Hyundai Kona to ekstrawagancki crossover, który szokuje lekko wyglądem. Na szczęście w hybrydowej wersji działa tak jak powinien i pokuszę się o stwierdzeniem, że śmiało można go naśladować.
Kto by pomyślał, że Hyundai jest tak dobry w hybrydy? Moje doświadczenia z tą marką zawsze związane były z niskim spalaniem, więc dołożenie do tego jeszcze ekologicznego napędu miało spory sens. Zwłaszcza w miejskim aucie.
Hybrydzie mówię tak!
Zestaw, który został zamontowany w tym samochodzie, to tak naprawdę połączenie standardowego silnika benzynowego z turbodoładowaniem o pojemności 1,6 litra i mocy 105 KM z nowoczesną inżynierią. Uzupełniono go silnikiem elektrycznym (43 KM) i 1,5 kWh baterią. Łączna moc wychodzi więc w okolicach 141 KM, a maksymalny moment obrotowy to okolice 150 NM.

Nie jest to za dużo, ale do miasta w zupełności wystarczy. Poza nim może nam tej mocy trochę brakować, ponieważ osiągi na poziomie 160 km/h i 11 s do pierwszej setki nie porywają.
Na szczęście jednak, auto spełnia swoje zadanie. Samochód jest jeszcze bardziej oszczędny niż sam benzyniak. Na tyle, że w trasie spokojnie możemy przejechać 100 km spalając 3-4 litry. To naprawdę niezły wynik! Utrzymanie więc średniego spalania na poziomie 5-6 litrów nie stanowi więc problemu.

Dodając do tego fakt, że tej hybrydy ładować nie potrzebujemy, bo bateria zbiera prąd z rekuperacji jest to idealne rozwiązanie. Zapomnijcie jednak o jeździe na samej elektryce, ponieważ tak naprawdę dzieje się to przy ruszaniu i decyduje o tym sam Hyundai.
Hybryda bez CVT
Jak pokazuje Hyundai auto hybrydowe nie musi posiadać tak irytującej przekładni wirtualnej o znienawidzonym oznaczeniu CVT. W Konie znalazła się 6-biegowa skrzynia automatyczna z dwoma sprzęgłami, co zdecydowanie polepsza podróżowanie. W tym przypadku nie mamy tzw. wycia, a normalną płynną jazdę.
Za takie rozwiązanie Hyundai’owi naprawdę trzeba dać ogromnego plusa!

Za kierownicą Kony Hybrid
Skoro wiemy już co się kryje pod karoserią Hyundai’a, to pewnie ciekawi was jak ten samochód jeździ? Patrząc na osiągi można zaryzykować stwierdzenie, że robi to bardzo przeciętnie i w sumie jest w tym trochę racji. Auto nadaje się do miasta i podróżowania bez zbędnego pośpiechu. Odwdzięczy się wtedy niskim spalaniem i tanią eksploatacją.
Sam układ kierowniczy jest z tych mocno wspomaganych, więc manewrowanie samochodem nie powinno sprawiać problemów. Zawieszenie natomiast kompromisowo łączy komfort z bezproblemowym prowadzeniem. Oznacza to, że spokojnie przejedziemy szybciej zakręt, a również nie zaczną boleć nas plecy zjeżdżając na polną drogę. Poza tym dzięki czujnikom parkowania i kamerze cofania łatwiej będzie zakończyć daną jazdę.

Oryginalny design
Nie da się ukryć, że Hyundai Kona wyróżnia się na ulicy. Karoseria pomimo kilku lat na rynku oraz ostatniemu liftingowi i tak wywołuje kontrowersje. Dzielone reflektory z przodu mogą nie przypaść wszystkim do gustu i wcale się temu nie dziwię. Sama sylwetka jest jednak zjadliwa i pasuje do aktualnego trendu projektowania.
Poza tym, jeżdżąc ostatnio Bayonem, śmiało mogę stwierdzić, że Koreańczycy czasem potrafią designersko popłynąć. I to niekoniecznie w pozytywną stronę.

Odświeżone wnętrze
Wewnątrz Kony jest ciemno, ale za to bardzo prosto. Obsługa jest intuicyjna, chociaż wizualnie konkurencja potrafi bardziej poszaleć. Za kierownicą pojawił się wyświetlacz zamiast zegarów, a nad deską rozdzielczą pojawił się drugi dotykowy ekran ze świeżym systemem. Wygląda bardzo ładnie, ale moim zdaniem działa z wyczuwalnym opóźnieniem i jest trochę za wolny.
Na szczęście samochód ma nawigację, AndroidAuto oraz Carplay, automatyczną klimatyzację i to co lubię w azjatyckich autach podgrzewane fotele i kierownicę.

Jeśli chodzi o miejsce, to spokojnie zasiądą tu cztery osoby. Wysokie nadwozie pozwoli zmieścić się nawet wyższych osobom. W bagażniku natomiast przeciętne okolice 374 litrów. Pamiętajmy jednak, że to hybryda, więc gdzieś te baterie musiały się pomieścić.
Szeroka gama silnikowa
Trzeba przyznać, że model Kona ma naprawdę spore możliwości napędowe. Nie mówię tu o kwestiach 4×4 (chociaż też możliwe), a tego, co może znaleźć się pod maska. Jest kilka opcji benzynowych, standardowa hybryda jak ta testowana, a nawet pełny elektryk i to z całkiem zacnym zasięgiem ponad 300 km.
Którą opcję więc wybrać? Tego nie wiem, ale minimalnie za auto z silnikiem 1.0 zapłacimy 80 tysięcy złotych. Są jeszcze wersje 200-konne w okolicach 100 000 zł. Hybryda to już jednak wydatek ponad 106 tysięcy złotych, a nasz egzemplarz to okolice 130 tysięcy złotych. Elektryk to kwota minimum 155 tysiące złotych.

Jeżdżąc co chwilę świeżymi hybrydami stwierdzam, że standardowe rozwiązania są najlepsze. Sieć ładowarek publicznych nie jest jeszcze tak rozbudowana, by można było z niej swobodnie korzystać. Nie mówię już, że fajnie byłoby to robić za niewielką sumę lub za darmo, ale to inna para kaloszy. W dużym mieście gdzie brakuje gniazdek hybrydy plug-in są rozwiązaniem co najmniej średnim, więc tym bardziej taka Kona Hybrid jest fajną opcją. Szkoda jednak, że trochę brakuje jej mocy, ale w końcu ważniejsza jest ekonomia, która patrząc teraz na ceny paliw chyba będzie kluczowa!
Konrad Stopa
fot. Arkadiusz Jurczewski
Galeria Hyundai Kona Hybrid:













Dane techniczne Hyundai Kona Hybrid:
Silnik: hybryda 1.6 l
Moc: ok. 105 + 43 KM
Maksymalny moment obrotowy: ok. 200 Nm
0 – 100 km/h: 11 s
Prędkość maksymalna: 160 km/h
Cena: ok 130 tys. złotych