Peugeot e-Partner jest dostawczą odmianą osobowego Riftera. Sprawdźmy jak elektryczny „blaszak” sprawuje się w codziennej eksploatacji.
Elektryczny Partner trafił w moje ręce dosłownie zaraz po niedawno testowanym e-Rifterze. Są to bliźniacze konstrukcje pod wieloma względami, jednak w przypadku samochodów dostawczych i użytkowych kilka tematów odchodzi na dalszy plan. Tutaj liczy się przede wszystkim użyteczność i praktyczność.
Przemyślane wnętrze
To co rzuca się od razu w oczy to kabina. Ma ona trzy miejsca siedzące, przy czym to środkowe jest delikatnie węższe od pozostałych. Na całe szczęście nie mamy tutaj klasycznego lewarka do wyboru kierunku jazdy, więc miejsca na nogi pośrodku jest całkiem sporo. Jeśli będziemy podróżować w dwójkę, to oparcie środkowego fotela możemy położyć i zyskać dostęp do praktycznego organizera.

Ale to nie jedyne praktyczne rozwiązanie wewnątrz Partnera. Schowków jest tutaj cała masa. Przed pasażerem znalazło się miejsce dla dwóch, naprawdę bardzo głębokich i zamykanych skrytek. Kolejną półkę znajdziemy na szczycie deski zaraz za ekranem multimediów. Jakby tego było mało to przed cyfrowymi zegarami, które są elementem i-Cockpit, wygospodarowano jeszcze jedną przestrzeń na jakieś mniejsze przedmioty. Jakość wykończenia kabiny jest na typowo „dostawczym” poziomie. Wszystkie materiały są twarde, ale zmontowane bardzo solidnie.
Poza licznymi schowkami wnętrze Partnera daje nam do dyspozycji jeszcze klasyczne gniazdko zlokalizowane w okolicy stóp pasażera po prawej stronie. Świetnym rozwiązaniem jest także cyfrowe lusterko wsteczne. Choć ogarnięcie jego obsługi wymaga dłuższej chwili, a jakość wyświetlanego obrazu mogłaby być lepsza to i tak okazuje się ono nieocenione podczas manewrowania w mieście.

Napęd nie ogranicza możliwości ładunkowych
Najważniejszym elementem elektrycznego Partnera jest oczywiście przestrzeń ładunkowa. Najmniejszy „dostawczak” w gamie Peugeota dostępny jest w dwóch wariantach długości. Nam do testu przypadła standardowa odmiana, która oferuje 181,7 cm na długość oraz 152,7 cm na szerokość w przypadku opcji z przesuwanymi drzwiami po obu stronach samochodu. W najwęższym miejscu (na wysokości nadkoli) „paka” ma 122,9 cm więc klasyczna europaleta wciśnie się tutaj swym dłuższym bokiem niemalże na styk.
W przypadku konieczności przewiezienia czegoś dłuższego jest jeszcze opcja skorzystania z dodatkowego otworu w przegrodzie, który da nam dostęp do kabiny pasażerskiej. W takim ustawieniu możemy zmieścić „na plecy” Partnera przedmioty o długości 309 cm. Jeśli zaś chodzi o ładowność to maksymalnie możemy naładować do Peugeota 800 kilogramów. Klasyczne, spalinowe odmiany są w stanie przyjąć 200 kilogramów więcej. Jak więc widać, zestaw baterii trakcyjnych nie wpływa przesadnie na możliwości ładunkowe samochodu za co należy się ogromny plus.

Pod maską bez niespodzianek
Myślę, że nie zdziwię nikogo pisząc co znalazło się pod maską elektrycznego Partnera. Jest to znany i lubiany silnik elektryczny rozwijający moc 136 KM oraz 260 Nm momentu obrotowego. Bateria trakcyjna ma pojemność 50 kWh i deklarowany zasięg powinien wynosić tutaj około 278 kilometrów. Jak to bywa przy elektrykach praktyka jest niestety zgoła inna i nie aż tak optymistyczna jakby sobie Peugeot życzył. Realny zasięg wynosi tutaj około 200-220 kilometrów przy założeniu, że jeździmy na pusto i po mieście. Jeśli zaczniemy wykorzystywać Partnera do tego do czego został stworzony, czyli targania towaru na swych plecach to zasięg zacznie topnieć nam w oczach.
Jeśli chodzi o konkretne dane dotyczące zużycia to podczas miejskiej eksploatacji w trybie Eco e-Partner potrzebował około 17 kWh na 100 kilometrów. W trybie Normalnym apetyt na prąd podskakiwał o około 2 kWh. Poruszając się na trasie z prędkościami w okolicach 100 km/h komputer pokładowy pokazywał zużycie prądu na poziomie 22 kWh, a przy 120 km/h 28 kWh. Więcej pojechać się nie da i w sumie to nawet nie opłaca, bo e-Partner, podobnie jak e-Rifter ma ogranicznik do 130 km/h. Pamiętać trzeba jednak, że wszystkie podane przeze mnie wyniki dotyczą eksploatacji samochodu „na pusto”.

Elektryczny Partner jest więc samochodem przeznaczonym do użytkowania wyłącznie w mieście, gdzie nie sprawia on większych problemów, jeśli chodzi o eksploatację. Manewrowanie francuskim blaszakiem jest proste, choć widoczność jest naprawdę bardzo przeciętna. Jak wspominałem sytuacje poprawia cyfrowe lusterko wsteczne wraz z dodatkową kamerą pod prawym lusterkiem, jednak jeździłem paroma innymi „dostawczakami”, w których widać było więcej. Mimo, iż mocy nie ma przesadnie dużo to przy prędkościach miejskich dynamiki nie powinno nam nigdy zabraknąć.
Jeśli zaś chodzi o właściwości jezdne to Partner bez ładunku bywa momentami za sztywny. Jest to ten sam problem, o którym wspominałem w teście e-Riftera. Ciężkie baterie wymusiły lekkie zmiany w nastawach zawieszenia, przez co straciliśmy trochę komfortu. Sytuacja poprawia się nieco po załadowaniu „paki”.

Elektryczny standard
Cennik elektrycznego Partnera rozpoczyna się od kwoty 130 807 zł netto za odmianę PRO w standardowej długości. Dopłata do dłuższego nadwozia wynosi 4 200 zł netto i jest możliwa od środkowej wersji PREMIUM. Testowany przez nas egzemplarz został wyceniony na około 160 000 netto.
Jeśli odniesiemy tą cenę do diesla to z podobnym wyposażeniem będzie on tańszy o około 40 000 zł. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę opcję dofinansowania, jaka jest oferowana dla samochodów elektrycznych, okaże się, że e-Partner wyjdzie taniej od odmiany napędzanej ropą. Do tego dojdą nam niższe koszty użytkowania, dlatego też elektryczna odmiana francuskiego „dostawczaka” w gruncie rzeczy może okazać się sensowną propozycją dla osoby, której nie przeszkadza zasięg na poziomie 200 kilometrów lub ma możliwość regularnego ładowania samochodu w ciągu dnia.
Jakub Głąb
Zdjęcia Peugeot e-Partner:















Dane Techniczne Peugeot e-Partner:
Silnik: elektryczny
Moc maksymalna: 136 KM
Maksymalny moment obrotowy: 260 Nm
0 – 100 km/h: 11,7 s
Prędkość maksymalna: 130 km/h
Cena: 130 807 zł netto (podstawa), 160 000 zł netto (testowany)