Troje drzwi, mała masa i jadowicie żółty lakier – to brzmi jak opis hot-hatcha, ale Skodzie Citigo daleko do takich aspiracji.
O ile istnieje mnóstwo manufaktur produkujących auta drogie, ekstremalnie szybkie i egzotyczne jak śnieg na Hawajach, o tyle segment miejskich pomykaczy zarezerwowany jest dla wielkich koncernów. Powód jest prosty – zarabia się na nich tak mało, że potrzebny jest ogromny wolumen sprzedaży, by miało to ekonomiczny sens. A żeby cena zakupu była odpowiednio niska inżynierowie muszą się nieźle napocić, tworząc auto będące jednym wielkim kompromisem. Gdzie koncern Volkswagena przyoszczędził tworząc Citigo?
Na pewno we wnętrzu. Do testu dostaliśmy droższą wersję Style, ale to nie zmienia faktu, że drzwi nie są do końca pokryte tworzywami, więc naturalną ‘ozdobą’ są fragmenty lakierowane na kolor o romantycznej nazwie Sunflower Yellow. Jeśli kupując Citigo nie chcesz dopłacać za lakier to nie masz wyboru – dostaniesz egzemplarz w takim właśnie kolorze. Tak samo w bagażniku straszy nieosłonięta blacha, a sam bagażnik mieści 251 litrów – to rozczarowujący wynik, biorąc pod uwagę, że po liftingu z 2017 roku auto urosło o 34 mm na długość, a pojemność kufra nie zmieniła się. Bagaże można więc transportować na tylnej kanapie, bo niewiele jest istot żywych, które się tam zmieszczą. Citigo to mimo wszystko auto dla dwóch osób, choć w dowodzie rejestracyjnym figurują 4 miejsca.
Przyjemnym akcentem w środku jest jasna tapicerka i dolne panele kokpitu – tego się nie spodziewałem w budżetowym aucie za około 40 tys. złotych, a wersja Style oferuje takie ekstrawagancje w standardzie. Wypada pochwalić małą Skodę za niskobudżetową praktyczność – jest uchwyt na smartfona, pozwalający wygodnie korzystać z jego funkcjonalności np. nawigacji. Przyczepię się tylko do ceny tego akcesorium – 500 zł to zdecydowanie więcej niż zapłacimy za taki przyrząd w normalnym sklepie. No i skoro smartfon to dobrze by było mieć go z czego naładować, a portu USB nie udało mi się zlokalizować, choć według cennika jest on w wersji Style standardem. Oprócz tego obowiązkowa klimatyzacja manualna i w zasadzie niewiele więcej, bo testowy egzemplarz nie miał niemal żadnych opcji. Z tego powodu na desce rozdzielczej pełno było czarnych zaślepek zamiast przycisków.
Od 2011 roku Skoda Citigo zdążyła się już pojawić masowo na polskich drogach i ulicach. Przeprowadzony w 2017 roku lifting niewiele zmienił – dodano LED-y do jazdy dziennej i przeprojektowano pas przedni. Czy jest ładna czy brzydka to już kwestia gustu, ale postawiona na aluminiowych felgach w żywym kolorze prezentuje się nieszablonowo. W ofercie jest nadwozie 3d lub 5d i dla siebie zamówiłbym 5d nawet gdybym miał jeździć sam. Powód jest prosty – drzwi w 3d są bardzo długie i ciężkie, przez co utrudniają wsiadanie w ciasnych miejscach. Ponadto jeśli przestrzeń z tyłu miałaby służyć za bagażnik, to chciałbym mieć tam lepszy dostęp. Dopłata za dodatkową parę drzwi wynosi okrągłe 2000 zł.
Skodą Citigo miałem okazję zrobić całkiem sporo kilometrów w zróżnicowanych warunkach. Jazda w trasie z prędkościami 90-110 km/h nie jest tak męcząca jak mogłoby się wydawać, bo silnik jest stosunkowo dobrze wygłuszony, a piąty bieg długi. Wolnossący 1-litrowiec o mocy 60 KM nie posiada praktycznie żadnej dynamiki i wyprzedzanie tym bolidem wymaga solidnych redukcji, ale można zejść ze spalaniem w okolice 4 litrów i przejechać na pełnym zbiorniku dobrze ponad 800 km. Citigo to przede wszystkim auto do miasta, gdzie jego miękkie zawieszenie i silne wspomaganie kierownicy mają rzeczywiście sens. Małą, denerwującą rzeczą w Citigo jest brak jakiejkolwiek diody na zegarach sygnalizującej czy aktualnie świecą się tylko LED-y czy też światła mijania.
Wadą oferty Skody jest brak mocniejszych jednostek napędowych. Jeśli komuś potrzeba żywszego silnika z turbiną to pewnie skieruje się po nieco droższego Volkswagena Up! z jednostką TSI. Gdy priorytetem są niskie koszty wygrywa Skoda z mniej skomplikowanym napędem i opcjonalną instalacją gazową (3700 zł). Taniej jeździć już się nie da.
Wszechobecna moda na sportowe akcenty spowodowała, że w konfiguratorze Citigo jest opcja ‘sportowe zawieszenie’. Na czym polega ta zmiana i czy auto lepiej się prowadzi? Nie udało mi się niestety ustalić tego, ale w każdym wypadku jest to czysty chwyt marketingowy. Fakt dodania tej pozycji do cennika świadczy tylko o tym jak szerokie są możliwości konfigurowania tak prostego auta, co dla niektórych będzie sporą zaletą. Przy tym Skoda jak zwykle stawia na praktyczność i zamiast miliona opcji personalizacji wyglądu daje możliwość dokupowania rzeczy, które naprawdę się przydają np. klimatyzacja automatyczna, tempomat, podgrzewane fotele.
Obserwując miejskie ulice w Polsce można dojść do wniosku, że spośród trojaczków produkowanych w Bratysławie – Citigo, VW Up!, Seat Mii – najlepiej sprzedaje się właśnie Skoda. Konkurencja? Wydaje się, że najpoważniejszym rywalem jest Toyota Aygo, której design jest delikatnie mówiąc kontrowersyjny, a technicznie auto nie zmieniło się od debiutu pierwszej generacji, więc jest starsze niż Citigo. Poważnie bym się zastanawiał nad Renault Twingo, choć tutaj może zniechęcać nietypowa konstrukcja napędu z silnikiem z tyłu, mogąca powodować pewne problemy z serwisem. Jest też Fiat Panda, którego zalety rozmywają się z upływającym czasem. Oprócz tego pozostają propozycje z Azji – Suzuki Celerio, Kia Picanto, Hyundai i10.
Podsumowując, pewien kompromis w Skodzie Citigo musiał zaistnieć, ale po tygodniu spędzonym z tym samochodem mogę stwierdzić, że znajduję wspólny mianownik z resztą modeli Skody. Jest to auto po prostu nastawione na praktyczność kosztem luksusu – plastiki są okropnie twarde, a silnik nie grzeszy dynamiką, bagażnik jest tandetnie wykończony i występują pewne mankamenty ergonomiczne. Z drugiej strony za 40 tys. złotych dostajemy auto z klimatyzacją, czujnikami parkowania i Bluetooth – rzeczami, za które w samochodach premium dopłaca się grube tysiące… Skoda ze staroświeckim wolnossącym silnikiem także bardzo mało pali i jako drugie lub trzecie auto w rodzinie sprawdzi się idealnie. W kategorii value for money nie ma sobie równych.
Bartłomiej Puchała
fot. autor
Wygląd: | [usr 7] |
Wnętrze: | [usr 4] |
Silnik: | [usr 7] |
Skrzynia: | [usr 8] |
Przyspieszenie: | [usr 3] |
Jazda: | [usr 6] |
Zawieszenie: | [usr 7] |
Komfort: | [usr 6] |
Wyposażenie: | [usr 8] |
Cena/jakość: | [usr 10] |
Ogółem: | [usr 6.6 text=”false” img=”06_red.png”] (66/100) |
Dane Techniczne:
Silnik: benzynowy R3
Pojemność: 999 cm3
Moc: 60 KM/5000 obr./min.
Moment: 95 Nm/3000-4300 obr./min.
Skrzynia biegów: 5b, manualna
0-100 km/h: 14.4 s
Prędkość max.: 160 km/h
Cena: 41 700 PLN