz, że ma mnóstwo miejsca za moimi plecami. Nie dość, że nad głową jest kilometr przestrzeni, to zdecydowanie doceniam obecność drobiazgów typu ogrzewanie foteli oraz pakietu komfortowego snu. Ten ostatni to wysuwana część skrajnych zagłówków, która faktycznie poprawia oparcie głowy, oraz wygłuszoną przednią szybę i rolety obok przyciemnionych mocno tylnych szyb. Zapomniałbym o dwóch podnóżkach. Niby drobiazg, ale siedzi się wygodniej. Kolejnym jest łatwo dostępne mocowanie ISO-FIX. Właśnie takimi małymi elementami buduje się pozytywny odbiór auta.
Z przodu jest jeszcze lepiej. Ja jako wcale nie tak niski – bo 186 cm wzrostu – mieszczę się bez problemu, i nadal mam mnóstwo przestrzeni. Pewnie nawet czapka z pomponem wejdzie. Półkubełkowe fotele RS pozwalają na komfortowe podróżowanie, nie tylko na krótkich odcinkach. W dodatku w mojej wersji wyposażenia są zarówno podgrzewane, jak i wentylowane. Trochę żałuję niestety, że brakuje regulacji zagłówka, ale w końcu doczekałem się wysuwanego elementu pod kolana. Drobny ukłon dla trochę wyższych osób ze strony Skody. Oczywiście w tego typu fotelu nie ma miejsca na mocowanie na fotelik, więc najmłodsza musiała siedzieć wyłącznie z tyłu.
Prowadzenie godne…
Skoro już wszyscy na pokładzie, czas złapać za spłaszczoną kierownicę RS, docenić obszycie czerwoną nicią, i po prostu ruszyć. A Kodiaq RS potrafi szybko ruszyć. Nie zabrakło procedury startu, która katapultuje tego 1800 kg klocka do setki w 6,8 sekundy. Wystarczy poluzować rygory kontroli trakcji. Oczywiście ma to przeokrutny wpływ na spalanie. Przy bardzo agresywnej jeździe spalanie nie schodzi poniżej 12 l na setkę. Jednak stosując dość delikatne podejście udało mi się wycisnąć nawet 7,5 l w cyklu mieszanym. Jednak jazda na kropelce, mając pod nogą 245 KM jest koszmarnie bezsensowna.
Zauważyłem, że przy tym samym stylu jazdy, utrzymując tryb „sport”, wynik jest o 1-2 l gorszy niż przy „normal”. Niby oczywista oczywistość, ale w niektórych autach to właśnie nie dusząc silnika osiągałem lepsze rezultaty.
Ale przecież prawie nikt, kupując tego typu auto, nie będzie wlepiał wzroku w ekonomizer, a raczej używał auta w sposób do tego przeznaczony. Skoda Kodiaq RS na asfalcie jest autem jak każde inne. Jako SUV może co najwyżej bardziej się przechyla, czuć mocniej podsterowność gdy się lekko przesadzi. Skoda jednak dość szybko reaguje dołączeniem momentu obrotowego na tylnią oś, co w teorii ma nie doprowadzić do poślizgu. Nie miałem okazji sprawdzić jego działania na piasku, lecz na leśnych wybojach dopiero po częściowym odłączeniu kontroli trakcji Kodiaq zaczął być mniej przewidywalny. Zdecydowanie więcej na co dzień robi elektronika, niestety, niż samo zestrojenie zawieszenia. Tryb „offroad” z kolei, szczególnie na sypkim, to ciągłe latanie bokiem, ale nie można tego określić jako w pełni kontrolowane. Ona zdecydowanie czuje się lepiej na utwardzonej nawierzchni, mimo napędu 4×4. Szczególnie, jako auto użytkowe.
Elektroniczna katastrofa
Przejdę jeszcze do tego, z czego ostatnimi czasy grupa VAG nie słynie – czyli elektronice, tak powszechnie obecnej w naszych autach. Notorycznie słyszę o awariach systemów bezpieczeństwa, chwilowej niedostępności niektórych funkcji, czy takich drobiazgach jak brak reakcji na dotyk systemu info rozrywki. Ku mojemu zaskoczeniu – podczas 7 dni testów – pod tym aspektem Kodiaq RS tylko jeden raz mnie zawiódł. Przedostatniego dnia, mimo połączenia po kablu, nagle rozłączył Apple Car Play, i uparcie nie chciał się połączyć ponownie. Oczywiście następnego dnia po usterce nie było śladu, i pewnie by zniknęła przy klasycznym „wyłącz i włącz auto”, aczkolwiek jest to coś wartego odnotowania, zawsze.
Poza tym również na plus punktuje pozostawienie większości przełączników i regulacji w formie fizycznych guzików i pokręteł, które można obsługiwać wręcz intuicyjnie. Rzadkość w obecnych czasach, a szkoda. Choć na włączenie tabletu trzeba chwilę poczekać, to potem system reagował bez większych opóźnień. Do sparowania telefonu pierwszy raz trzeba użyć kabla, z końcówką USB typu C, ale później Kodiaq łączył się bezprzewodowo. Telefon można spokojnie wsunąć na gumowaną ładowarkę indukcyjną. Ta niestety ma czasem problem załapać telefon, i mój iPhone nie zawsze się ładował. Choć do tego już przywykłem, bo do tej pory nie spotkałem auta które by go obsługiwało zawsze i bez problemów. Dość zaskakujące, prawda?
Wszystkie przełączniki trybów jazdy są też pod ręką, włącznie z asystentem parkowania, który realnie działa dobrze. Pamiętać należy że Kodiaq RS to jednak ogromne auto, więc i zapas miejsca trzeba mieć. Ze strachem zezwalałem mu parkować samemu pierwszy raz, i jeśli tylko znajdzie miejsce – radzi sobie znakomicie. Plus!
Z czym Kodiaq musi wygrać?
Bazowy Kodiaq w wersji Ambition i silnikiem 1.5 TSI DSG to wydatek 138 100zł. Mój egzemplarz testowy z 2.0 TSI i paroma opcjami to 237 000 zł. Natomiast najwyższa kwota jaką udało mi się osiągnąć to 271 000. To bardzo duże różnice, jednak nie tylko silnik jest tym za co się dopłaca. RS to najwyższa obecnie wersja wyposażenia – L&K jest, o dziwo, pozycjonowana niżej. Bawiąc się w konfiguratorze paru znanych pozycji wyposażenia mi jednak zabrakło, ale zrzucam to na aspekty po-covidowe w braku komponentów.
W kategorii SUV rodzinny, biorąc pod uwagę, że można zamówić Kodiaq RS w wersji 7- miejscowej, bez straty na pojemności bagażnika, Skoda moim zdaniem ma główną konkurencję wewnątrz koncernu – Tiguan Allspace oraz Tarraco. Volvo XC90 jest jednak znacznie droższe. Nasuwa mi się jeszcze Kia Sorento. Aczkolwiek uwzględniając aspekt mocy – zostaje tylko grupa VAG. Ponownie więc jest to kwestia indywidualnych upodobań estetycznych. Główną przewagą Skody moim zdaniem jest jakość wykonania i estetyka materiałów. Seat może i wygrywa na polu usportowienia wnętrza, ale to Kodiaq RS jest tym bardziej praktycznym. Simply Clever może i brzmi banalnie, kosztuje niewiele, ale dla mnie to właśnie te drobiazgi tworzą cały obraz. Na tyle mocno, że to właśnie jego wskazuję osobiście na zwycięzcę. Moja córka też.
facebook.com/count2t3nMotoryzacyjnie