Alianse i współpraca w motoryzacji nie są niczym nowym. Poza ekonomiczną optymalizacją pomagają skorzystać z już przetartych szlaków, zarówno tych technicznych, wzornictwa, ale przede wszystkim designu. Niekiedy zabieg odbija się czkawką, a pozornie pozytywny ruch potrafi „napykać” biedy. Jak było z Mitsubishi ASX?
Co by nie powiedzieć – ostatnie premiery rynkowe Mitsubishi są głośne i dają pole do wnikliwej debaty w światku motoryzacyjnych zapaleńców. Za sprawą wskrzeszenia legendarnego modelu Eclipse i postawieniu na wyraźne trendy rynkowe nakierowane na podniesione auta, Mitsubishi dopisało cross pod modelem, a z pompowanego balonika wielkiego powrotu szybko uciekało powietrze. Model porównywany do Pontiaca Azteca, a więc jednego z brzydszych modeli zza wielkiej wody, cechował się jednak wciąż typową dla japońskiego producenta kreską. Design bryły, ale również charakter środka, typowe bolączki japońskiej motoryzacji były zapewnione, a więc zagorzali zwolennicy marki, z trzema diamentami, wybaczyli nieco oklepany charakter auta i profanację flagowego niegdyś modelu. Wtem Mitsubishi zdecydowało się na wprowadzenie ASX’a, który w rzeczywistości to bardzo dobrze znane już auto.

Mitsubishi ASX od kuchni
Za sprawą nowej generacji ASX, Mitsubishi rozgrzało do czerwoności klawiatury hejterów. Co się stało? Mitsubishi według obranego w social mediach oraz reklamach wydźwięku – wprowadziło innowacje! Poniekąd się z tym zgadzam, bowiem Captur był innowacyjnym modelem dla Renault, ale nie wiem czy nie jest jeszcze większą innowacją dla Mitsubishi. Już tłumaczę!

Japoński producent skutecznie zrywa za sprawą tego modelu z zadziorną stylistyką swoich aut. O ile poprzedni ASX nie był wybitnie rasowy, tak ciężko odmówić mu ostrych krawędzi i całkiem ciekawych stylistycznie detali. Importując niemalże 100% Captura producent pokusił się jedynie o zmianę znaczków, lekkie odświeżenie grilla, wrzucenie kamery cofania w kształcie znaczka Renault w dotychczasowe miejsce logo francuskiego producenta i to z grubsza tyle. Trudno powiedzieć, że ASX bazuje na Capturze, to wciąż Captur z logotypami Renault na każdym możliwym kroku. Klapka wlewu paliwa, dywaniki, oznaczenia pod maską? Oglądając prace japońskich projektantów ma się wrażenie przepisanej na kolanie pracy domowej a w niektórych miejscach trzeba było coś nie coś pozmieniać, aby „nauczycielka się nie zorientowała”!

Najprościej mówić linie Captura nie pasują do reszty modelowej Mitsubishi. Krawędzie auta są wyraźnie wygładzone, przyjazne oku, bez zadziorności i bezkompromisowości, którą możemy obserwować między innymi we wspomnianym Eclipse crossie! Ponad wszystko kształt reflektorów typowy dla nowoczesnych Renówek został zaimportowany w całości, a więc kształt świateł dziennych w formie paska w kształcie „C” nie jest już elementem wyróżniającym jedynie francuskiego producenta.

Wnętrze Mitsubishi ASX
Wnętrze ASX’a oczywiście różni się od Captura detalami. Poza znaczkiem na kierownicy, koło kierownicy uległo niewielkiej kuracji odświeżającej. Koncept wnętrza jest przeniesiony z Captura do ASX’a w formie niezmienionej. Mimo kosmetycznych zmian wciąż uświadczyć możemy trzeszczenie niezbyt solidnie spasowanych plastików. Na marginesie powiem, że mam dziwne wrażenie, że plastiki są nieco gorszej jakości niż u dawcy – czyli w Capturze. Jako smutną wiadomość należy wspomnieć, że przełączniki kołyskowe – które tak dumnie od wielu, wielu lat towarzyszyły marce Mitsubishi poszły na zasłużoną emeryturę. Naprawdę świat się zmienia!

Ceny i wersje
Bazowo ASX wyposażany jest w jednostkę 1.0 o mocy 91 KM oraz sparowany z manualem o sześciu przełożeniach. Tak skonfigurowany pojazd możemy „wyrwać” za 101 990 zł (wersja Invite + pakiet style). Faktycznie podstawowy wariant ASX wydaje się być rozsądnie wyposażony, ale jednak robiąc sobie porównawcze konfiguracje z Capturem, ASX wydaje się być droższy. Na marginesie dodam, że do każdego ASX producent serwuje 5-letni pakiet gwarancyjny.

Kolejną jednostką napędową jest benzynowe 1.3 Turbo o mocy 140 KM (parowane z manualną, sześciostopniową przekładnią) oraz wariant o mocy 158 KM, ale tutaj pod strzechy ląduje już siedmiostopniowy, dwusprzęgłowy automat. Pierwszy wariant z silnikiem o niższej mocy, może występować w bazowym wyposażeniu Invite, jednak okraszonym pakietami STYLE i COLD (cena 114 900 zł) – a przykładowe wyposażenie dodatkowe to podgrzewana kierownica, fotele przednie, a dodanie szyku serwowane jest przez przyciemniane tylne szyby oraz relingi dachowe. Przy tym motorze możemy przeskoczyć do wersji Intense, gdzie dodatkiem względem Invite jest m.in częściowo skórzana tapicerka, oświetlenie ambientowe, hamulec z funkcją AUTO HOLD oraz fotochromatyczne lusterko wsteczne. Podobnie jak w 1.3 w wersji Invite, producent „dorzuca” wspomniany pakiet STYLE, COLD – (cena 123 990 zł), ale nowością jest pakiet NAVI będący niczym innym jak multimedialną stacją SDA z ekranem dotykowym o przekątnej 9.3 cala oraz systemem ostrzegania o przekroczeniu prędkości. Cena konfiguracji wzrasta wówczas do 127 990 zł brutto.

Dalej motor 1.3 mam mocniejszego brata, który legitymuje się 158 KM. Przy tym motorze wersje są dwie. Intense z pakietami COLD oraz STYLE (131 990 zł) ale również Instyle (148 990 zł), a więc to przyszła „full opcja” od handlarza z OLX. Tutaj na wspomnienie zasługuje nagłośnienie BOSE z subwooferem oraz Mi – Pilot, a więc funkcja jazdy autonomicznej poziomu 1. Creme de la creme to wersja hybrydowa z motorem spalinowym o mocy 143 KM oraz siedmiostopniowym automatem. Wersja Intense z pakietami COLD, STYLE oraz NAVI producent wycenia na 144 990 zł.
Czego zabraknie?
Nie wspomniałem nic o napędzie, ale wytłumaczenie jest proste – mamy tylko do „wyboru” napęd na przednie koła. Szkoda gdyż w starym ASX, w opcjach można było znaleźć napęd na wszystkie koła. To jednak nie koniec braków – klientom odebrano oldschoolowe silniki, które może sporo paliły, ale klienci za nimi przepadali. Niestety też łatwo zauważyć, że Mitsubishi traci swoją unikalność, sprzedaje część swojego DNA, ale czy klienci będą w stanie wybaczyć takie przykrości? Zobaczymy

Jak się prowadzi ASX?
Auto prowadzi się jak Captur, a więc bardzo poprawnie. Miejskie kilometry pokonuje w wygodzie i przyjemnie. Auto jest responsywne, nie wyczuwa się specjalnych luzów, układ sprawnie przekazuje polecenia kierowcy na koła przedniej osi. Zawieszenie jest dobrze zbalansowane. Na pewno nie jest nastawione na ograniczone resorowanie i sportowe wrażenia, ale z drugiej zaś strony nie warto nastawiać się na kanapowe doznania. W kwestii dostępnej mocy – nie można narzekać, ale jednak sportowe emocje może dać dopiero transmisja sportowa w radio. Tutaj warto nastawić się na stonowane doznania, wiernego i ekonomicznego kompana do miasta.

W trasie auto nie męczy! Po pokonaniu ponad 300 kilometrów nad polskie morze powiem, że siedzenia i oparcia dobrze opiekują się ciałem kierowcy i pasażerów. Spalanie przy rozsądnym traktowaniu gazu odpłaci się zużyciem w granicach 6 litrów na 100 km. Nie da się jednak oszukać, że ASX nie ma wielkich szans na stanie się rodzinnym autem na dalekie wyjazdy. Kufer szybko zapewnia się bagażami, aż w końcu przychodzi moment, że z czegoś trzeba rezygnować.
Podsumowanie
Żarty i uszczypliwości na bok! ASX to kawał solidnie zaprojektowanego francuskiego auta, który obficie zalał polskie ulice. Japończycy wyciągają jednak asa z rękawa w postaci 5-letniego pakietu gwarancyjnego, bogatego wyposażenia już od najniższych wersji. Jednak nie ma nic za darmo, podobne konfiguracje Captura oraz ASX różnią się cenowo. W porównaniu ASX wypada jednak jako droższa opcja, ale w tym starciu okazać się może jeszcze jeden czynnik – dla wielu ASX to będzie auto japońskie, a w naszym kraju japońskie auta święcą dziwny triumf. Przewaga pozytywnego wydźwięku auta „japońskiego” nad francuskim może mieć znaczenie – a za rogiem czeka już CLIO – gdzie wystarczy zmienić I na T, mała zmiana literek na klapie bagażnika i COLT wraca na rynek! Jednak niestety odgrzewany kotlet nie zawsze smakuje tak dobrze jak powinien!
Tekst i zdjęcia: Bartek Kowalczyk
Zdjęcia Mitsubishi ASX:






































Dane techniczne Mitsubishi ASX:
Silnik: R4, turbobenzyna
Pojemność: 1330 cm³
Moc: 140 KM przy 5000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 240Nm przy 1600obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, siedmiostopniowa
Cena: od 101 990 zł brutto, koszt prezentowanego około 124 900 zł (brutto).
Komentarze 2