Gama samochodów użytkowych Forda w ostatnim czasie bardzo mocno się rozrosła. Mamy tutaj oczywiście największego Custom-a, jest nieco mniejszy Connect, a teraz do gry wjeżdża najmniejszy Courier. Czy tak wiele modeli nie tworzy czasem wewnętrznej konkurencji i nie sprawia, że samochody zabierają sobie nawzajem rynek?
Korzenie z Pumy
Odpowiedź na zadanie na samym wstępie pytanie jest w zasadzie oczywista. Ford bardzo sprytnie rozgraniczył poszczególne modele i ich możliwości konfiguracji. Jako, że do testu przypadła nam osobowa odmiana Tourneo Courier to skupię się tylko na porównaniu kombivanów.
Najmniejszy Courier bazuje na Pumie. Tak, płyta podłogowa została pożyczona z małego crossovera tego producenta jednak przystosowano ją odpowiednio do dźwigania na sobie dodatkowych kilogramów. Większy brat – Connect jest bliźniakiem Volkswagena Caddy. Dodatkowo Connect występuje w dwóch długościach nadwozia, może być 7–osobowy i posiadać bogatsze wyposażenie. Jak więc widać producent podszedł do tematu bardzo rozsądnie i dał klientom szerokie spektrum wyboru, by sprostać im potrzebom. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Courier względem swojego poprzednika znacząco urósł co powinno zwiększyć atrakcyjność tego modelu w oczach klientów. Poprzednik był dosyć ciasny wewnątrz.
Przyjemny design i praktyczne wnętrze
Design małego Couriera zdecydowanie wyróżnia się na tle nie tylko innych modeli z gamy Forda, ale także spośród innych przedstawicieli tego segmentu. Monumentalny przód z ogromną i niemal pionowo ustawioną atrapą przywodzi na myśl projekty Forda zza wielkiej wody. Jest trochę po amerykańsku co sprawia, że samochód wygląda poważnie. Plastikowe osłony przychodzące wraz z odmianą Active czy też dwukolorowe nadwozie dodają do tego trochę lifestylowego charakteru. Całość wygląda w mojej ocenie bardzo dobrze stawiając Couriera w czołówce segmentu. Szkoda, że nie pokuszono się o wrzucenie tu w pełni LED-owych albo chociaż ksenonowych lamp przednich. W opcji są tylko LED-y do jazdy dziennej, światła mijania i drogowe oparto na klasycznych żarówkach co sprawia, że wygląda to odrobinę tanio i pogarsza widoczność w nocy.
Wnętrze ma już nieco bardziej użytkowy charakter co czuć przede wszystkim po materiałach, które są po prostu twarde. Taki już standard w tej klasie. Niemniej jednak Ford zadbał o to, by całość wyglądała na droższą niż jest w rzeczywistości. Mamy tu wirtualne zegary, które połączono plastikową ramką z centralnie umieszczonym ekranem systemu multimedialnego. Oba ekrany mają 8 cali, a za multimedia odpowiada starszy system Forda SYNC3, który bardzo średnio radzi sobie przede wszystkim z pełną obsługą klimatyzacji z jego poziomu. Producent zrezygnował z fizycznego panelu od klimatyzacji przez co korzystając chociażby z Apple CarPlay musimy z niego wyjść by zmienić temperaturę jednostrefowej klimatyzacji czy też włączyć podgrzewanie foteli. Ekran znajdujący się przed kierowcą nie grzeszy przesadną ilością modyfikacji czy personalizacji. Mamy tutaj dwie opcje przedstawiania prędkości czy też podstawowy komputer pokładowy. Nie ma tu wyszukanych motywów, czy innych wodotrysków, ale z drugiej strony całość jest bardzo czytelna i przejrzysta.
Jak przystało na kombivana kabina Couriera zapewnia nam masę miejsca i praktyczności. Po całym wnętrzu rozsiano przeróżne schowki czy półeczki, które powinny pomieścić wszystkie niezbędne akcesoria. Pomiędzy ekranami znalazło się miejsce dla czegoś co ma posłużyć za miejsce do przyczepienia uchwytu na telefon. Z tyłu znajdziemy kanapę dzieloną w proporcjach 60:40, którą w bardzo prosty sposób możemy postawić do pionu i zwiększyć dzięki temu przestrzeń ładunkową. Sama kanapa jest miękka i wygodna. Dwójka dorosłych pasażerów po zajęciu na niej miejsca nie powinna narzekać na brak przestrzeni na nogi czy nad głową. To znacząca poprawa względem poprzednika. Przednie fotele da się ustawić naprawdę nisko jak na tego typu samochód i są one zaskakująco wygodne. Pokonałem Fordem prawie 2000 kilometrów i ani razu nie narzekałem na ból pleców czy niewygodę.
Bagażnik Couriera ma pojemność 570 litrów. Wartość tą można w łatwy sposób powiększyć do pokaźnych 2162 litrów. W tego typu samochodzie ważniejsze są jednak dokładne wymiary przestrzeni ładunkowej niż jej litraż na papierze. Na szerokość w najwęższym miejscu mamy tu 1172 milimetry, na długość przy rozłożonej kanapie mamy 1002 milimetry, a na wysokość do dachu mamy 1216 milimetrów. Łatwo jest zatem stwierdzić, że europaleta wejdzie, ale po swym krótszym boku i po zrezygnowaniu z tylnej kanapy.
Zaskakujące właściwości jezdne
Gama jednostek napędowych, które mogą pracować w osobowym Tourneo Courier ogranicza się w zasadzie wyłącznie do jednego silnika spalinowego 1.0 EcoBoost o mocy 125 KM i momencie obrotowym na poziomie 200 Nm. Może być on łączony z manualną bądź automatyczną przekładnią o 7 przełożeniach. My do testu wybraliśmy 6–biegowego „manuala” za sprawą którego sprint do pierwszej „setki” trwa 11,3 sekundy, a prędkość maksymalna to 175 km/h.
Niska masa własna (niecałe 1400 kilogramów) w połączeniu z wcześnie dostępnym momentem obrotowym sprawia, że Courier w miejskich warunkach jest samochodem wystarczająco dynamicznym. Przełożenia zostały mądrze rozłożone, dzięki czemu na brak elastyczności nie powinniśmy narzekać oczywiście biorąc pod uwagę parametry małego silniczka. W trasie jest już nieco gorzej. Kwadratowe nadwozie stawia większe opory, a silnik zaczyna się trochę męczyć. Miałem okazję przejechać dłuższą trasę w dwie osoby z mocno załadowanym bagażnikiem i przy takiej konfiguracji Ford radził sobie bardzo dzielnie. Nie miał on najmniejszego problemu z utrzymaniem autostradowej prędkości jednak śmiem twierdzić, że po dołożeniu mu jeszcze dwóch dodatkowych osób jego chęć do jazdy nie byłaby aż tak wysoka.
Pozytywnym zaskoczeniem są właściwości jezdne Couriera. Samochód prowadzi się bardzo dobrze nie tylko jako kombivan, ale po prostu jako samochód czysto osobowy. Czuć tutaj korzenie Pumy i jej sprężyste zestrojenie podwozia. Układ kierowniczy jest precyzyjny i przyjemnie wspomagany bez uczucia sztuczności i braku połączenia z kołami w centralnym położeniu charakterystycznego dla samochodów użytkowych. Zawieszenie doskonale radzi sobie z dziurami, a przy tym trzyma wysokie nadwozie w ryzach nie pozwalając mu na przesadne wychyły w zakrętach oraz jest odporne na boczne podmuchy wiatru. Manualna przekładnia sprawia wrażenie przeniesionej wprost z Pumy – skoki lewarka są krótkie, a każde przełożenia wchodzi precyzyjnie z przyjemnym oporem. Do plusów zaliczyłbym także wyciszenie kabiny – silnik nie warczy zbyt mocno do wnętrza, a izolacja od szumów opływającego powietrza jak solidna, dzięki czemu jeżdżąc autostradą nie musimy podnosić głosu.
Ekonomia małego, litrowego silnika jest znośna. W mieście trzeba liczyć się ze zużyciem paliwa na poziomie 7,5 litra. Podobne wyniki uzyskacie jeżdżąc drogami ekspresowymi z prędkością 120 km/h. Na autostradzie natomiast Courier zużywał mi niecałe 9 litrów. Dla osób jeżdżących dużo w trasie diesel byłby lepszym wyborem, zwłaszcza że bak ma tutaj tylko 45 litrów, ale sytuacja jest jaka jest i wyboru nie mamy.
Cennik otwiera kwota 99 876 zł
Za tą kwotę dostajemy bazową odmianę Trend. Najbogatsza wersja Active startuje od 114 513 zł, a testowany egzemplarz wraz z kilkoma dodatkami został wyceniony na 122 262 zł. Automat wymaga dopłaty 7380 zł, a wszystkie podane kwoty są wartościami brutto.
Uważam, że za tą kwotę Tourneo Courier jest jedną z najciekawszych propozycji na rynku w swojej klasie. Konkurencja potrafi być zauważalnie droższa i znacznie gorzej jeżdżąca.
Jakub Głąb
Zdjęcia Ford Tourneo Courier Active 1.0 EcoBoost:
Dane techniczne Ford Tourneo Courier Active 1.0 EcoBoost:
Silnik: R3, benzynowy
Pojemność: 998 cm3
Moc: 125 KM
Maksymalny moment obrotowy: 200 Nm
0 – 100 km/h: 11,3 s
Prędkość maksymalna: 175 km/h
Skrzynia biegów: automatyczna, 7 – biegowa
Cena: 99 876 zł (podstawa), 122 262 zł (testowany)
Komentarze 1