Najnowsza odsłona Kii Niro wygląda zdecydowanie bardziej zadziornie od zachowawczego poprzednika i — choć może nie widać na pierwszy rzut oka — jest od niego większa. Jak radzi sobie na drodze w postaci hybrydy?
Rok 2012, bezsprzecznie obfitował w wiele interesujących wydarzeń. Zdecydowanie najważniejszym dla nas wydarzeniem było Euro w Polsce i Ukrainie. Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji poprowadzić tak dużego wydarzenia. Co więcej, śmiało można było uznać je za wyjątkowo udane. Innymi, wartymi odnotowania punktami w historii były lądowanie na Marsie łazika Curiosity, skok spadochronowy Felixa Baumgartnera oraz elekcja Baracka Obamy na fotel Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wspomniałbym coś jeszcze o końcu świata, ale niestety się nie odbył.
W motoryzacji, ten rok warto zapamiętać z co najmniej dwóch powodów. Pierwszym z nich jest zakończenie produkcji jedynego samochodu z silnikiem Wankla, tj. Mazdy RX-8. Drugi, to zaprezentowanie flagowego Ferrari F12berlinetta. Dużego Gran Tourera z 6.3 litrowym V12, o porażającej mocy 740 KM. Ważący nieco ponad 1,6 tony włoski pocisk, rozpędza się do 100 km/h w 3 sekundy i rozwija 350 km/h, ale auto zachwycało nie tylko pod względem osiągów. Jeśli dobrze kojarzę, F12 było pierwszym samochodem na świecie, gdzie zastosowano zaawansowaną aerodynamikę. I nie chodzi mi tylko o zamykane wloty powietrza. Niemniej ciekawie prezentują się tunele aerodynamiczne, które odprowadzają powietrze znad maski na boki F12. Fajnie, tylko co samochód z koniem stającym dęba, ma wspólnego z autem, o którym chciałbyś przeczytać?
Co łączy Ferrari i Kię?
W ostatniej dekadzie, rozwiązania aerodynamiczne, polegające na szatkowaniu elementów nadwozia różnego rodzaju wlotami, stało się czymś wręcz powszechnym. Jeden otwór służy zmniejszeniu zawirowania powietrza w nadkolu, inny chłodzi hamulce, a tamten poprawia aerodynamikę. Styliści nowej Kii Niro postanowili zaszaleć i ukryli tunele aerodynamiczne w słupkach C. Wloty znalazły się zaraz za tylnymi drzwiami, a ujście mają między światłami, a tylną szybą. Absolutny czad!
Ale Kię Niro trudno nazwać atrakcyjnym samochodem. I mam tu na myśli głównie przód. Z resztą, popatrz. Górna część pasa (ponad reflektorami), to szeroka blenda, mająca wyglądać jak część grilla, z niewielkim wlotem powietrza z prawej strony. Trzeba przyznać, że efekt porównywalny do pochwalenia się rewolwerem Smith & Wesson 629 kalibru 44 Magnum. Tyle, że na kapiszony. Z resztą, sam zabieg stylistyczny z przodu, jest dość dziwny (choć modny wśród crossoverów i niektórych modeli BMW). Przód Niro, przywodzi na myśl facjatę, w której miejscami zamieniono oczy i usta. Nawet pokaźny wlot powietrza w zderzaku, niewiele może tu poprawić.
Profil Niro zdaje się być chyba najbardziej konserwatywny. Linia boczna, przede wszystkim zwraca uwagę wyraźnie pochyloną, tylną szybą oraz mocno zaakcentowaną lotką dachową. Dość ciekawie prezentują się światła w kształcie bumerangów, jak i bojowo wyglądające wstawki w nadkolach, optycznie zmniejszające już i tak niezbyt okazałe koła. Rozmiar opon, wypełniających przestrzeń, to 206/60R16. Inną sprawą jest dość skromny, jak na crossovera prześwit. Wynosi on 16 cm, czyli mniej więcej tyle, co w Mercedesach klasy E, albo Suzuki Swift’cie. Tył, poza wspomnianymi światłami i wylotami tuneli aerodynamicznych, to też zderzak, wyposażony w dużą, chromowaną wstawkę. Poza tym, znajdziesz też zapożyczenie z samochodów terenowych, czyli drugą parę świateł, co może okazać się dość kłopotliwym (i kosztownym) elementem drobnych stłuczek.
Jest w nim coś z kosmosu
Do środka zapraszają całkiem wygodne fotele, których kształt (a szczególnie zagłówki) przywodzi mi na myśl E.T.. Żeby było ciekawiej, twój kosmiczno-meblowy przyjaciel, jest wyposażony w port USB, więc w razie konieczności, zawsze może podzielić się energią do naładowania twojego smartfona. Siedzący z tyłu, też mają dostęp do elektrycznego udogodnienia. Poza nim, mogą rozkoszować się całkiem sporą ilością miejsca właściwie w każdym kierunku. Kierownik, do swojej dyspozycji otrzymuje dwuramienną kierownicę (tej akurat nie lubię). Dwa, dość spore wyświetlacze, z których jeden pokazuje prędkości czcionką, znaną z zegarków Toyoty. Z bardziej interesujących elementów, można wymienić dotykowy panel na konsoli środkowej, który poza obsługą klimatyzacji, naprzemiennie pełni również funkcję rozwinięcia menu multimediów na ekranie środkowym. Nie jest to jedyny element wyposażenia auta, o rozszerzonym przeznaczeniu.
Kiedy przemieszczasz się Niro w normalnym trybie, pociągnięcie za łopatki przy kierownicy, skutkuje regulacją siły rekuperacji. W ustawieniu „najbardziej na plus”, odzysk energii kinetycznej, jest na tyle skuteczny, że przy odpowiedniej wprawie, możesz praktycznie zrezygnować z tradycyjnego hamulca. Zupełnie jak w samochodzie elektrycznym. Kiedy jednak będziesz chciał obudzić w Niro sportowego demona, po wybraniu odpowiedniej opcji, będziesz mógł używać łopatek do tego, do czego właściwie zostały stworzone — obsługi sześciostopniowej przekładni DCT. Tę, mogę zrecenzować w trzech słowach: Nie mam uwag.
Skrzynia biegów zachwyca, ale…
Dla miłośników wersji rozszerzonych: Skrzynia biegów pracuje szybko, kulturalnie (tj. nie szarpie) i nie ociąga się z redukcjami. Doskonałość wśród dwusprzęgłówek? Bardzo możliwe. Niro w wersji najbardziej klasycznej z możliwych, napędzany jest przez parę silników. Pierwszy, spalinowy, legitymuje się mocą 105 KM oraz momentem 144 Nm. Elektryczny zaś, rozwija skromne 44 KM , ale już bardziej konkretne 170 Nm. Razem, taki zespół liczy 141 KM oraz 265 Nm, co przekłada się na sprint do setki w 10.4 s (choć mi udało się osiągnąć to w 10.2 s). Prędkość maksymalna nie zrobi na nikim wrażenia, bo już od dawna, szybciej jeździ nawet wiecznie spóźniona kolej — 165 km/h.
Tyle w teorii. W praktyce, hybrydowe Niro, to dość dynamiczny samochód, który spięty ostrogami, nie męczy się z przyspieszaniem, aż do interwencji ogranicznika prędkości. Przy okazji, crossover Kii, nie grzeszy łakomstwem. Średnie zużycie paliwa z blisko 1,5 tysiąca kilometrów, to 6,8 l/100 km, gdzie sporą część dystansu stanowiła jazda drogami szybkiego ruchu. Czy chciałbym coś poprawić w działaniu napędu? Myślę, że bez problemu, można byłoby zwiększyć udział silnika elektrycznego w codziennej eksploatacji, by jeszcze bardziej zmniejszyć zużycie paliwa.
Z całą pewnością za to, nie zmieniłbym niczego w pracy układu hamulcowego. Raczej nie będzie to dla nikogo niespodzianką, że współczesne auto, zatrzymuje się niemal w miejscu. Tak potrafią już niemal wszyscy na rynku. Dlatego dużo większą uwagę zacząłem przykładać do dozowania siły hamowania oraz wpływu rekuperacji, na skuteczność hamulców i wiecie co? Tutaj też nie mam nic złego do powiedzenia. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła na mnie rekuperacja, bo korzystanie z tego dobrodziejstwa nie ma najmniejszego wpływu ani na wyczucie hamulców, ani na ich skuteczność. Miło jeździ się z poczuciem, że jeśli siła odzysku energii okaże się za mała, zawsze do dyspozycji masz 100% układu hamulcowego.
Kia Niro nie jest sportowcem
Celowo o zawieszeniu nie wspomniałem jeszcze nic i raczej nie będę się tutaj rozwodził. To jest dość sprężyste, o komfortowych nastawach oraz przyzwoitej przyczepności w zakrętach. Absolutne szczyty „zwyczajności”, które mimo wszystko, pasują do charakteru auta. Poza samym w sobie, trybem jazdy „sport”, Niro nie ma w sobie za grosz rasowego charakteru. I nawet nie ma ochoty udawać, że ma ku temu jakieś ambicje. Zdecydowanie bardziej, kompaktowa Kia, preferowałaby być weekendowym spacerem po bulwarach przy ładnej pogodzie. Albo zostać crossoverem, ale z 16-centymetrowym prześwitem, to trochę za mało.
Bardziej przemawiającym argumentem jest cena. Ta zaczyna się od 126 900 złotych, ale jeśli chciałbyś kupić samochód na wzór prezentowanego modelu, musiałbyś wspiąć do wersji wyposażeniowej HEV L za 140 tysięcy, wybrać stalowo-szary lakier oraz pakiet wyposażenia, o wiele mówiącej nazwie „BCW Pakiet Drive Wise”. Całość zamknęłaby się kwotą 144 700 złotych i poza bliźniaczym Hyundaiem Koną oraz sporo droższym, hybrydowym Renault Arkaną, trudno znaleźć sensowną alternatywę na rynku za podobne pieniądze.
Tekst i zdjęcia Marcin Koński
Zdjęcia Kia Niro HEV:
Dane techniczne Kia Niro HEV:
Silnik: 1.6 benzyna
Moc: 141 KM
Moment obr.: 265 Nm
Skrzynia biegów: 6-stopniowa, automatyczna
Napęd: przód
0-100 km/h: 10,4 s
Prędkość maksymalna: 165 km/h
Cena: od 127 tysięcy złotych