O teście Seata Ateca wiedziałem już od kilku miesięcy. W głowie ułożone miałem nawet ambitne plany. Ferie w górach. Śnieżne szaleństwo, a do tego możliwość sprawdzenia napędu na cztery koła w ekstremalnych warunkach. Niestety, moje plany również pokrzyżował Covid i zamiast gór były codzienne wyprawy oraz weekendowe zwiedzanie jednego z regionów Wielkopolski.
O Seacie kilka słów
Seat Ateca zaprezentowany został w 2016 roku w Genewie. Powstał na platformie MQB. Dzieli ją z bliźniaczymi modelami – Volkswagenem Tiguan oraz Skodą Kodiaq. Do testów otrzymałem model z dwulitrowym silnikiem pod maską. To domena najmocniejszej wersji FR. Sam samochód nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle konkurencji. Prosta linia, duże szyby i brak cech charakterystycznych – tak w skrócie można opisać testowanego Seata. Pomimo tego można było znaleźć też kilka elementów, które przyciągały wzrok. To zaś zasługa wersji wyposażeniowej z pakietem Black Edition. Cechą charakterystyczną tej wersji są dodatki w kolorze lśniącej czerni. Znajdziemy ją nie tylko na przednim grillu i zderzaku, nie tylko na obudowach lusterek czy relingach, ale również na dużych, 19-calowych felgach ze stopów lekkich. Do w połączeniu z krwistą czerwienią lakieru nadwozia potrafiło zrobić wrażenie. Z takim pakietem samochód wyglądał zdecydowanie lepiej i w końcu wyróżniał się z gąszczu innych samochodów.
Wprowadzone restrykcji sprawiło, że na nowo musiałem przemyśleć gdzie chciałbym wybrać się Suv-em Seata. Wybór kolejny raz padł na województwo wielkopolskie. Tym razem wybrałem się w rejony powiatu kolskiego. Ku mojej uciesze w nocy spadło mnóstwo śniegu. Nie mogło mnie spotkać nic lepszego. Pomyślałem sobie, że nie muszę już jechać w góry by sprawdzić napęd proponowany przez Seata.
Trasa z Warszawy w rejony powiatu kolskiego jest naprawdę prosta. Większość drogi stanowi autostrada. By jak najlepiej poznać testowany pojazd postanowiłem wyruszyć bladym świtem. Największe zaskoczenie przeżyłem po odpaleniu silnika. Wyświetlacz skazywał wyjątkowo niską temperaturę.
Pierwsze kilometry jazdy mijają bardzo szybko. Tak naprawdę dopiero teraz dobrze poznaję ten samochód. To co mnie ujęło to nie intuicyjna obsługa (chyba każdy pojazd grupy VW tak ma), nie elektroniczne zegary z możliwością ich zmian – słynny i-cocpit, ale czas jaki potrzebny jest na nagrzanie kabiny. To wręcz niebywałe jak szybko to auto potrafili osiągnąć odpowiednią temperaturę. System ogrzewania i wentylacji oceniam naprawdę wysoko. Dodać należy, że na zewnątrz była temperatura w granicach -15 stopni celsjusza. Dobre wrażenie mocno potęgowały wygodne fotele z funkcją podgrzewania. W taką pogodę jest to wyjątkowo przydatne rozwiązanie.
Jazda autostradą wymaga skupienia. Chociaż o poranku trasa w kierunku Poznania była wyjątkowo pusta to na dokładne przyjrzenie się testowanemu egzemplarzowi podczas jazdy nie zdecydowałem się. Nie zmienia to faktu, ze wrażenia podczas jazdy były całkiem przyjemne. Silnik o pojemności dwóch litrów pojemności i mocy 190 KM ochoczo rozpędzał ważące niemal półtorej tony auto. Oczywiście najlepsze wrażenie zrobił na mnie tryb sport. Pomimo tego, że auto zdecydowanie bardziej ochoczo wkręcało się na wysokie obroty to o prawdziwych sportowych wrażeniach z jazdy nie może być mowy. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 7,9 s to naprawdę świetny wynik. Ale czy przystoi on najmocniejszej wersji FR?
Podczas jazdy bardzo cieszyła elastyczność i świetna współpraca silnika ze skrzynia biegów. Jak to w grupie Volkswagena tutaj również do dyspozycji miałem skrzynię typu DSG o 7 przełożeniach. Niezłe wyciszenie i dobrej jakości system audio firmy Beats Audio sprawiły, że podróż była prawdziwą przyjemnością. Po niespełna 1,5-godzinnej podróży przyszedł czas na wjazd na zwykłą drogę krajową. To właśnie tutaj pierwszy raz doceniłem napęd na 4 koła – 4drive. O odśnieżonych drogach nie było mowy. To w połączeniu ze wzmagającym się ruchem i systematycznym pojawianiem się ciężarówek wielu osobom sprawiłoby kłopoty. Seat Ateca w tych trudnych, śnieżnych warunkach spisał się znakomicie. Napęd na obie osie, świetna praca skrzyni (nawet w trybie SNOW) i dobry moment obrotowy wynoszący 320 Nm sprawiały, że wyprzedzanie nie było żadnym problemem. Tak trzymający się zaśnieżonej drogi samochód sprawiał, że przed żadnym manewrem nie miałem wątpliwości czy to nie jest zbyt duże ryzyko. Po kilku minutach jazdy piękną ale momentami śliską drogą dotarłem do pierwszego celu mojej dzisiejszej podróży.
Podczas planowania trasy i oglądania mamy moją uwagę zwrócił kościół w Chełmnie. Jest to zabytkowy kościół pod wezwaniem Narodzenia NMP, który został zbudowany w stylu neogotyckim w 1875, a konsekrowany w 1887. Nad kruchtą znajduje się dwukondygnacyjna wieża. Kościół ten stanął na miejscu poprzedniego, drewnianego kościoła, który spłonął w 1779 roku.
Kolejny punkt na mojej trasie mieścił się zaledwie 5 km od wspomnianego kościoła i wywarł na mnie ogromne wrażenie. Miejsce to wiąże się z przykrą historią naszego kraju. Ośrodek zagłady Chełmno nad Nerem (niem. SS-Sonderkommando Kulmhof), bo o nim mowa to niemiecki nazistowski ośrodek zagłady Żydów. Został założony przez Niemców we wsi Chełmno nad Nerem (niem. Kulmhof am Nehr). Funkcjonował od jesieni 1941 roku do kwietnia 1943 oraz krótko w 1944 roku. Jest to główne miejsce masowej zagłady ludności żydowskiej z Getta w Łodzi. Krótki spacer w tym miejscu, liczne tabliczki upamiętniające brutalnie zamordowane osoby na długo pozostanie w mojej pamięci. Przy ośrodku zagłady znajduje się małe muzeum, które swoją wystawą w jeszcze bardziej rzeczywisty sposób pokazuje co działo się w Chełmnie.
Po przeszło dwugodzinnej przerwie ruszyłem dalej. W głowie w dalszym ciągu miałem opisane wyżej miejsce. Kolejnym przystankiem było małe miasto – Koło. Wiele osób kojarzy to miejsce głównie za sprawą dawnych Zakładów Mięsnych w Kole (obecnie Sokołów), Zakładów wyrobów sanitarnych Koło (obecnie występujących pod szyldem Geberit) czy Spółdzielni Mleczarskiej Koło. Dla mnie ważne były budynki historyczne. Pierwszym miejscem przy którym zatrzymałem się na dłużej były ruiny zamku.
Sam zamek, a właściwie jego ruiny wymagają znacznie dłuższej informacji niż mogę sobie na to pozwolić w tym wpisie. Warowny zamek wzniesiony na polecenie króla Kazimierza Wielkiego po 1365 roku. Zamek zabezpieczał drogę prowadzącą z Wielkopolski w kierunku Łęczycy przez dolinę Warty. Do rejestru zabytków ruiny zostały wpisane 17 stycznia 1953 roku.
Sam dojazd do zamku jest z pozoru prosty. Jak się później okazało pozwolił on na lepsze sprawdzenie podwyższanego Seata w nieco trudniejszych warunkach. Droga wiedzie wąskim szutrowym wałem, który w dodatku pokryty był grubą warstwą śniegu. W tych warunkach pozwoliłem sobie na odrobinę szaleństwa i sprawdziłem jak poradzi sobie Ateca. Był to trudny test nie tylko dla napędu ale również a może i przede wszystkim dla zawieszenia.
W tych niezbyt sprzyjających warunkach doceniłem wyższy prześwit pojazdu. Pozwolił mi on dotrzeć do celu bez specjalnego zważania na liczne dziury i drobne uskoki. Samo zawieszenie pracowało cicho i skutecznie amortyzowało wstrząsy. Oparte na kolumnie Mcphersona oraz sprężynach śrubowych z przodu oraz architekturze Multilink z tyłu sprawiały, że auto było bardziej sztywne niż komfortowe. Jak dodamy do tego układ kierowniczy o niezbyt wysokiej sile wspomagania to mamy połączenie które bardzo mi odpowiada.
Wracając z zamku nie mogłem nie zatrzymać się w tym miejscu. To panorama Koła, która widoczna jest nawet podczas jazdy obwodnicą miasta. Na zdjęciu, w tle widzimy Klasztor Ojców Bernardynów oraz Kościół farny Podwyższenia Krzyża Świętego. Z bliska oba budynki robią zdecydowanie większe wrażenie.
W drodze powrotnej pojeździłem trochę po mieście. Chciałem sprawdzić jak Ateca zachowuje się takich warunkach. Czy jest to auto, które bardziej nadaje się w daleką trasę, czy jest uniwersalne. Podczas spokojnej jazdy spalanie nieznacznie wzrosło. Aktualnie, po przejechaniu niemal 250 kilometrów – w większości autostradą i to z maksymalną dopuszczalną prędkością spalanie wynosiło 7,2 l na 100 km. Jak na wielkość pojazdu oraz moc wynik wydaje się zadowalający. Podobnie jak na trasie, tak i w mieście jazda tym samochodem jest przyjemnością. W korkach sprawę ułatwia automatyczna skrzynia biegów. Przydają się też czujniki martwego pola w lusterkach. Pomimo gabarytów auta parkowanie nie należy do trudnych zadań. Nawet osoby, które niezbyt lubią ten manewr będą czuć się pewnie. Ułatwieniem jest tutaj zestaw czujników parkowania zarówno z przodu, jak i z tyłu, oraz kamera cofania. Niestety przy takiej pogodzie ulega ona dosyć szybkiemu zabrudzeniu przez co obraz staje się coraz mniej wyraźny. Inżynierowie Seata mogli skopiować patent znany z innej marki tej grupy – Volkswagena. W modelach tego producenta po włączeniu biegu wstecznego kamera wysuwa się z pod tylnego logo.
Ostatnim miejscem, w którym zatrzymałem się w Kole jest parking przy spichlerzu. Spichlerz zbożowy to jedyny zachowany do naszych czasów pruski magazyn w mieście. Pochodzi on z przełomu XVIII i XIX wieku. Położony jest na Starym Mieście tuż przy rzece Warta. Od września 1950 roku wpisany do rejestru zabytków.
Seat Ateca FR 4drive – podsumowanie
Długo zastanawiałem się co mogę napisać jako podsumowanie mojej przygody z SUV-em Seata. Samochód jest przestronny, jest wygodny, ma pojemny i ustawny bagażnik. Jest zwinny, potrafi być szybki a dzięki napędowi na 4 koła jest też bezpieczny w trudnych warunkach pogodowych. Jest do bólu poprawny. Jest to najlepszy z modeli grupy Volkswagena jaki testowałem do tej pory. Brakuje mi jednak efektu wow. Wersja FR to nic innego jak dobrze wyposażona wersja z najmocniejszym silnikiem. Niecałe 200 KM jak na auto o zacięciu sportowym to trochę mało. Podobną mocą dysponuje najmocniejszy Volkswagen Polo. W tym przypadku rozum mówi – to idealne połączenie, serce zaś – chciałoby więcej. Większość z nas kieruje się rozumem. I nie ma w tym nic dziwnego. Seat Ateca FR 4drive to w dalszym ciągu bardzo dobre, uniwersalne auto.
Tekst i zdjęcia: Paweł Oblizajek
Ateca FR – punktacja
Wygląd: (7 / 10)
(7 / 10)Wnętrze:
(8 / 10)Silnik:
(8 / 10)Skrzynia:
(8 / 10)Przyspieszenie:
(7 / 10)Jazda:
(8 / 10)Zawieszenie:
(7/ 10)Komfort:
(8 / 10)Wyposażenie:
(7 / 10)Cena/jakość:
(8 / 10)Ogółem:
Ateca FR – dane techniczne:
Silnik: R4, benzyna
Pojemność: 1984 cm³
Moc: 190 KM przy 4200 – 6000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 320 Nm przy 1500-4100 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, siedmio biegowa
Cena: od 86 900 zł, cena testowanego egzemplarza 154 343 zł