Zauważyłem ostatnio, że nowoczesne wideorejestratory są coraz mniejsze. To dobrze, bo nie tracą na swojej jakości, a zajmują mniej miejsca na przedniej szybie. Jednym z nich jest Navitel R650 NV, o którym trochę Wam opowiem.
Ta firma oferuje szereg kamerek samochodowych z różnymi opcjami i w różnych cenach. Wiele z nich testowaliśmy już na naszym blogu, więc serdecznie zapraszam do lektury. Wróćmy jednak do bohatera tego testu czyli kamerki Navitel R650 z dopiskiem Night Vision.
Zawartość pudełka
Po szybkim unboxingu z porządnego pudełka wyciągnąć można mniej istotne przedmioty jak instrukcję obsługi, kartę gwarancyjną lub dodatkową taśmę przylepną lub plastikową nakładkę do uchwytu również z taśmą oraz kabel USB. Oprócz tego znajdziemy 3,5 metrowy kabel z wejściem do gniazda zapalniczki, samą kamerę oraz ściereczkę z mikrofibry (przydatna sprawa). Standardowo karty SD brak. Navitel w gratisie do zakupu dodaję roczną subskrypcję do swoich nawigacji.
Instalacja
Biorąc pod uwagę, że R650 NV to tak naprawdę plastikowa kostka nie większa niż 2 cale (tyle ma wyświetlacz) bez wystających elementów jej instalacja jest bardzo prosta. Uchwyt łatwo łączy się kamerą, a przyczepność do szyby zapewnia dwustronna taśma. Wolę przyssawki, ale jeśli ktoś nie zmienia często samochodów, to takie rozwiązanie jest na pewno wytrzymalsze na dłuższą metę.
Długi przewód zdecydowanie pozwala go ukryć za podsufitką itp. by podłączyć go do gniazda zapalniczki. Wówczas do uruchomienia wystarczy jedynie przekręcenie zapłonu i wszystko już działa (nie zapomnijcie wsadzić do środka karty microSD do 256 GB). Niestety kamera musi mieć stałe źródło prądu, ponieważ nie ma jakiejś wytrzymałej i większej baterii.
Jakość nagrań
Za niezły obraz w FULL HD i 30 klatkach dba matryca SONY 307, która posiada czulszy sensor nocny skąd nazwa samej kamerki. Kąt widzenia tego sprzętu to szerokie i wystarczające 170 stopni, a soczewka posiada aż 4 warstwy szkła.
Cały ten zestaw wystarcza na dobre nagrania w dzień (również w Słońcu lub podczas deszczu) do pewnych prędkości. W nocy natomiast nie jest najgorzej, ale do odczytania tablic potrzebujemy źródła światła. Mimo wszystko w porównaniu z innymi kamerami w tej cenie (okolice 300 złotych) nie jest źle. Wszystko zobaczycie jednak sami na poniższym filmie.
Dodatkowe funkcje
Oczywiście kamerka ta nagrywa dźwięk, posiada guzik, które zabezpiecza nagrane już wideo przed skasowaniem, ponieważ w pętli nagrywa i nadpisuje kolejne filmy (1,3 lub 5 min). Poza tym posiada czujnik wstrząsu, więc zarówno podczas jazdy, jak i w trybie parkingowym w sytuacjach awaryjnych kamera potrafi się włączyć i nagrać zagrożenie. To powoli już standard, ale sprawdzone osobiście, że w tym sprzęcie działa.
Brać czy nie brać?
Navitel R650 NV to kompaktowy sprzęt niezabierający za wiele miejsce na przedniej szybie (przez to klawisze funkcyjne mają kilka opcji w zależności od wybranego ekranu), ale wymaga przyzwyczajenia w obsłudze i niestety nie jest tak kompatybilny jak wideorejestratory na przyssawki. Z drugiej jednak strony wysuwane nakładki pozwalają w łatwy sposób wyjąć kamerkę i zabrać ze sobą, a to czasem przydatne by nie kusić złodziei.
W tej wersji na pewno zabrakło łączności kamerki z komputerem lub telefonem więc zgranie filmów wymaga wyciągnięcia karty pamięci. Droższe sprzęty potrafią zrobić to bezprzewodowo lub od razu zuploadować do sieci. Nie wymagajmy jednak takich rzeczy od urządzenia w takiej cenie.
Urządzenie ze zdjęć wygląda więc bardzo solidnie i jest odporne na zabrudzenia i upadki. Uważać jednak trzeba na wyświetlacz, który dość szybko się rysuje.
Szczerze mówiąc, R650 NV zdecydowanie bardziej podoba mi się niż niższe modele testowane przez kolegów. Kształt kostki bardzo mi odpowiada, a cena tego urządzenia tym bardziej zachęca. Pragnę też dodać, że firma Navitel dość dobrze rozgościła się już na polskim rynku, więc w razie awarii lub innych problemów jest się do kogo zwrócić, a nie każda marka (zwłaszcza tania z Azji) może to zagwarantować.
Konrad Stopa