To już czwarta generacja tego małego, miejskiego i trochę futurystycznego samochodu, a dokładnie mówiąc to jej facelifting. Słysząc o teście Nissana Micry nie byłem mocno podekscytowany, ale po zobaczeniu czeskich tablic rejestracyjnych, morskiego koloru i zajęcia miejsca w środku, moja opinia się zmieniła. Jak mocno?
Na pierwszy rzut oka wyróżnia się karoseria nowej Micry, która została ugrzeczniona w dobrym znaczeniu tego słowa. Poprzednie generacje przedstawiały wiele nietuzinkowych kształtów, które jak na tamte czasy były, lekko mówiąc, kosmiczne i zbyt ekstrawaganckie. Teraz auto, przynajmniej według mnie, wygląda spokojniej i po prostu lepiej. Ten kto lubił starą szkołę stylistów Nissana będzie zawiedziony i zapewne bryłę samochodu określi jako nudną. Złamaniu tej „nudy” służy nowy pas przedni z większym grillem oraz tylne reflektory, które otrzymały LED-y. Nie zapominajmy też o tym, że Micra trochę urosła (teraz ma 3,8 metra długości) i dostępna jest tylko w nadwoziu pięciodrzwiowym.
Obchodząc samochód z zewnątrz myślałem, że to małe nadwozie będzie miało problem z pomieszczeniem codziennych zakupów, dzieci odwożonych do szkoły i z pomocą w spełnaniu innych codziennych obowiązków. Jakże miłe zaskoczenie spotkało mnie, gdy zająłem miejsce za kierownicą i uwaga – na tylnej kanapie. Nie wierzycie? To wprost niemożliwe ile przestrzeni w środku oferuje nowy Nissan Micra. Oczywiście jak na ten segment! Nie należę do wysokich ludzi, aczkolwiek moje zdanie podzielał każdy, kto wsiadł do tego samochodu, a nawet ci którzy przejechali nim więcej niż kilka kilometrów po polskich drogach. Każdy z 4 podróżnych czuł się swobodnie w okolicach nóg, rąk i głowy. Dodatkowo, bagażnik miejskiego Nissana ma pojemność 265 litrów, co pozwoli zapakować zarówno artykuły spożywcze z supermarketu, jak i butikowe torby lub tornistry dzieciaków. U konkurencji nie jest tak kolorowo.
Przestrzeń to jednak największa zaleta wnętrza Micry. Sam projekt jest dość atrakcyjny, ale nie warto szukać w nim jakiegoś motywu przewodniego. Wszystko zostało oparte o proste, geometryczne kształty, począwszy od okręgów (zegary i konsola sterowania klimatyzacją), a na prostokątach skończyszy (pokrywa schowka i ekran nawigacji połączonej z radiem). W kwestii ergonomii również nie ma na co narzekać. Nasz testowy egzemplarz posiadał najwyższą wersję wyposażenia Tekna, ale zastosowane we wnętrzu oszczędności są nadal widoczne. Kierowcę oraz pasażerów okala z każdej strony różnokolorowy plastik. Po pierwsze jest on nieprzyjemny w dotyku (nawet podłokietnik drzwiowy jest twardy jak skała), a po drugie każde dotknięcie skutkuje kakofonią trzeszczenia i trzasków. Spasowanie elementów pozostawia wiele do życzenia, więc jeśli nie musicie – nie dotykajcie. Wyciszenie auta również nie jest najlepsze, a rozpędzenie Micry do prędkości autostradowych przysporzy nas o ostry napad migreny.
Micra broni się jednak bardzo mocno silnikiem i zwinnością. Trzycylindrowiec o pojemności 1,2 litra i mocy 80 KM daje o sobie znać nie tylko głośną pracą, ale dość żwawą reakcją na gaz. Oczywiście chodzi tu o prędkości miejskie rzędu do 50-60 km/h. Wyższe wartości są możliwe, ale umówmy się to po prostu trwa. Na 100 km/h będziemy musieli poczekać aż 14 sekund, a wskazówka prędkościomierza stanie przy 170 km/h. Wolnossący motor nie zrobił z małego Nissana demona prędkości i niestety brakuje mu też elastyczności. Jak się domyślacie, efektem tego jest oszczędność w portfelu. Micra średnio spala około średnio 6,5 litra na 100 kilometrów. Biorąc pod uwagę, że jest to „benzyniak” to jest to całkiem niezły, ale do danych fabrycznych rzędu 5 l/100km sporo mu brakuje. Problemem staje się również pojemność baku. Marne 40 litrów wystarcza jedynie na 600 kilometrów, ale pamiętajmy, że jest to samochód przeznaczony raczej do jazdy w mieście.
Sama jazda tym samochodem nie nastręcza większych problemów, choć układ kierowniczy oraz zawieszenie są raczej przeciętne. Bryła auta nie przeszkadza w jeździe miejskimi ulicami, ale wyjazd na autostradę nie jest najlepszym pomysłem. W otwartej przestrzeni Micra nie stawia oporu bocznym wiatrom, a rozpędzenie jej do większych prędkości znacznie zwiększa odczuwalne przechyły nadwozia. Niemniej jednak, autko będzie się dobrze sprawowało w codziennej eksploatacji, a najlepszym dowodem jest fakt, że przejechaliśmy naszym samochodem testowym ponad 1000 kilometrów i wszycy byliśmy pod wrażeniem łatwego prowadzenia się auta w mieście oraz bajecznie prostego parkowania (również dzięki dużej powierzchni szyb, zapewniającej dobrą widoczność na boki i do tyłu).
Ceny tego wozidełka rozpoczynają się od 39 900 zł. Jest to dobrze skalkulowana kwota, biorąc pod uwagę to, co samochód oferuje i jak wiele ma możliwości. Oczywiście powyższą sumę można łatwo podbić, dorzucając kilka opcji wyposażenia. Tak było również w przypadku naszej testówki, w której zamontowano nawigację, klimatyzację automatyczną, tempomat (ciekawostka: działa tylko do 144 km/h), elektrycznie składane lusterka, Bluetooth oraz łącza USB, AUX i system bezkluczykowy, a także asystenta parkowania, który zmierzy Wam lukę pomiędzy samochodami (niestety sam już nie zaparkuje). Tak skonfigurowany samochód wraz z pięknym, metalicznym lakierem oraz aluminiowymi felgami kosztuje około 60 tysięcy złotych. Nie jest to niska cena jak na tak mały samochód, lecz wciąż do przyjęcia, a przecież można obejść się bez tych wszystkich dobrodziejstw współczesnej technologii. Biorąc pod uwagę stereotypy o japońskiej technologii, auto powinno trzymać wartość i nie sprawiać problemów z awaryjnością.
Tak czy inaczej, Micra to dobry samochód, który ma bogatą historię i przyciągnął do salonów już sporą rzeszę klientów. Sądzę, że ten trend zostanie utrzymany, ponieważ dobra cena, niezły silnik oraz ogromna przestrzeń to najważniejszy cechy Nissana, których konkurencji czasem brakuje. Podsumowując, Nissan Micra sprawdzi się wyśmienicie w roli drugiego auta w garażu.
Konrad Stopa

Moim zdaniem: Adam Gieras
Testowanego Nissana Micrę od poprzedników dzielą lata świetlne. Jest lepiej wykończony, bardziej wyrazisty, a mężczyzna nie wygląda w nim już tak głupio. Nie zmienił się jednak charakter auta – jego żywiołem nadal jest miasto. Dobrze zestrojony układ kierowniczy i nieźle działająca skrzynia biegów pozwalają żwawo przemieszczać się po miejskiej dżungli, szczególnie gdy na pokładzie jest tylko kierowca. W trasie przeszkadza bardzo słaby silnik, który kompletnie nie radzi sobie z autem. Czuć to przy wyprzedzaniu – redukcja nawet o dwa biegi nie zawsze pomaga. W dodatku fotele są niewygodne i trudno znaleźć sobie dogodną pozycję. Producent chyba zapomniał odpowiednio je wyprofilować. Przydałby się też lepszy zakres regulacji. Podsumowując, Nissana Micrę 1.2 80 KM polecam spokojnym kierowcom, którzy pokonują niewielkie dystanse. Jeżeli chcielibyście używać jej także w trasie, kupcie doładowaną wersję z 98-konnym silnikiem.
Całkiem fajny, chociaż niepozorny samochód. Po premierze nie wzbudził mojego zachwytu, a pół roku temu kupiliśmy go za niecałe 35 tys. w wyprzedaży rocznika (a gdybyśmy się zdecydowali wcześniej to można było mieć jeszcze taniej) wersję sprzed liftingu. Małe miejskie auto oferujące całkiem dużo przestrzeni wewnątrz, bagażnik porównywalny do konkurentów w klasie, do tego ma wszystko to co potrzebne (abs, esp, 6 poduszek, klima manualna, radio ze sterowaniem w kierownicy, el. szyby z przodu, lakier metalik i do tego nie trzeba pamiętać o włączaniu i wyłączaniu świateł), w podobnej cenie i wyposażeniu do kupienia było tylko Aveo (z większym bagażnikiem), miało jeszcze tempomat, który do miasta mi nie jest potrzebny (Micra w tym wyposażeniu nie ma), ale bardziej przydatnym gadżetem wg mnie jest fabryczny zestaw głośnomówiący. Silnik 80 KM wydaje się być całkiem dynamiczny i szybszy niż podawane fabryczne 13,7 sek. (muszę to kiedyś zmierzyć), a spalanie przy codziennej jeździe z włączoną klimą 5,8 l. Miał być u nas drugim autem, a często jest pierwszym, chociaż póki co na wakacje zostanie w garażu.
Za 35 tysięcy złotych nowa Micra to świetna oferta. Za ponad 60 tys. już niestety nie. Inni producenci za podobne pieniądze oferują dużo więcej. Osobiście wystrzegałbym się silników trzycylindrowych, bo ich kultura pracy pozostawia wiele do życzenia. Pozdrawiam
Osobiście, to ja bym się w ogóle tego auta wystrzegał. Silnik rzęzi, w środku jest głośno i niewygodnie. Nie jestem małych rozmiarów i w środku czułem się jak w puszce.
Jestem w szoku, że tak dużo miejsca w środku. Czyli jednak 1.2 daje radę? Też niespodzianka
Zdaniem Konrada Stopy daje. Moim zdaniem tylko w mieście. Jacek Krawczyk jest z kolei zdania, że w żadnych warunkach się nie sprawdza. 1.2 turbo, które jest nie wiele droższe powinno zaspokoić potrzeby przeciętnego kierowcy. Nie zmienia to jednak faktu, że trzycylindrówek nie powinno się już montować w samochodach, nawet kosztem oszczędności i ekologii. Wiele jednak wskazuje na to, że niebawem trzycylindrowy silnik 1.0 125 KM zasili średniej klasy Forda Mondeo. Aż strach się bać… I pytanie kiedy zaczną montować silniki od Komara w Maserati… Pozdrawiam, Adam Gieras