Pick up to auto uznawane za synonim męskości, narzędzie pracy a coraz jednak częściej sposób życia. Na rynek trafiają specjalne wersje, sportowe odmiany, maszyny zmodyfikowane pod off road. Na nasz tapet wpadła ta ostania charakterystyka i to nie byle jaka – Isuzu Dmax AT35.
Arctic Truck przygotowała zmodyfikowaną wersję Isuzu Dmax’a, która nosi nazwę AT35. Terenowy tuner to założona w 1990 roku islandzka firma, która dzięki zmianom technicznym i wizualnym przygotowuje auta do wymagających warunków terenowych. Arctic Truck nie wymaga oczywiście transportu pojazdu na Islandię, aby móc przeprowadzić szereg specjalizowanych modyfikacji. Za sprawą jednego z oddziałów firmy, zlokalizowanego między innymi w Polsce, w województwie Podlaskim w mieście Sokółka, właściciel Dmaxa może się wyróżnić na drodze, jeszcze bardziej i jeszcze mocniej zaakcentować swój indywidualizm. Trafiające pod strzechy polskiego oddziału auta poddawane są kuracji wzmacniającej „męstwo i odwagę” w terenie. I tak na parking wjeżdża Isuzu Dmax. Na czym polega zabawa w modyfikacje?
Modyfikacje AT35
Auto robi bardzo dobre wrażenie już po zjechaniu z linii produkcyjnej japońskiej firmy. Co by nie mówić to jeden z najładniejszych, obecnie oferowanych pick upów. Szczególnie ściąga wzrok za sprawą głębokiej tonacji, lśniącego pomarańczowego lakieru, ale przede wszystkim przyjemnych, linii Japońskiego atlety. Sam kolor nie jest to żaden odcień zarezerwowany właśnie dla AT35, a jeden z bazowych kolorów dostępnych w konfiguratorze ISUZU. Zdecydowanie jednak wersja przeprawowa AT35 w stosunku do podstawowej wersji wyróżnia się poszerzeniami nadkoli z przodu i z tyłu, a uzyskaną przestrzeń wypełniają czarne, aluminiowe felgi Arctic Truck w rozmiarze 17X10″. Obręcze na etapie składania w całość powinny zostać obute w terenowe opony AT w rozmiarze 315/70 R17 – BFGoodrich All Terein T/A KO2. W odróżnieniu jednak od prospektu, na aucie były zamontowane opony Nokian OUTPOST AT.
Dla dopełnienia całości producent modyfikacji zdecydował się na zamontowanie wyraźnych rozmiarów chlapaczy, które posiadają odciągi wykonane ze stalowych linek. Ogólnie auto wizualnie się mocno rozrosło. Modyfikacje wyraźnie zwiększyły szerokość pojazdu, która wzrosła z 1870 mm do 2040 mm. Ponadto optycznie nadwozie poszło do góry. Jedno to zasługa nowych 32 calowych kół, jednak Dmax zawdzięcza unoszenie się wyżej nad ziemią za sprawą zawieszenia. Zawias Dmax AT35 zarówno z przodu jak i z tyłu pojazdu został podniesiony o 40 mm, a samo nadwozie dźwignięte o 30 mm za sprawą liftu. Smaczkiem designerskim, który dopełnia całości jednak również pełni istotną rolę w przygotowaniu do terenowych eskapad, są etykiety z odpowiednim ciśnieniem ogumienia pojazdu.
Ostoja spokoju na szosie
Pick upem trzeba umieć jeździć, a na pewno przyzwyczaić się do jego specyfiki. Nie inaczej jest z AT35, jednak tutaj doznania są jeszcze bardziej specyficzne. W „cywilnym” Dmax, jak również w niemal każdym innym pick upie, nieobciążony tył skacze na nierównościach, auto jest głośne, a prowadzenie nie jest za bardzo precyzyjne. Co by tu mogło cieszyć? Hmm kto zasmakował pick upów ten wie, że te auta potrafią dać wiele radości z prowadzenia i postrzegania motoryzacji z innej perspektywy.
Spodziewałem się braku stabilności, wpadania budy w wibracje i denerwujący rezon kół na szosie, ale „o zgrozo” nic takiego nie miało miejsca. Auto prowadziło się jak po sznurku, nie miało tendencji do szukania swojego miejsca na drodze wbrew poleceniom kierowcy. Oczywiście nierówności na drodze z AT35 w zasadzie nie istnieją. Dzięki olbrzymim 32-calowym kołom oraz 28 cm prześwitu między najbliższym ziemi elementom podwozia , takie nierówności to nieistotne zauważenia zniekształcenia asfaltu. Ogromny plus za promień skrętu Dmaxa w konfiguracji AT35. Naprawdę bardzo lubię Dmaxa ale bez kozery bym wytknął przywarę i kilka wad, jednak auto w kwestii prowadzenia naprawdę nie ustępuje zwrotności, komfortowi oraz pewności pierwowzoru! Jedynie na co można zwrócić to jeszcze większy hałas dobiegający z drogi, ale nikt się nie spodziewał niczego innego po terenowych oponach, nieprawdaż?
Dynamika, elastyczność, skrzynia
Pod maską jest dobrze znany silnik o pojemności 1.9 l, jednak w wariacji AT35, moc została podniesiona o około 20%, a więc do nieco poniżej 200 KM. Nie jest to jednak zabieg zrobiony przez Arctic Trucka, gdyż producent nie przewiduje ingerencji w zespół napędowy auta. Pick up od Isuzu za sprawą modyfikacji stał się jednak cięższy, jednak „wrzucenie” kilku koników pod maskę zdaje się ratować sytuację. Wielka zmiana względem nieprzerobionego Dmaxa? Raczej niekoniecznie. Auto w mieście zerwie przyczepność, nie potrzeba do tego nawet deszczu, chętnie przyspiesza, nie łapie zadyszki do momentu…. gdy nasz odcinek przejazdu zawiera w sobie drogę ekspresową lub autostradę, wtedy już czuć masę i brak odpowiednio dużej mocy.
O ile w serce i moc Dmax’a, ISUZU dodał swoje 5 groszy, tak w napędach już nic nie zostało pomodzone. Czy to źle? Jeżdżąc bazowym modelem nie mam nic do zarzucenia przeniesieniu mocy na koła – napędy działają wyśmienicie, sprawnie rwą koła do przodu, ale tu kluczowe zdają się być już wspomniane opony. Jednak sprawa nieco się zmienia gdy auto użytkowane jest na trasie. Moim zdaniem prędkości ponad dozwolone 120 km/h na ekspresówce nieco nie pasują do monumentalnego Dmax AT35. Jednak oczywiście się da, wówczas jednak automatyczna skrzynia biegów potrafi zbyt szybko redukować przełożenia aby sprawniej przyspieszać do zadanej prędkości. Z tym, że wówczas robi się głośno i nieprzyjemnie, aby w końcu Dmax zwieńczył chwilę słabości szóstym biegiem. Na marginesie powiem, że największa przyjemność tego auta odczuwana jest przy podróżowaniu nieco wolniej, ale w lepszym stylu.
Niewiele zmienia się w kwestii ekonomii jazdy. Auto bardzo powoli chłepcze dostępny olej napędowy. Za normalne uznałbym spalanie w okolicach 9 litrów na 100 km, a przy zabawie w terenie ale też na szybszych odcinkach spalanie nieśmiało przebije próg „dychy” na setkę.
Zdolności terenowe AT35
Żywiołem Dmaxa jest oczywiście teren. Zdolności terenowe były celem nadrzędnym tej konstrukcji, a więc tutaj oczekiwania są naprawdę wysokie. W „cywilnym” Dmaxie narzekałem na opony, a w zasadzie całkowicie ich szosową charakterystykę. Jestem przekonany, że założenie nieco lepszego bieżnika do seryjnego japończyka zmieniła by wiele. W prezentowanym zaś Dmaxie opony są można powiedzieć o mieszanej charakterystyce. W moim uznaniu balonowe, a to jak najbardziej zaleta – pozwalają one bowiem na zwiększenie punktu styku opony z nawierzchnią, poprzez upuszczenie powietrza. Takie rozwiązanie najlepiej sprawdziłoby się w przypadku kopnego piachu. Ja jednak na przekór nie bawiłem się w takie zabiegi. Ale jedno trzeba przyznać opony robią robotę – bieżnik szybko czyści się z piachu, dzięki czemu koło nie mieli bezsensownie a wgryza się popychając dzielnie do przodu.
W kwestii napędów – żadnych zmian. Na tym etapie Arctic Truck postawił na serię, ale to jest celne rozwiązanie, Dmax w kwestii napędów, nie musi się niczego wstydzić. Więcej finezji spotkało zawieszenie, które z seryjnego rozwiązania zmienione zostało na EMU Old Man. Jak wspominałem dzięki temu uzyskano lift zawiasu o 40mm. Pod podwoziem zainstalowana została stalowa płyta chroniąca jednostkę napędową. Zmiany w zakresie zawieszenia nie powinny nas porywać na rajd po bezdrożach a raczej techniczny, wolniejszy ale pewniejszy przejazd. Nie ma się co oszukiwać – Dmax nie jest drugim Raptorem, tu tradycja jest ponad czasowa.
Mi zabrakło akcesoriów – o ile brak wyciągarki, snorkela jestem w stanie zaakceptować i jak najbardziej rozumiem – to nie ten styl i charakter auta, jednak zwykłe uchwyty do wyciągnięcia auta z opresji powinny być. Warto o tym pomyśleć na etapie planowania konfiguracji.
Koszt modyfikacji Dmax AT35
Koszt modyfikacji, auta dostarczonego do firmy z Sokółki – Steeler to 47 900 zł netto. Kwota ta pozwala na otrzymanie auto zgodnego ze zdjęciami w około 14 dni. Jednak jak to w życiu bywa jest gwiazdka. W cenie nie są zawarte stopnie umieszczone po obu stronach pojazdu – warto dopłacić 2460 zł brutto, auto zdecydowanie zyskuje dzięki nim, a poza tym są wyjątkowe nieocenione przy wchodzeniu do tak wysokiego auta, tym bardziej, że do najczystszych nie będzie ono najczęściej należało. Modyfikacje nie obejmują też rury zwieńczającej pakę oraz rolety. Tutaj koszt zwijanej ręcznej rolety Mountain Top EVO M to 8610 zł brutto, do tego warto dobrać dedykowane orurowanie kapotażowe w cenie 3690 zł brutto. Na pewno warto przejrzeć listę akcesoriów dostępnych na stronie Steeler4X4.com. Ja sugerowałbym dorzucenie do zestawu wspomnianych stopni oraz „uszu” do wyciągania auta z opresji, gdyż jak to mówią – „im lepsza terenówka, tym dalej trzeba iść po ciągnik”.
Podsumowanie
Dmax to bezapelacyjnie jeden z moich ulubionych pick upów. Bezbłędny, nieprzekombinowany wygląd podrasowany został przez Islandzkich „świrów”, dzięki czemu monumentalny, wyraźny look powala jeszcze bardziej. O ile to nie rola, którą pokłada się w pick upie, tak ten pomarańczowy potwór wyraźnie wyznacza nowe granice panowanie pick upów. Zmiany techniczne, połączone w pewnym stopniu z tymi w wyglądzie, pozwoliły wyostrzyć zdolności terenowe Japońskiego gracza. Osobiście niebagatelną rolę upatruje w kołach, jednak modyfikacje od Arctic Truck jest jak pudełko puzzli, bez jednego z elementów przedstawionej układanki, AT35 mógłby nie być już tak wyjątkowy.
Teskt i zdjęcia: Bartek Kowalczyk
Zdjęcia – Isuzu Dmax AT35:
Dane techniczna – Dmax AT35
Silnik: R4, turbodiesel
Pojemność: 1898 cm³
Moc: 163 KM przy 3600 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 360Nm przy 2000-2500obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, sześciobiegowa
Cena: od 126 950zł netto + koszt modyfikacji 47 900zł netto – koszt prezentowanego około 210 tys zł (netto).