Z segmentem A jest ciężko, ponieważ nie ma on tak logicznego wytłumaczenia jak większe samochody. Nie oznacza to jednak, że nie jest on potrzebny. Czasem te miejskie maluchy uratują kierowcy skórę w dżungli betonu i asfaltu. Właśnie tak było z Hyundaiem i10, który ostatnio mi towarzyszył.
Kraków to idealne otoczenie dla tego autka. Płaskie lecz wąskie ulice, chroniczny brak miejsc parkingowych i ścisk pod każdym większym sklepem. W i10 nie przeszkadzają nawet remonty, korki itp., ponieważ z łatwością mały Hyundai przemyka bokiem. Może to nie Smart i ciężko byłoby stanąć na parkingu w poprzek, ale 3665 mm długości ułatwia planowane manewry.
Pozostałe wymiary są podobnie niewielkie. Szerokość bliska jest wysokości (różnica 16 cm na korzyść szerokości). Ostatnią daną jest rozstaw osi równy 2,38 m. Co to wszystko oznacza? Hyundai i10 jest foremny i kształtny, dzięki czemu w środku naprawdę zapewnia trochę miejsca. Oczywiście będzie to idealne auto dla 2 osób, aczkolwiek spokojnie zmieści się w nim nawet 4 pasażerów. Problemem dla takiej ferajny może być bagażnik, bo 212 litrów to trochę mało, ale w porównaniu do konkurencji liczba ta nie wydaje się już tak beznadziejna.
Na szczęście takie pudełko może też dobrze wyglądać. Design nowych modeli Hyundaia jest już teraz nowoczesny i bardziej zbliżony do europejskiej stylistyki. Wielka w tym zasługa centrum projektowania koreańskiej marki, które znajduje się w Niemczech. Dlatego w grafitowym kolorze z wielkim, uśmiechniętym grillem i światłami do jazdy dziennej w kształcie odwróconego bumeranga, i10 wygląda pozytywnie i nowocześnie. W nadwoziu brak może smaczków i niespodzianek, ale auto jest po prostu ładne i uniwersalne, a pamiętajmy, że jest najtańszym modelem tego producenta. Raczej nikt nie powie, że i10 jest brzydkie, a o VW Up lub Skodzie Citigo takie głosy słyszałem.
Estetycznie jest również we wnętrzu. I10 umożliwia wybór kilku kolorów „środka”, dzięki czemu czerwień, pomarańcz lub granat może pojawić się na desce rozdzielczej lub tapicerce foteli, które są notabene twarde i prawie pionowe, przez co niezbyt wygodne. Wracając jednak do designu jest tutaj bardziej jak w aucie francuskim niż azjatyckim, a to dla Hyundaia raczej komplement. Ze starej szkoły projektowej została dobra ergonomia, a to pewnie zasługa krótkiej listy wyposażenia testowanego egzemplarza; podgrzewana jest tylko tylna szyba, a dodatki to manualna klimatyzacja, wielofunkcyjna kierownica i wejście USB. Oczywiście nie ma na co narzekać, bo to przecież segment A, ale są też małe minusiki. Po co na przykład wyłącznik ESP? Chyba nikt nie zamierza i10 driftować… Dziwne jest też niebieskie podświetlenie przycisków, które w nocy trochę za bardzo irytuje swoim natężeniem. Ale to nie koniec. Nic nie trzeszczy, a plastiki gwarantują długą wytrzymałość trudów miasta, ale ich miękkość i jakość pozostawia trochę do życzenia.
Testowany egzemplarz wyposażono w silnik, który jest aż nadto wystarczającym napędem dla tego auta. Pojemność litra i ćwiartki pozwoliła na wygenerowanie 87 KM, dzięki czemu i10 jest dynamiczne. Jeździłem i20 z takim samym silnikiem, które również nie było ospałe, więc w mniejszym i10 moc czuć dość dobrze i silnik „daje radę”. Zwłaszcza gdy miniemy rogatki miasta i wjedziemy na drogę ekspresową. I10 śmiało radzi sobie z prędkościami okolic 130 km/h. Niestety im szybciej tym głośniej. Pamiętajmy jednak , że auto nadal ma niecałe 90 koni mechanicznych, więc w pełnym składzie w górzystym terenie musimy kręcić silnik do wysokich obrotów. Dla uzupełnienia dodam, że v-max i10 to 167 km/h, a do setki rozpędza się w 12,3 sekundy.
Prawdziwym żywiołem i10 jest jednak miasto, gdzie dzięki swoim wymiarom, krótkiej skrzyni biegów (5-biegowy manual) autko śmiało może zmieniać pasy i dążyć szybko do celu. Radzę uważać jednak na dziury i wyrwy, ponieważ i10 tłumi nierówności wybiórczo. Taki efekt przez raczej twarde zestrojenie zawieszenia.
Na szczęście i10 nie przeczy logice swojego powstania, bo mimo dużego silnika spala umiarkowane ilości paliwa. Już nie raz negatywnie zaskakiwało mnie małe auto, które paliło jak alkoholik na imprezie. Z hyundaiem i10 jest inaczej! Średnio na trasie śmiało na wyświetlaczu komputera pokładowego można zobaczyć cyfrę 4-5 litrów. W mieście benzyny 95 i10 potrzebuje około 6 – 6,5 litra na 100 km. Oznacza to tyle, że Hyundai i10 jest ekonomiczny! Ostatnio również pozytywnie zaskoczyła mnie Elantra, więc Hyundai trzyma poziom.
A ile takie wozidełko kosztuje? Właśnie tutaj zaczynają się kolejne schody, ponieważ w najuboższej wersji silnikowej i wyposażenia i10 można nabyć za 34900 zł. Nasz egzemplarz z mocniejszym motorem i ładniejszym wyposażeniem dobił do kwoty 47 tysięcy złotych, a nie posiadał wszystkich dodatków, które Hyundai oferuje. Trochę to jednak za dużo, ale na osłodę producent dorzuca aż pięcioletnią gwarancję.
Hyundai i10 nie jest autem uniwersalnym – w niektórych aspektach jest lepszy od swojej konkurencji, w niektórych niestety nie. Pozytywne jest jednak to, że koreańskie auto w ogóle nie odbiega od tego, do czego przyzwyczaili nas jego rywale z Europy i jest dla nich godną alternatywą. To, czy klient w salonie postawi na Hyundai będzie zależeć już tylko od jego upodobań i gustu, bo niczego na starcie, wybierając wschodnią markę, na pewno nie straci!
Konrad Stopa
Fot: Jakub Głąb
Wygląd: | [usr 6] |
Wnętrze: | [usr 7] |
Silnik: | [usr 8] |
Skrzynia: | [usr 7] |
Przyspieszenie: | [usr 7] |
Jazda: | [usr 6] |
Zawieszenie: | [usr 6] |
Komfort: | [usr 6] |
Wyposażenie: | [usr 6] |
Cena/jakość: | [usr 6] |
Ogółem: | [usr 7.2 text=”false” img=”06_red.png”] (72/100) |