W USA świta lubuje podróżować dużymi SUV-ami, by podkreślić swój prestiż. W Europie nadal królują w tym celu jednak limuzyny. Nie oznacza to jednak, że taki Mercedes GLS by sobie nie poradził.
Nawet w bazowej odmianie o oznaczeniu 450, to nadal duży i reprezentatywny wóz. Fakt, że dla klientów z wysokiej półki jest jeszcze wersja od Maybacha, ale ja mieszkam w Polsce, a nie przy plażach Dubaju, więc skupmy się na tym 7-osobowym pojeździe, który możecie obejrzeć na zdjęciach.
Wymiary robią wrażenie
Mercedes GLS od zawsze był wielkim autem z dość prosto narysowanym nadwoziem. Zawsze był to wysoki i długi pojazd z nie najgorszym napędem. Nowa odmiana po liftingu nie jest już tak kanciasta, a wielu może się spodobać. Jest to jednak nadal monumentalny samochód z wysoką linią maski i ogromnym grillem z wielką gwiazdą. Dodając do tego spore 21-calowe felgi i różne wysokości nadwozia (pneumatyka), auto robi wrażenie.
W końcu długość 5,2 metra to już niemal rewiry dłuższych busów. Z relingami auto też jest wysokie (niemal 2 metry) i podobnie szerokie. W skrócie na miejskich parkingach może być lekki kłopot. Osobiście jestem fanem czarno-zielonego lakieru i zmiany dziwnego słupka C względem poprzedników. Teraz auto dużo bardziej pasuje do całej gamy Mercedesa.
Szmery, bajery na pokładzie
Zanim przejdę do poszczególnych kwestii wyposażenia benza dopowiem, że to model, w którym niemiecki producent nie idzie w półśrodki. Owszem nie ma tu ogromnego ekranu jak w EQS, czy E-klasie, ale nadal wnętrze robi wrażenie (ach te mercedesowskie oświetlenie ambiente), a zwłaszcza materiały – skóra, aluminium czy nawet sama kierownica z innym wykończeniem wieńca. Wszystko po to, żeby czuło się wrażenie luksusu i było wygodnie zarazem.
A jeśli chodzi o te kwiatki, na które zwróciłem uwagę, to wymienię tylko kilka z nich. Po pierwsze, audio Burmestera połączone z dobrym wyciszeniem wnętrza jest genialne. Po drugie, system MBUX reaguje na komendy głosowe bez zająknięcia, działa intuicyjnie, płynnie i ma jeszcze ładne grafiki. Same fotele oczywiście są podgrzewane, wentylowane, a z przodu mają jeszcze coś na zasadzie masażu (ale na nieszczęście to gorsza opcja). O kolorowym podświetlaniu już wspomniałem, ale dopowiem jeszcze, że automatyczna klimatyzacji ma tyle stref, że się pogubiłem z liczeniem. Po prostu sięga aż do 3 rzędu jednocześnie oczyszczając powietrze dochodzące do kabiny i rozpylając równocześnie zapach.
Podsumowując powiem tak, biedy nie ma, a bawić tymi rzeczami można się co najmniej kilka dni. Sam system kamer, to kolejny aspekt na cały akapit. Powiem tylko, że ma mnóstwo widoków (nawet z poziomu haka) i genialną jakość (czasem filmiki na Youtube są gorsze…)
Wnętrze dla 7 osób
Do testów trafiła nam się 7-osobowa wersja tego modelu, ale bez żadnego problemu można z niej stworzyć opcję 5-osobową. Ostatni rząd foteli składa się na płasko i to elektrycznie. Nawet, żeby do niego wejść to wystarczy przycisnąć jeden guzik, a magia dzieje się sama. W skrócie auto jest mocno zautomatyzowane, a do tego jest spore – miejsca wystarczy dla każdego. W opcji 5 foteli bagażnik ma ponad 800 litrów pojemności. Przy 7 siedzeniach jest gorzej, ale kilka kabinówek na stojąco wejdzie (około 300 litrów).
Warty wspomnienia na pewno jest fakt, że tylny rząd po opuszczeniu podłokietnika odkrywa oprócz schowka dodatkowy tablet, który jednocześnie jest centrum dowodzenia niektórymi funkcjami auta. Oczywiście takimi, którymi nie przeszkodzicie kierowcy (klimatyzacja, audio, sterowanie fotelami czy kolorami wnętrza).
Fakt, że sporo mówiłem tu o podróżowaniu jak Prezes, ale ta wersja tego modelu nie posiadała rozkładanych półleżanek, czy ekranów w zagłówkach, ale GLS oczywiście może mieć takie cuda.
Niby najmniejszy silnik, a prawie 400 KM
Co ciekawe, opisywany egzemplarz był nietuzinkowo skonfigurowany, ponieważ posiadał bazowy silnik i sporo dodatkowego wyposażenia. Pod ogromną maską GLS-a pojawił się 3-litrowy motor z sześcioma cylindrami i układem miękkiej hybrydy. Całość mniej więcej legitymowała się mocą poniżej 400 KM (sam benzynowy motor miał 367 KM) i maksymalnym momentem obrotowym na poziomie 500 Nm.
To w połączeniu z automatem i napędem 4×4 sprawia, że nawet taki kloc potrafi być szybki. Mówią o tym już same dane techniczne, które podają przyspieszenie do setki w czasie 6,1 sekundy. Prędkość maksymalna to 250 km/h.
Prowadzić, czy załatwić kierowcę?
I tu wsiadając za kierownicę ma się dylemat. Z jednej strony to auto ma spore możliwości, ale z drugiej w ogóle nie nastraja do dynamicznej jazdy. To pożeracz kilometrów w jak najwygodniejszej formie. Dzięki wyciszeniu, wyposażeniu i pneumatyce idealnie izoluje pasażerów od otoczenia. Auto prowadzi się bajecznie prosto, a kilka dni wystarczy na ogarnięcie dużego nadwozia. Oczywiście lepiej brać go na trasy niż do zatłoczonej galerii, ale z krawężnikami radzi sobie bez problemu.
Skoro zatem to taki wygodny wóz, to nie lepiej odpoczywać nie martwiąc się o drogę? Na pewno, ale trzeba pamiętać o ekonomii użytkowania takiego auta. GLS 450 potrafi spalić spore litraże, więc na kierowcę może braknąć. W mieście liczyłbym 13-15 litrów, a i 20 l/100 km może się pojawić. W trasie powinno być bardziej cywilizowanie, ale 11-12 litrów to już jedne z niższych wartości jakie udało mi się uzyskać. Bak ma 90 litrów, więc wizyty na stacjach nie będą co chwilę, ale już tankowania do pełna mogą być dotkliwe.
Z przyzwoitości dodam, że GLS posiada zdolności terenowe. Ba, ma nawet tryb pełzający do wygrzebywania się z piasku (zwany krokiem rapera), ale kto by się takim autem zapuszczał dalej niż do kurortu narciarskiego?
Cena jednak nie taka straszna
Wiem, że poruszanie kwot powyżej pół miliona złotych w akompaniamencie przymiotników typu atrakcyjny może szokować, ale dla porównania ciekawsza C-klasa dobija do 300 tysięcy złotych. Oznacza to, że jeden z większych modeli Mercedesa może być stosunkowo tani. Wersja benzynowa 450 to wydatek minimum 512 tysięcy złotych (nasz egzemplarz z dodatkami kosztował sporo powyżej 600 tysięcy złotych). Podobny diesel (tak sprzedają jeszcze takie) to minimum około 534 000 zł, także też nie ma tragedii.
A mówię tak dlatego, że gabarytowo trudno tu znaleźć konkurencję. BMW X7 tańsze nie będzie, a taki duży Range Rover, to już inna półka cenowa, bo łatwo przekroczyć milion zł.
Abstrahując od ceny, wszystkich chętnych zapraszam do aktywniejszego zainteresowania. Dlaczego? Sądzę, że model ten jest już powoli na wymarciu. Niebawem zniknie możliwość montażu konwencjonalnych silników, a jakoś nie czuję, żeby GLS miał stać się elektryczny. To nie szpanerska Gelenda, która zabrała już cały margines absurdu dotyczący wielkiej terenówki do miejskiego użytku (i to w również w opcji elektrycznej). Twierdzę więc, że zabraknie miejsca w gamie Mercedesa na drugi taki model, który jest oczywiście dużo mniej popularny niż G-Klasa.
Konrad Stopa
Fot. Karol Tynka
Zdjęcia Mercedes GLS 450:
Dane techniczne Mercedes GLS 450:
Silnik: 3,0, R6, benzyna
Moc: 381 KM
Moment obr.: 500 Nm
Skrzynia biegów: 9-stopniowa, automatyczna
Napęd: 4 koła
0-100 km/h: 6,1 s
Prędkość maksymalna: 250 km/h
Cena: od 512 tysięcy złotych