Hyundai Kona swoim wyglądem przenosi nas trochę w przyszłość znaną z filmów sci-fi. Mimo to w wersji czysto spalinowej spokojnie radzi sobie już teraz, w XXI wieku.
Motyw maszyn na kołach w filmach stosowany jest już od dawna. Były transformery, gadający KITT, czy nawet bajki typu Auta. Dlatego też Koreańczycy prezentując nam nową Konę chyba się w nie mocno zapatrzyli, bo Hyundai zarówno z zewnątrz, jak i w środku wygląda bardzo futurystycznie.
Ważne, że mówią
Czytając o kompaktowej Konie widziałem już przeróżne porównania dotyczące jej karoserii. Obła maska i bardzo cienkie światła do jazdy dziennej sprawiają, że wszyscy w twarzy Hyundai’a widzą kask Robocopa. Ja też, ale pozwólcie, że to ostatni raz kiedy o tym wspominam. Fakt, że poprzednik przypominał mi szturmowca z Gwiezdnych Wojen, więc Koreańczycy przy projektowaniu nowych generacji mocno inspirują się wymyślonymi już postaciami.
Co ciekawe, z tyłu auta również pojawiła się cienka blenda świetlna, ale taki zabieg widzimy też w innych markach, więc to tak nie szokuje. Z boku natomiast wyróżniają się plastikowe nadkola o nieregularnych kształtach. W tej samej barwie z jasnym lakierem kontrastuje dach.
Pozwolę sobie przemilczeć moje zdanie na temat nadwozia Kony, ale trzeba na pewno docenić, że jest ono jakieś i nie pozwala przejść obok niego obojętne. Jest też niezłym powodem do dyskusji, więc pierwsza zasada marketingu spełniona.
Jasne wnętrze z dużą liczbą przycisków
Otwierając drzwi zaskoczenia się nie kończą. Egzemplarz testowy posiadał jasną tapicerkę, ale również jasne plastiki. Całość tworzyła nadal futurystyczną otoczkę i bardzo laboratoryjne warunki. Przynajmniej mnie to wnętrze się tak kojarzyło.
Dość niecodzienny design przyozdobiony został lasem przycisków na konsoli centralnej, oryginalną kierownicą oraz dwoma ekranami połączonymi w jeden element wizualny. Tak więc zegary są wirtualne, a na głównym wyświetlaczu znajdziemy wszystkie cechy auta. Od nawigacji, po audio i łączność z telefonem rzutując funkcje smartfona na ten właśnie ekran.
Wiele funkcji jednak znajdziemy klikając odpowiedni przycisk. Podgrzewanie siedzeń, kierownicy, obsługa systemów czy klimatyzacji – wystarczy spojrzeć i nacisnąć.
Na konsoli centralnej nie pojawiło się jednak miejsce na dźwignię zmiany biegów. Mamy tu duży schowek i cupholdery. Wspomniany selektor trafił w formie wajchy za kierownicę.
Miejsce? Kompaktowe rozmiary pozwalają przewieźć spokojnie 4 osoby. Wyższe nadwozie ułatwia wsiadanie, a w bagażniku pojawiła się 466-litrowa przestrzeń.
Typowa klasyka pod maską
Mimo iż nadwozie oraz wnętrze sugeruje, że to auto elektryczne inżynierowie z Korei przygotowali dla europejskiego klienta nie tylko wersje EV, ale też zwykłe spalinówki lub pośrednie hybrydy. Tym razem do tygodniowych testów trafił się konwencjonalny napęd w postaci czterocylindrowego silnika benzynowego z turbodoładowaniem. I to niemałej mocy, ponieważ w aucie pojawiło się 198 koni mechanicznych.
Takie wartości wraz z maksymalnym momentem obrotowym na poziomie 265 NM pozwalają rozpędzić samochód do setki w okolice 8 sekund. Prędkość maksymalna ? 210 km/h, więc niemiecka autostrada wam niestraszna.
4×4 i normalna dwusprzęgłówka
To, co jest jeszcze ciekawsze to fakt, że samochód posiadał klasyczny automat o 7 przełożeniach i dwóch sprzęgłach. Do tego pojawił się napęd 4×4, który można zblokować by działał na stałe. W normalnym trybie to komputer steruje kiedy do przedniej osi dołączyć tę tylną. Muszę przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło, bo napęd 4×4 w kompaktowym SUV-ie to już rzadkość.
Kona – ile pali, ile kosztuje?
Zacznę od tej bardziej codziennej kwestii. Kona średnio spala okolice 8 litrów na 100 km. Oczywiście na autostradzie lub w mieście wynik ten szybko się podnosi. W długiej trasie nie pomaga też mały bak, ale to już przypadłość wszystkich nowych aut.
Zaglądając do cennika, nowy Hyundai Kona wymaga od klienta niemal 113 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę, że to kompaktowy SUV nie jest najtaniej. Nasz doposażony egzemplarz w dość bogatej konfiguracji to już wydatek około 180 tysięcy złotych.
Jak jeździ nowy Hyundai Kona?
Wracając jednak do samej jazdy konfiguracja automatu oraz mocniejszego benzyniaka sprawia, że Kona jeździ całkiem przyjemnie. Nie brakuje jej ani mocy, ani dynamiki. Z resztą o osiągach już wspominałem. Auto jest też przyjemnie zawieszone – podróżujący nie będą narzekać na brak komfortu i wygody, a układ kierowniczy jest miękki i działa bardzo lekko tak więc nawet niedoświadczony kierowca będzie zadowolony.
Problem dotyczy jednak systemów i wszędobylskiej elektroniki. Hyundai przoduje w ilości asystentów jazdy i tego jak bardzo denerwuje kierowcę. Asystent pasa ruchu, monitor uwagi kierowcy czy czytanie znaków drogowych i ostrzeżenia przed przekroczeniem prędkości działają aż nadto opiekuńczo. Prowadząc auto co chwilę Kona zacznie na was pikać, mrugać i w ogóle irytować. Wiem, że te wszystkie systemy bezpieczeństwa są ważne i pomagają, ale jakoś u konkurencji działa to delikatniej. Oczywiście można te dodatki wyłączyć, ale niestety trzeba to robić przy każdym odpaleniu samochodu, a to już uciążliwe!
Hyundai Kona zatem na pewno nie jest pospolitym samochodem. Na ulicy wyróżni się swoim wyglądem, a i wszyscy pasażerowie w środku również na pewno skomentują któryś element wnętrza. Kierowca po kilku kilometrach jazdy zapewne też wysnuje jakieś wnioski, bo trochę elementów w aspekcie jazdy w tym aucie jest. Że wszystkie nie są pozytywne, to już inna sprawa, ale przy wielu przeciętnych konkurentach i modelach, które są niemal identyczne, to już coś!
A jak wam podoba się ten mechanizm kroczący?
Konrad Stopa
Zdjęcia Hyundai Kona 1.6 T-GDI:
Dane techniczne Hyundai Kona 1.6 T-GDI:
Silnik: 1,6 l – turbobenzyna
Moc: 198 KM
Moment obr.: 265 Nm
Skrzynia biegów: 7-stopniowa, automatyczna
Napęd: 4×4
0-100 km/h: 8,1 s
Prędkość maksymalna: 210 km/h
Cena: od 113 tysięcy złotych – to auto ok. 180 tysięcy złotych