Range Rover Velar P400, to w moim mniemaniu samochód praktycznie doskonały. Ma mocny, sześciocylindrowy silnik o akceptowalnym spalaniu, świetnie się prowadzi, zapewniając niebiański komfort. No i wygląda obłędnie dobrze. A co z wadami? Też się znajdą, ale o nich przeczytasz kilka akapitów niżej.
Od zawsze upierałem się przy tym, że SUV’y klasy średniej wzwyż, powinny mieć pod maską turbodiesla. Inne rozwiązanie raczej nieszczególnie ma sens. Dlaczego? To spore, ciężkie auta, często z napędem na obie osie. Takie zestawienie sprawia, że wyłącznie silniki zasilane „ropą”, mogą zadowolić się w miarę rozsądną ilością paliwa. Dzięki temu, szczególnie w trasie, możesz myśleć o pokonaniu sporej ilość kilometrów między jedną stacją benzynową, a drugą. Ale czasy się zmieniają. Zdroworozsądkowe SUV’y, napędzane tymże paliwem, stały się solą w oku aktywistów miejskich oraz ekologów, a coraz bardziej wyśrubowane normy emisji spalin, coraz mocniej zamykają nasz rynek na tego typu napędy.

Można pomyśleć, że hybrydy typu plug-in, są być odpowiednią alternatywą dla diesli i coś w tym może być. Jednakże warunki są dwa. Pierwszy: trzeba stosunkowo często korzystać z opcji ładowania. To oznacza, że przynajmniej musisz dysponować garażem, bądź miejscem postojowym, gdzie będziesz mógł podłączyć samochód do sieci elektrycznej. Jeśli ile nie masz prywatnego garażu, to z tego, co wiem, taki wariant może być już dość problematyczny. Plug-in jest jednak kompletnie bez sensu, jeśli jedyne, co masz do dyspozycji, to parking „pod chmurką”. Dlaczego? Ładowanie na publicznych słupkach jest co najmniej równie kosztowne, co jeżdżenie na tradycyjnym paliwie.
Drugim warunkiem jest traktowanie plug-in’a, jako głównie samochodu do miasta. Owszem, najnowsze tego typu auta, są w stanie zaoferować bezemisyjny zasięg rzędu nawet 70-100 km. dzięki czemu można już pomyśleć o trochę odważniejszych wyprawach, bez angażowania kropli benzyny. Wszystko jednak odbywa się kosztem czegoś. Już pierwsze, hybrydowe „wtyczkowozy”, miały wyraźnie mniejsze zbiorniki paliwa, niż ich konwencjonalne wersje napędowe. Doskonałym przykładem jest Volvo XC90 T8 moich rodziców. Ponad 400-konny SUV, jeśli nie ma substytutu w postaci prądu, chętnie zagląda do „kotła”, a spalanie w okolicy 12, a nawet 14 litrów (na autostradzie) na 100 km, wcale nie dziwi. To zaś oznacza, że 55-litrowy bak, może kompletnie wyschnąć w mniej, niż 400 km! Mocno średnio. Dla porównania, do ówczesnego topowego „benzyniaka” (310-konny T6) mogłeś wlać 16 litrów benzyny ekstra!

Duży samochód = wielki zbiornik paliwa
Prawie tak samo duży zbiornik paliwa znajdziesz w Land Roverze Range Rover Velar z topowym, 400-konnym silnikiem, o pojemności 3 litrów. I nie jest to jedyna zaleta tego samochodu. Właściwie, to mogę powiedzieć, że średniej klasy Range jest samochodem niemal kompletnym. Dlaczego? Skoro wspomniałem już o silniku, to przy nim zostanę. Wersja P400 jest wyposażona nowy motor z rodziny Ingenium, o sześciu cylindrach ułożonych wzdłużnie. Dodatkowo został wyposażony w układ miękkiej hybrydy, który nie tylko odciąża samochód podczas spokojnej jazdy, ale też poprawia reakcję na gaz. Taka konfiguracja pracuje z typowym, jedwabistym pomrukiem na niskich obrotach, okraszonym delikatnym chrapnięciem z wydechu.
W zasadzie, to pod tym względem mocno przypomina benzynowe silniki BMW. P400 ma też dość elastyczności, by do normalnej jazdy nie musieć wspinać wskazówki obrotomierza powyżej numeru 2. Właściwie od tego miejsca, aż do piątki, motor Velara produkuje maksymalne 550 Nm momentu obrotowego. Niewiele dalej na skali, znajduje się wyjaśnienie oznaczenia wersji silnikowej. Tak, ten samochód ma pod maską 400 koni. Taki zespół, według deklaracji producenta, przekracza pierwszą setkę w 5,5 sekundy, a prędkość maksymalna musi być ujarzmiona ogranicznikiem przy 250 km/h.
Miłą niespodzianką jest spalanie. Miałem okazję testować na swojej trasie pomiarowej dwa Velary (P250 oraz P400) i różnica w zużyciu paliwa między 2 i 3 litrowym motorem, wyniosła finalnie 0,6 l/100 na korzyść słabszej o 150 KM wersji. Co więcej, zejście z zużyciem paliwa do nieco ponad 8 l/100 też jest wykonalnym zadaniem, choć na co dzień, raczej nastaw się na spalanie w okolicach 12 l na „setkę”. Biorąc pod uwagę, iż to dość spory SUV z napędem na obie osie oraz benzynowym, 400-konnym silnikiem, wynik jest więcej, niż zadowalający.

Sprinter na szczudłach, który niczego nie musi udowadniać
Bez wątpienia, to szybki samochód, ale na takie osiągi ma wpływ nie tylko silnik Velara. Ośmiobiegowa przekładnia ZF zdaje się być wręcz stworzona do współpracy z tym motorem. Skrzynia odpowiednio dobiera przełożenia i jest szybka na tyle, ile potrzebujesz. Nie jest to jednak typ miłośnika szatkowania biegami. Przekładnia chętnie pozwala wykazać się elastyczności silnika w dolnych partach obrotowych. I jakby się tak zastanowić, to zespół napędowy tworzy zgraną drużynę z podwoziem. Naprawdę, nie pamiętam już równie komfortowego, pneumatycznego zawieszenia. Możesz odnieść wrażenie, że ta dwutonowa góra blach płynie 10 centymetrów ponad asfaltem, izolując swoich pasażerów od wszelkich niedogodności jezdni, ale jeśli trzeba, z radością pokona zakręt, nawet przy stosunkowo bardzo dużej szybkości. Co więcej, nigdy nie odniesiesz wrażenia, że Velar izoluje od tego, co dzieje się pod kołami i ostatkami sił walczy o przyczepność. Ta, zawsze będzie mieścić się w bezpiecznej rezerwie.
Układ kierowniczy, to kolejny element pasujący do tej układanki. Nie jest może stricte sportowy, podobnie jak rozleniwiające zawieszenie, ale moim zdaniem, akurat tutaj, do sportu, jest mu zdecydowanie najdalej. Podczas manewrowania Velarem doszedłem do wniosku, że auto ma trochę za duże wspomaganie i odrobinę zbyt leniwie reaguje na komendy wydawane przez kierowcę. Idealnie za to, takie nastawy, sprawdzają się przy spokojnej, lekko bulwarowej jeździe. Dużo lepiej ocenię za to hamulce. Wystarczająco skuteczne i o niezłym dozowaniu siły hamowania. Nawet w awaryjnych i trudnych sytuacjach, utrzymanie kontroli nad samochodem nie stanowi większego wyzwania.

Jazda w nocy, to czysta przyjemność
Jednak Velar, to nie tylko niezłe właściwości jezdne i niebywały komfort jazdy. Matrycowe, LED-owo-laserowe reflektory to popisowy numer Brytyjczyków. Światła mają rewelacyjny zasięg i świecą bardzo przyzwoitym, jednorodnym światłem. Dodaj do tego bardzo dobrze działający system asystenta świateł drogowych, a otrzymasz przepis na bezpieczną, komfortową podróż w nocy. Ten, szybko reagując na bodźce zewnętrzne, wycinając ze snopa świateł drogowych tylko to, co konieczne. Podsumowując w pięciu słowach: Velar świeci mocno, skutecznie i daleko.
Poza tym, tylko spójrz na ten samochód. „Średni” Range jest na rynku już szósty rok, ale nie postarzał się ani o dzień. Samochód dalej cieszy oczy czystą, ascetycznie minimalistyczną linią. Bez niepotrzebnych przetłoczeń, za to z wąskimi światłami, chowanymi klamkami i zawężającą się linią okien. Nawet mając na widoku jedynie tył Velara, dalej jest na czym zawiesić oko. Górę auta zdobi potężna lotka dachowa, światła „spina” czarna blenda z napisem pod kolor, a zderzak zdobią dwa potężne kominy, dające do myślenia, po przegranym pojedynku spod świateł.
Wnętrze praktycznie pod żadnym względem nie odbiega od tego, co widziałeś na zewnątrz. Mnóstwo tu skóry, aluminium, dotykowych ekranów, haptycznych paneli, szkła, prostych form i grubej nici, w kontrastowym kolorze. Jest tu jednocześnie skromnie, ale i bardzo luksusowo, a do dyspozycji kierownika oraz jemu najbliższego pasażera są fotele z funkcją podgrzewania, klimatyzowania i masażu. Za wrażenia akustyczne, odpowiada wybornie grające audio Meridana, a jeśli bardzo lubisz być zniewolony asystentami wspomagającymi jazdę, to tutaj możesz liczyć na praktycznie wszystko, co oferuje obecna technika. Ja wolę mieć kontrolę nad samochodem, ale czy jest coś nie tak z tym „niemal” kompletnym samochodem?

Wszystko ładnie, pięknie, ale…
Biorąc pod uwagę to, że Range Rover Velar jest jeżdżącym komputerem z całkiem sporym prześwitem, to zegary pozostawiają spory niedosyt. Po uruchomieniu zadziwiają tym, jak bardzo potrafią przycinać się. Co więcej, niepożądane zachowanie towarzyszy niemal każdemu gwałtownemu przyspieszaniu, czy hamowaniu. Trochę szkoda, bo konkurencja pod tym względem potrafiła odrobić lekcje i jeśli serwuje coś tak nowoczesnego, jak tablet wyświetlający zegary, to stara się, by ich praca była jak najbardziej zbliżona do prawdziwych wskaźników. Innym, drażniącym elementem nowoczesności są dotykowe panele na kierownicy. Trafienie w przycisk w taki sposób, żeby zadziałał, wymaga pewnej wprawy. Raczej mogę być pewny, że twój pierwszy raz, wcale nie musi oznaczać sukcesu. Zdarzało mi się też włączyć przyciskiem coś zupełnie innego, niż zamierzałem. Ot uroki nowoczesności.
Jak widzicie, słabe strony Velara są efektem drobnych niedociągnięć, które — mam nadzieję — wyeliminowano podczas ostatniego liftingu (swoją drogą, to w środku zmieniło się znacznie więcej, niż na zewnątrz). Poza tym, trudno znaleźć tu inne słabe strony. „Średni” Range z topowym silnikiem, nie tylko zadowala się rozsądnym spalaniem, ale przede wszystkim jeździ tak, jakby nigdy miało mu nie zabraknąć mocy. Pneumatyczne zawieszenie, to kolejna mocna strona auta. Nie tylko rozpieszcza komfortem, ale daje również pokaźne rezerwy przyczepności w zakrętach. Owszem, być może w tym samochodzie najmniej czuć terenowego ducha marki, ale ten zarzut jest zwykłym czepialstwem. I tak, nikt nie używa samochodu za pół miliona złotych do zjeżdżania z asfaltu. A skoro przeszedłem już do rachunku za doskonałość.

Velar – gdzie zaboli?
To ten jest chyba największą łyżką dziegciu do przełknięcia, bo Land Rover bardzo wysoko wycenił swój przepis na idealnego SUV-a klasy średniej. Ceny samochodu po liftingu, zaczynają się od 474 700 złotych i raczej trudno będzie poprzestać na tej wartości. Prezentowany samochód, w niedostępnym już lakierze Firenze Red (zamiast niego wybrałem w konfiguratorze kolor Carpathian Grey) z kontrastowym dachem, 20-calowymi felgami i m. in. pakietem Extreme Cold Climate oraz Dynamic Handling to wydatek niemal 539 tysięcy złotych.
Tekst i zdjęcia Marcin Koński
Zdjęcia Land Rover Range Rover Velar P400:




























Dane techniczne Land Rover Range Rover Velar P400:
Silnik: 3.0 benzyna
Moc: 400 KM
Moment obr.: 550 Nm
Skrzynia biegów: 8-stopniowa, automatyczna
Napęd: 4 koła
0-100 km/h: 5,5 s
Prędkość maksymalna: 250 km/h
Cena: od 475 tysięcy złotych