Site icon Motopodprad.pl

Test: Skoda Enyaq Coupe – tak wyleczyłem się z elektryków

Pojazdy elektryczne chociaż są coraz bardziej popularne to wciąż budzą duże zainteresowanie na ulicy. Przyciągają spojrzenia nie przez piękny, rasowy dźwięk silnika ale głównie przez zielone tablice rejestracyjne.

Tak, Skoda Enyaq w wersji Coupe to nie pierwszy samochód elektryczny, który trafił w moje ręce. Co więcej – to też nie pierwszy Enyaq, który testowałem. Oprócz Skody testowałem jeszcze modele – Hyundai Ioniq czy Volvo C40. Jednak tak naprawdę dopiero zimowa aura i Enyaq Coupe zniechęciły mnie do pojazdów elektrycznych. Powodów tego stanu rzeczy było naprawdę wiele.

Niezły początek

Odbierając samochód testowy z Warszawy nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony. Zdawałem sobie sprawę z ograniczeń wynikających z posiadania elektryka. Po zajęciu miejsca za kierownicą mój humor wyraźnie się poprawił. Przypomniałem sobie wcześniejszy test tego modelu (w innym nadwoziu). W przypadku Coupe wnętrze jest dokładnie takie samo. Samochód rozpieszcza ilością miejsca, a brak tunelu środkowego potęguje wrażenie przestronności. Tak jak we wcześniejszym egzemplarzu obsługa nie wymaga wiele uwagi. Przesuwamy subtelną dźwignię w pozycję D i można ruszać.

W pełni naładowana bateria – 100% sugerowała zasięg na poziomie 330 km. To kolejny powód dla którego mój humor by zdecydowanie lepszy niż jeszcze przed odbiorem samochodu. Deklarowany zasięg sprawiał, że nie powinienem mieć problemu z dotarciem do miejsca docelowego – Poznania. Zgodnie z danymi opartymi na Google Maps (Enyaq ma bezprzewodowy Android Auto) do celu miałem 299 km. Jeszcze przed rozpoczęciem podróży wyłączyłem wszystkie zbędne elementy wyposażenia, które mogłyby pobierać cenny prąd – klimatyzację po stronie pasażera ustawiłem w pozycji eko, wyłączyłem podgrzewanie kierownicy oraz podgrzewanie foteli. Zasięg co prawda się nie zmienił, ale w dalszym ciągu pozwalał na bezproblemowe dotarcie do celu.

Czas na dotarcie

Najwygodniejszą opcją dotarcia do Poznania jest oczywiście autostrada A2. Co prawda jest ona coraz bardziej zatłoczona i aż prosi się o rozbudowanie jej o trzeci pas w obu kierunkach, ale w dalszym ciągu to najlepsza opcja. Pierwsze kilometry z Enyaqiem nie budziły mojego niepokoju. Subtelna muzyka wydobywająca się z głośników tłumiła nieprzyjemne dźwięki wynikające z jazdy na naprawdę dużych oponach założonych na 21-calowych felgach. Nie wiem czy to wina opon zimowych, panującej aury czy kiepskiej jakości asfaltu, ale dźwięk wydobywają się z okolicy kół nie należał do przyjemnych. Jak na pojazd elektryczny było zdecydowanie poniżej przyjętej normy. Spokojna jazda rozpoczynają się od otaczających zewsząd Warszawę dróg szybkiego ruchu korzystnie wpływała na zasięg pojazdu. Po przejechaniu około 10 kilometrów zasięg w dalszym ciągu pozostawał na niezmienionym poziomie. Stan baterii też wiele się nie zmienił. Zużycie energii oscylowało w granicach 21-22 kWh. Niestety przy takich parametrach prędkość nie była zastraszająca. Starałem się utrzymać 95-100 km/h.

Po wjechaniu na autostradę pozwoliłem sobie lekko docisnąć pedał gazu. Po 20 km no może 30 km zrozumiałem, że jadąc z prędkością 120 km/h nie mam szans na dojechanie do Poznania bez konieczności postoju w celu uzupełnienia zapasu energii. Zapotrzebowanie na prąd wzrosło do 26-27 kWh. Mając przed sobą 240 km do przejechania zasięg wynosił zaledwie 250 km. To nawet dla mnie było zbyt ryzykowne rozwiązanie. Resztę trasy przejechałem z prędkością plus/minus 105-110 km/h. W ten sposób stałem się typowym kapelusznikiem i zawalidrogą, która nie powinna korzystać z autostrady.

Po przejechaniu większości trasy byłem nie tylko zmęczony fizycznie (przy takiej prędkości autostradowej dosyć ciężko jest zmienić pas), ale i psychicznie. Decyzja mogła być tylko jedna. Trasę Września – Poznań pokonałem starą trasą. To pozwoliło mi naprawdę zaoszczędzić na energii m.in. dzięki korzystaniu z rekuperacji i ostrożnemu operowaniu pedałem gazu. Do celu dotarłem bez konieczności ładowania, ale z zasięgiem na poziomie 40 km i baterią o stanie 14% naładowania. O tym ostatnim wielokrotnie informował mnie komputer pokładowy.

Na mieście jest lepiej

Miasto to chyba najlepsze miejsce dla elektrycznej Skody. Zużycie energii wyraźnie spadło i momentami wynosiło nawet 18,5 kWh na 100 km. Dzięki testowanej Skodzie mogłem także ograniczyć czas stania w korkach dzięki korzystaniu z buspasów. W centrum zaś wielokrotnie skorzystałem z darmowego parkingu.

Enyaq przy niskim stanie naładowania baterii sugeruje wyszukanie najbliższych stacji ładowania. Niestety nie ma on połączenia online z punktami przez co i tak nie wiadomo, czy punkt ładowania nie jest zajęty. Dodatkowo Skoda chyba dawno nie zaktualizowała lokalizacji tych punktów. Po przybyciu do jednego z nich okazało się, że został on zlikwidowany. W związku z powyższym podczas dalszego testowania zdecydowałem się na wsparcie przy pomocy odpowiednich aplikacji na telefon.

Ładowarek w miastach jest coraz więcej. Enyaq da się ładować naprawdę szybko. Najlepsze wyniki udało mi się osiągnąć w punkcie Greenway gdzie moc ładowania przekraczała 43 kWh na 1 h. W ten sposób w niecałe 1,5 h można było podładować baterię o 10% do 100%. Niestety, nie jest to najtańsze rozwiązanie. Stawka za 1 kWh wynosi 3,15 zł. Można też poszukać alternatyw. Jedną z nich są ładowarki przy wybranych sklepach Lidl. Mają one moc wyjściową 50 kWh i przy odrobinie szczęścia możemy się ładować bezpłatnie przez 1h podczas robienia zakupów. Moc ładowania w tym przypadku wynosiła zaledwie 33 kWh.

Jeżeli nie macie szybkiej ładowarki w domu, to odradzam taki sposób uzupełniania baterii. Trwa on wieki i bez fotowoltaiki nie jest opłacalny.

Kilka słów o samej Skodzie

Skoda Enyaq Coupe to naprawdę solidne auto rodzinne. Wielokrotnie wspominałem o jego przestronności. Zarówno z przodu, jak i z tyłu miejsca na pewno nikomu nie zabraknie. Nikt też nie będzie narzekał na braki w wyposażeniu. Zaczynając od adaptacyjnego tempomatu po kamery 360 stopni. Jest też oczywiście klimatyzacja automatyczna i to 3-strefowa, podgrzewane fotele i koło kierownicy. Jak na auto rodzinne przystało zadbano także o najmłodszych podróżników. Enyaq oferuje komplet zaczepów isofix – w tym opcja dostępna jest także na przednim fotelu pasażera, świetny podłokietnik na tylnej kanapie oraz gniazda typu USB C pozwalające na ładowanie urządzeń przenośny. W drzwiach zaś znalazło się miejsce na subtelnie schowane rolety przeciwsłoneczne, które docenimy szczególnie przy mocnej operacji słonecznej latem.

W przypadku Skody Enyaq nie wszystko jednak zostało przemyślane. Nie wiem czy to kwestia dłuższych ustawień, czy specyfika wybranego profilu kierowcy, który został skonfigurowany w dziwny sposób. Mianowicie – po każdym ponownym uruchomieniu pojazdu włączona była funkcja podgrzewania koła kierownicy. Niby drobiazg, ale potrafił być irytujący. Podobnie jak mnogość systemów wspomagających kierowcę. Tym najbardziej mnie drażniącym był asystent pasa ruchu, który w sposób wręcz brutalny próbował utrzymać Skodę w wybranym pasie. To element, z którego niemal podczas każdej trasy rezygnowałem.

O wyglądzie samochodu oraz jego obsłudze nie warto wspominać. Nie różni się ona niczym w porównaniu z tradycyjną odmianą Skody Enyaq. Większym zmianą nie uległa też pojemność bagażnika, która wynosi 545 l. Sam bagażnik ma regularny kształt, wygodne haczyki na różne torby i dodatkową przestrzeń pod podłogą, która umożliwia nam zachowanie porządku pomimo posiadania różnych kabli do ładowania samochodu.

Wrażenia z jazdy

Wrażenia z jazdy Skoda Enyaq Coupe nie odbiegają niczym od tego co oferowała jej standardowa wersja. Co więcej – pod maską pracuje dokładnie ten sam silnik elektryczny, przez co naprawdę trudno jest jakąś wyraźną różnicę. W dalszym ciągu to samochód dający duże poczucie bezpieczeństwa – przyrost prędkości jest liniowy przez co nie musimy się obawiać wyprzedzania. 310 Nm momentu obrotowego robi w końcu swoje. Skoda przyspiesza z lekkością znaną tylko z samochodów elektrycznych. Enyaq prowadzi się pewnie i przewidywalnie. Jedyne co mąci spokój potencjalnego kierowcy to zasięg pojazdu. Pomimo kilku dni intensywnych testów, wielu prób nigdy nie udało mi się uzyskać zużycia energii, które deklaruje czeski producent. 18,5 kWh to najmniejsze zużycie podczas dłuższej jazdy. W takim przypadku deklarowany zasięg na poziomie 510 km można włożyć między bajki. Warto też zauważyć, że na dworze w dalszym ciągu mieliśmy dodatnią temperaturę, co na przełomie grudnia i stycznia nie zdarza się zbyt często. W przeciwnym wypadku zasięg samochodu spadłby pewnie o kolejne kilkanaście kilometrów.

Podsumowanie

O ile medialne próby przekonania mnie o wyższości samochodów elektrycznych nad klasycznymi spalinowymi wersjami prawie się udał, tak po teście Skody Enyaq Coupe zimą zmieniłem swoje zdanie całkowicie. Przy tym samochodzie nie można mówić o żadnej ekonomii lub ekologii. Gdy nie jesteś osobą energetycznie wystarczalną (nie masz własnej fotowoltaiki) to ładowanie samochodu zrujnuje twój portfel. Przy średnim zapotrzebowaniu na energię na poziomie 20 kWh, 100 kilometrów kosztuje nas 63 złote. To sporo. Oczywiście samochód z silnikiem benzynowym o tej wielkości też może mieć zapotrzebowanie na paliwo na poziomie około 10 litrów i wtedy koszty przejazdu będą podobne. Dochodzi do tego jednak znacznie większy stres. O ile stacji benzynowych jest masa i raczej nie ma problemów z dostępnością dystrybutorów to w przypadku punktów ładowania jest różnie. A czas spędzony w punkcie jest wielokrotnie dłuższy niż podczas tankowania. Na ten moment jestem przeciwnikiem pojazdów elektrycznych (są dobre ale tylko jako drugie auto na miasto) a Enyaq nieco rozczarował. Wersja testowa to wydatek przeszło 330.000 złotych a zamian stałbym się kłębkiem nerwów. Przyjemność z jazdy i możliwość korzystania z wielu udogodnień w mieście nie jest warta tej ceny. Sam samochód jest dobrą propozycją dla rodziny, ale w dalszym ciągu uważam, że my Polacy jeszcze nie dorośliśmy do elektromobilności i to zarówno z uwagi na infrastrukturę jak i ceny prądu.

Tekst i zdjęcia: Paweł Oblizajek

Dane techniczne Skoda Enyaq Coupe iV 80:

Silnik: elektryczny

Moc maksymalna: 204 KM

Maksymalny moment obrotowy: 310 Nm

0 – 100 km/h: 8,7 s

Prędkość maksymalna: 160 km/h

Cena: 299.950 zł (podstawa), 330.750 zł (testowany)

Galeria zdjęć Skoda Enyaq Coupe

A tak bawimy się na Youtube:

Exit mobile version