To dość ironiczne, że najmniejszy czeski crossover z podstawowym silnikiem, może jechać szybciej, niż naprawdę spora część obecnych na rynku samochodów. Skoda Kamiq, to przykład umierającego nurtu niesportowych samochodów, zbudowanych w duchu nielimitowanych, niemieckich autostrad. I na tym nie kończą się jego zalety.
Odcinkowe pomiary prędkości to coś, co organy ścigania odkryły w naszym kraju stosunkowo późno. Pierwszym takim miejscem, gdzie sprawdzano średnią szybkość pojazdu, był odcinek autostrady A1 z Rusocina do Nowych Marz, a pomiarów dokonywano między 22, a 30 czerwca 2011 roku. Ten właściwy program mierzenia średnich prędkości przejazdu, jaki obecnie znamy, działa od końcówki 2015 roku i początkowo obejmował trzy odcinki dróg. Na przestrzeni lat, Odcinkowy Pomiar Prędkości, zaczął obowiązywać nie tylko na leśnych odcinkach dróg krajowych, ale co ważniejsze, również na całych długościach miejscowości, przeciętych przez ruchliwe drogi krajowe. Później, do listy dołączono pierwsze odcinki w tunelach oraz na remontowanych odcinkach dróg (czyli tam, gdzie takie rozwiązanie rzeczywiście ma sens). Nie można też zapomnieć o pierwszych OPP na drodze szybkiego ruchu, czyli na obwodnicy Warszawy. Żeby było zabawniej, nie znalazły się w miejscu, gdzie dochodziło do największej ilości stłuczek. Zdecydowanie lepszym miejscem są proste odcinki, gdzie ilość niepotrzebnych węzłów ograniczono do minimum.
I takie odkrycie Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego, praktycznie przeniosło koncentrację lokalizowania kolejnych punktów pomiarowych na bardziej dochodowym poletku. Coraz częściej, odcinkowe pomiary szybkości spotyka się na drogach szybkiego ruchu. Kilka dni temu, upubliczniono kolejną listę 43 lokalizacji nowych punktów OPP. 17 z nich, pojawi się na autostradach. Pozostałe — na drogach szybkiego ruchu. Czy tak powinno to wszystko wyglądać? Szczerze wątpię. Odcinkowy pomiar prędkości ma pewną paskudną cechę. Na całej długości (a może to być nawet 20 km!), właściwie nie robisz nic, poza gapieniem się w prędkościomierz. Uwaga na otoczenie, schodzi na drugi plan. Drugą rzeczą jest fakt, że angażuje się spory nakład finansowy, by kontrolować stosunkowo najbezpieczniejsze odcinki dróg. Na autostradach i drogach szybkiego ruchu dochodzi do najmniejszej ilości wypadków. Wierzcie mi, bez trudu znajdę znacznie lepsze miejsca, wymagające poprawy bezpieczeństwa. Problem jest tylko taki, że tam rozmieszczone fotoradary nie będą przynosić pieniędzy.
Skoda Kamiq, to potencjalnie pies na mandaty!
No dobrze, ale co z tym wszystkim ma wspólnego Skoda Kamiq z litrowym silnikiem o mocy 115 KM? Możesz się śmiać, lub nie, ale to całkiem szybki samochód. Bez problemu jest w stanie zagwarantować ci mandat za przekroczenie prędkości, nawet na najszybszym odcinkowym pomiarze. W sumie, jakby się zastanowić, to najmniejszy crossover Skody jest szybszy od nowych Renault, Toyot i większości Lexusów. Ba! Wyprzedzisz nawet nowe Volvo, w tym S60 Polestar, ponieważ Kamiq jest w stanie rozpędzić się do niespełna 200 km/h!
Stosunkowo niewielka moc, nie stoi na przeszkodzie, by osiągnąć pierwszą setkę w okolicach 10 sekund, ale silnik Kamiqa ma też inną zaletę. Poza niezłymi osiągami i dość przyzwoitą elastycznością, „Kamyk” zadowala się niewielkim zapotrzebowaniem na paliwo. Po przejechaniu niemal 1500 kilometrów (z czego blisko 1200, to trasa), średnie spalanie zatrzymało się na poziomie 7,4 l/100 km. Spora w tym zasługa skrzyni biegów o dość długich przełożeniach, pozwalających na utrzymywanie obrotów silnika na stosunkowo niskim poziomie. Oczywiście ma to też swoje minusy, ale o nich wspomnę za chwilę.
Plusy jeszcze się nie kończą
Standardowo na wysokie noty, zasługuje tutaj zawieszenie i układ hamulcowy. Pierwszy zapewnia spore rezerwy bezpieczeństwa, o czym przekonałem się nad ranem, kiedy musiałem zrobić mini test łosia, omijając leżącą na jezdni, dużą bańkę (prawdopodobnie po Adblue). Nie jest to jedyna zaleta podwozia Kamiqa, bo sprężyste zawieszenie nie tylko nie ma szczególnego problemu ze żwawym pokonywaniem wiraży Beskidu Śląskiego. Równie dobrze, auto radzi sobie z pochłanianiem nierówności śląskiego odcinka autostrady A1. Na pochwały zasługuje też układ hamulcowy, którego pełni możliwości, na szczęście nie musiałem sprawdzać w tym teście.
Sam lifting Kamiqa, to w gruncie rzeczy dobra zmiana. Nowy pas przedni z mniejszymi światłami prezentuje się bardziej świeżo i dynamicznie, pojawił się nowy wzór felg, a kilka dotychczasowych kolorów zastąpiono nowymi. Jednym z takich nowości jest prezentowany Oranžová Phoenix, który na żywo naprawdę wygląda dobrze. Z tyłu, Kamiq ma zmieniony zderzak, oświetlenie (w tym odblaskowe) oraz otrzymał zmienioną czcionkę napisu marki. W środku próżno szukać rewolucji. Zmieniono grafikę wskaźników oraz interfejs centralnego wyświetlacza. Ponadto, nowe są tapicerki oraz wykończenie deski rozdzielczej, którą obecnie wykończono miłym w dotyku zamszem. Kamiq nadal cieszy sporą ilością miejsca w środku oraz ustawnym, dość pojemnym bagażnikiem.
Nietypowo, podsumowanie znajdziesz w poniższym akapicie
Można zakładać, że mała Skoda, to naprawdę niezły samochód i naprawdę tak jest. To bardzo pragmatyczny, przemyślany i raczej wyzuty z emocji samochód, któremu nie drgnie kącik ust nawet podczas szaleńczego rajdu przez Przełęcz Salmpolską. Układ kierowniczy nie sprawia wrażenia szczególnie zaangażowanego w zmianę kierunku jazdy, co nie znaczy, że jest zły. Powiedziałbym, że to bardziej solidnie wywiązujący się ze swoich obowiązków średniak, który nie zapada szczególnie w pamięć. Podobnie wypowiem się na temat skrzyni biegów, która precyzyjnie przeskakuje między biegami, jednak same skoki drążka, są dość długie, a to nie do końca sprzyja dynamicznej jeździe.
Podobnie jak długi skok sprzęgła, który dał mi się delikatnie we znaki, podczas robienia próby przyspieszenia do 100 km/h. W tym wypadku, kluczowym jest dobry start, co niestety nie jest łatwą rzeczą. W żaden sposób, Kamiq nie chciał zbliżyć się do deklarowanego wyniku 9,7 sekundy. Najlepszą próbę zrobiłem z poślizgiem 0,42 sekundy, co uznałem na tyle satysfakcjonujący rezultat, że kontynuowałem dalsze pomiary (po więcej wyników z przyspieszania, zaproszę na moją stronę). Sama przekładnia ma na tyle długie przełożenia, że jazda przy obrotach, do których zachęca zaglądać ekologicznie nastawiony komputer pokładowy, skutkuje absolutnym brakiem zapału do przyspieszania.
Jeszcze nie tak dawno, w cenie Kamiqa można było mieć mocnego hot hatcha!
A skoro zdążyłem już wcześniej wpleść podsumowanie, to przejdę do cen. Trudno mi się przyzwyczaić do pocovidowej, nowej rzeczywistości cenowej, gdzie samochody są absurdalnie drogie. Volkswagen Polo kosztuje co najmniej 96,5 tysiąca złotych. Niegdyś najtańszy samochód na rynku, czyli Dacia Sandero, to obecnie wydatek minimum 63 tysięcy zł, a sowicie wyposażony Range Rover Evoque Autobiography, może być wart nawet 450 tysięcy złotych! Owszem, Skoda Kamiq z litrowym silnikiem o mocy 115 KM nawet nie będzie próbować zbliżać się do takiej wartości. Trzeba byłoby ze trzech samochodów, by chociaż zbliżyć się do ceny najmniejszego Range-a.
Cennik czeskiego malucha zaczyna się od 92 tysięcy złotych. Jeśli zdecydujesz się na samochód w prezentowanej konfiguracji, będziesz musiał odhaczyć m. in. wersję wyposażenia Selection i wybrać dodatkowo m.in. lakier metalizowany, aluminiowe felgi, podgrzewane siedzenia oraz kierownicę, nawigację satelitarną, aktywny tempomat, światła LED, trójramienną kierownicę i kamerę cofania. Całość powinna wynieść 133 850 zł.
Tekst i zdjęcia Marcin Koński
Zdjęcia Skoda Kamiq 1.0 TSI:
Dane techniczne Skoda Kamiq 1.0 TSI:
Silnik: 1,0 benzyna
Moc: 115 KM
Moment obr.: 200 Nm
Skrzynia biegów: 6-stopniowa, manualna
Napęd: przód
0-100 km/h: 9,7 s
Prędkość maksymalna: 196 km/h
Cena: od 92 tysięcy złotych
Pomiary własne:
0-100 km/h (nachylenie): 10,12 s (-0,6%)
1/4 mili: 17,07 s
60-100 km/h (IV Bieg): 6,9 s
80-120 km/h (VI Bieg): 14,17 s
Zużycie paliwa w trasie pomiarowej (1179 km) (min-max): 4,4-8,5 l/100 km
Komentarze 1