Hyundai Elantra, to obecnie jeden z trzech przedstawicieli kompaktowych sedanów na rynku i — mimo, że wśród nich jest najtańszy — prezentuje się zdecydowanie najciekawiej. Z resztą, nie jest to jedyna zaleta samochodu z Korei. Dlatego też, mogę zaryzykować stwierdzeniem, że gdyby pewien brytyjski program motoryzacyjny zachował swoją klasyczną formę, Elantra mogłaby wystąpić w jednym ze stałych cykli.
Seria „Gwiazda w samochodzie za rozsądną cenę” urosła do rangi niemal równie kultowej, co sam program, w którym mogłeś go obejrzeć. Kiedy jako dzieciak, oglądając odcinek Top Gear, robiłem wszystko, by przewinąć — najczęściej — promocyjną gadkę o niczym, tak sam pojedynek gwiazd z torem na lotnisku Dusnfold w Surrey, budził moje niemałe zainteresowanie. Niemniej ciekawe były samochody do ich dyspozycji. Jeśli je pamiętacie, to raczej nie przyszłyby wam do głowy, by zabrać je na trackday. Prawdopodobnie w ogóle nie rozważalibyście ich nawet do codziennej jazdy.
I to chyba w całej serii było najpiękniejsze. Zapakować megagwiazdę za miliony funtów do taniego samochodu, którym podróżuje do swojego ogródka działkowego twój 70-letni sąsiad. Swoją drogą, w oryginalnej, trzynastoletniej serii, można było spotkać cztery auta. Dwa z nich — Suzuki Liana i Chevrolet Lacetti — to typowe, niskobudżetowe sedany, nie oferujące w zasadzie żadnych istotnych wygód poza klimatyzacją, elektrycznymi szybami oraz radiem. Można jednak zauważyć, że z biegiem lat, Samochód za rozsądną cenę, stawał się coraz bardziej „wypasiony” i chyba trochę mniej „rozsądny”, bo Kia Cee’d, czy Vauxhall Astra, mimo że wydają się dość zdroworozsądkowe, nie były już tak budżetowymi kierunkami.
A jaka jest Elantra?
Zastanawia was, czym obecnie mogłyby jeździć gwiazdy, gdyby cykl był kontynuowany w klasycznej formie? Cóż, jednym z moich najmocniejszych kandydatów byłby Hyundai Elantra, który ma kilka naprawdę mocnych kart. Najważniejszą z nich jest cena. To najtańszy kompaktowy sedan na rynku (poza nim, pozostał jeszcze „samochód dla ubera”, czyli Toyota Corolla oraz „narzędzie korpoluda”, to jest Skoda Octavia). Hyundai’a Elantrę możesz już mieć za nieco ponad 90 tysięcy złotych i z całą pewnością, jest to najlepiej prezentujący się sedan w swojej klasie. Właściwie to można byłoby pomyśleć, że nowa Elantra ma sylwetkę sedana-coupe, albo ściślej ujmując, fastbacka.
Warto zatrzymać się jeszcze przy nadwoziu, bo bryłę Elantry oszlifowano do mnóstwa ostrych rys i wyrazistych przetłoczeń. Właściwie to trudno wskazać tu choć jeden element blacharski (nie licząc dachu), który został pozbawiony podcięcia, albo załamania. Nie oznacza to jednak, że nadwozie jest nimi przeładowane. Całość prezentuje się niezwykle spójnie, mile dla oka. Właściwie, to mógłbym przyczepić się tylko do zbyt ascetycznej, przedniej części auta, w której pierwsze skrzypce gra olbrzymi grill, „spinający” ze sobą reflektory (tutaj LED-owe, w kształcie litery „L”) oraz dolną część zderzaka.
Nadwozie poskładane, niczym origami
Najlepsze w projekcie nadwozia Elantry jest to, że choć ilość przetłoczeń mnoży się w oczach, tak żadne z nich nie pozostawiono przypadkowi. Wszystko zaczyna się we wcześniej wspomnianym grillu, od którego ostro zarysowane linie, „wychodzą” od ożebrowania. Nawet przetłoczenie z boku nadwozia ma swój początek na froncie auta — biegnie pod reflektorem i (z przerwami na błotnikach) ciągnie się przez cały bok Elantry, do tylnych świateł. Na tym jednak nie koniec, bo przetłoczenia po bokach, „zbiegają” się ze sobą z tyłu, pozostawiając po sobie charakterystyczne podcięcie klapy bagażnika.
Takich linii można znaleźć więcej, a każde z nich sprawia, że nadwozie naprawdę może się podobać. Zwłaszcza tył, z linią dachu kończącą się wyrazistym „kaczym kuprem” na klapie bagażnika. Pod nim, mamy kolejny smaczek w postaci świateł, „spiętych” ze sobą świecącym LED-em, w kształcie litery „H”. Co ciekawe, z tyłu dzieje się na tyle dużo, że brak wyeksponowanego wydechu, wcale nie musisz odebrać jako wady. I bez niego, samochód wygląda nadspodziewanie dobrze. Pewnie zastanawiasz się, jak bardzo sportowo musi wyglądać wnętrze.
Inny świat
Cóż, jest urządzone w zupełnie innym klimacie. Jakbyś przechodził w klubie muzycznym z sali, gdzie serwują cyberpunkowe techno, do kącika jazzowego. Popatrz tylko na kokpit, gdzie pierwsze skrzypce gra kierownica. Fakt, nie znajdziesz takiej wśród klasycznych samochodów, ale wersja o czterech, poziomych ramionach, bezsprzecznie przywodzi na myśl rozwiązanie retro. Zwłaszcza, jak do całości dodasz owalny środek. Rozglądając się po wnętrzu, dochodzę do wniosku, że jedynym przejawem futuryzmu są dwa, połączone ze sobą tablety. Cała reszta, równie dobrze, mogłaby pochodzić z samochodu z 2012 roku. Czy to źle? Nie mam z tym absolutnie problemu.
Wbrew pozorom, wcale nie jest tak łatwo znaleźć kogoś, kto twierdzi, że panele dotykowe lepiej sprawdzają się w codziennym użytkowaniu, od fizycznych przycisków. Klasyczne rozwiązanie jest bardziej intuicyjne i dużo łatwiejsze do znalezienia, niż trafienie palcem w nowoczesną, białą ikonkę na czarnej płytce. Elantra na tyle pozostała wierna klasycznemu rozwiązaniu, że nie znajdziesz tutaj ani jednego panelu dotykowego (pomijając ekran na środku). Sterowanie multimediami, klimatyzacją, czy funkcjami z kierownicy, odbywa się poprzez wduszenie namacalnie prawdziwego przycisku.
Ale kokpit ma też parę innych, ciekawych smaczków. Pierwszym z nich jest płynne przejście deski rozdzielczej w boczki drzwiowe. Drugim są, srebrzyste listwy, przechodzące przez otwory wentylacyjne, niczym w ostatnim Volkswagenie Passacie. Prawdziwa wisienka na torcie, to przełączniki świateł i wycieraczek. Czarne, bardzo ładnie zdobione, sprawiające wrażenie masywnych. Wyglądają znacznie lepiej i bardziej prestiżowo, niż w wielu autach segmentu premium. A przypomnę, że to tani, budżetowy, kompaktowy sedan, który wyjściowo kosztuje nieco ponad 90 tysięcy złotych.
Nie wszystkim jednak będziesz oczarowany. Po pierwsze, kompletnie nie rozumiem separowania pasażera uchwytem, którego nie powstydziłby się rasowy samochód terenowy. Zwłaszcza, że ten nie tylko pogarsza ergonomię, zasłaniając pasażerowi przycisk do podgrzewania swojego fotela, ale przede wszystkim, jest słabo spasowany, wydając niepożądane dźwięki. Zauważyłem też, że równie głośne, może okazać się korzystanie z podłokietnika między fotelami, jednak nie tylko tutaj możesz poczuć niedosyt. Testowany Hyundai Elantra, jest wyposażona w asystenta świateł drogowych, jednak w moim odczuciu, to jeden ze słabszych tego typu systemów na rynku. W praktyce, za wszelką cenę, stara się pozostawiać włączone światła drogowe, zmuszając do pojedynkowania się na siłę oświetlenia z jadącymi z naprzeciwka.
Aż dziwne, że taka klasyka, nie została jeszcze zakazana!
A jak Elantra sprawuje się na drodze? Testowy samochód, to konfiguracja najbardziej klasyczna z możliwych i dzięki normom emisji spalin, właściwie nie powinna już istnieć. Pod maską znalazł się wolnossący silnik 1.6 litra, legitymujący się mocą 123 KM oraz momentem obrotowym wynoszącym 153 Nm. Powyższe, trafiają na przednią oś za pośrednictwem ręcznej, sześciobiegowej skrzyni, o dość długich przełożeniach. Trochę szkoda, bo lewarek ma raczej krótkie skoki i precyzyjnie trafia w przełożenia, zasługując na trochę więcej sportowego charakteru. Niestety, taka konfiguracja oznacza, że Elantra nie jest typem sprintera, a jeśli zależy ci na dynamicznej jeździe, musisz wspinać się na prawą połowę obrotomierza. Pierwsze 100 km/h pada łupem wskazówki po grubo ponad 10 sekundach, a prędkość maksymalna, to równe 200 km/h.
Zdecydowanie lepiej, auto wypada pod kątem spalania. Średnio w teście, Elantra zadowalała się 7,4 l/100 km, ale jeśli będziesz odpowiednio zdeterminowany, to w trasie, możesz osiągnąć wynik w okolicach nawet 4,5-5 l/100 km. Zawieszenie znacznie nie odbiega od tego, co serwuje układ napędowy. Auto ma zdecydowanie bardziej komfortowe nastawy i nieszczególnie przepada za sportowym traktowaniem. Nie oznacza to jednak, że w zakręcie, Elantra odda pola bez walki. Pomimo dość sprężystej konfiguracji zawieszenia, rezerwy przyczepności, w ciasnych łukach, są całkiem spore.
Elantra — jeśli nie chcesz SUV-a za rozsądne pieniądze
Sami więc widzicie, że obecnie flagowa limuzyna Hynudaia (IONIQ 6 pojawi się wiosną), ma całkiem spore możliwości, by móc zostać potencjalną gwiazdą, do szybkiego wożenia gwiazd na torze, gdzieś w południowej Anglii. Pod płaszczykiem dynamicznie prezentującego się nadwozia, komfortowego zawieszenia i oszczędnego, wolnossącego silnika z ręczną skrzynią biegów (dla tych, co lubią mieć kontrolę nad samochodem), otrzymasz wygodne i całkiem pojemne narzędzie do całkiem żwawego pokonywania zakrętów. Owszem, warto pamiętać, że całkiem atrakcyjna cena zakupu, musi mieć gdzieś swoje odzwierciedlenie. To oznacza, że miejscami, materiały będą twarde i wydawać niepożądane dźwięki. Trudno. Jednak na tle całokształtu, dobrze mieć świadomość, że za rozsądnie skalkulowane pieniądze, można jeszcze kupić coś, co niekoniecznie musi być rodzinnym crossoverem, za co przyznaję Elantrze mocne 7 gwiazdek.
Na koniec ceny. Wyjściowo, tegoroczna Elantra kosztuje co najmniej 90 900 złotych, jednak w tej kwocie trudno będzie wymagać bardzo bogatego wyposażenia. Prezentowany model, w topowej wersji Executive, to koszt niespełna 127 tysięcy złotych. Na tym jednak nie koniec konfiguracji, bowiem z listy wyposażenia dodatkowego, dodano jeszcze perłowy lakier o nazwie Ognista Czerwień. Finalnie, na cenniku prezentowanej Elantry znajdziesz kwotę 129 500 złotych.
Tekst i zdjęcia Marcin Koński
Zdjęcia Hyundai Elantra:
Dane techniczne Hyundai Elantra:
Silnik: 1.6 benzyna
Moc: 123 KM
Moment obr.: 153 Nm
Skrzynia biegów: 6-stopniowa, manualna
Napęd: przód
0-100 km/h: 10,6 s
Prędkość maksymalna: 200 km/h
Cena: od 91 tysięcy złotych
Użytkuję od 4 miesięcy i szczerze mówiąc jestem rozczarowany: zawieszeniem, które przerzuca na kierownicę wszelkie nierówności drogi tak, że po przejechaniu 400 km trzęsą się ręce oraz brakiem jakiejkolwiek izolacji akustycznej auta, co przekłada się na ponad 80dB w kabinie przy prędkości od 100 km/h. Poza tym spalanie przy spokojnej jeździe na poziomie 5,5-6 l/100km (wiadomo, że kosztem redukcji ciężaru auta że względu na oszczędności i zastosowanie plastikowych elementów wykończenia wnętrza) i silnik, któremu brakuje mocy. Generalnie świetne auto na zakupy dla emeryta.
A ja nie żałuję, dałem 76k brutto za nie najtańszą konfigurację i za taką kwotę nie istnieje wygodniejsze auto, średnie spalanie od początku z 5000km to równiutkie 5,0.