Fiat 500 jest dostępny na rynku już od prawie 16 lat. To rynkowy fenomen, który jak na złość nie chce zejść ze sceny. Pytanie tylko, czy po tylu latach da poczuć się upływający czas?
Wygląd przyciąga spojrzenia
500 przeszła jeden facelifting podczas całego swojego cyklu życia. Miał on miejsce 6 lat temu i zmienił w tym samochodzie naprawdę bardzo niewiele. Modernizacji uległy przede wszystkim światła z tyłu i pojawił się nowy system multimedialny. Cała reszta to dosłownie kosmetyka, którą bardzo ciężko jest zauważyć. Niemniej jednak po tylu latach mały Fiat wciąż wygląda świeżo i przykuwa na ulicy spojrzenia.
Testowana przez nas odmiana miała kilka dodatkowych atutów. Przede wszystkim jest to wersja Cabrio, w której możemy ustawić brezentowe poszycie w dwóch położeniach – dach może być otwarty całkowicie lub częściowo by zmniejszyć ilość wpadającego do środka powietrza. Co ciekawe, operację składania bądź rozkładania dachu możemy przeprowadzić niezależnie od prędkości, z którą się poruszamy.
Kolejnym elementem wyróżniającym naszą 500 była limitowana odmiana RED. Podobnie jak w przypadku testowanej przez mnie jakiś czas temu nowej 500 z napędem elektrycznym w tej samej wersji, mamy tutaj specjalny czerwony lakier Passione i kilka dodatkowych emblematów oraz elementów karoserii pomalowanych na czerwono.
Wewnątrz widać upływ czasu
Wnętrze nieco gorzej znosi próbę czasu. Choć mamy tu multimedia radzące sobie z obsługą Android Auto czy Apple Car Play to patrząc przez pryzmat wielu nowych konstrukcji, design deski w 500 trąci już nieco myszką. Pochwalić jednak trzeba kabinę Fiata za bardzo dobrą ergonomię oraz ilość miejsca jaką udało wygospodarować się dla pasażerów podróżujących z przodu. Dwa miejsca z tyłu są naprawdę bardzo awaryjne przede wszystkim ze względu na brak jakiegokolwiek miejsca na nogi. Samo wsiadanie na tylne fotele nie stanowi większego problemu – drzwi otwierają się szeroko, a przednie siedziska przesuwają się daleko do przodu, dzięki czemu nie trzeba przesadnie się gimnastykować.
Bagażnik? Jest na tyle mały, że zapomniałem zrobić mu zdjęcia, ale na papierze ma 185 litrów pojemności. Otwór załadunkowy jest bardzo wąski i niski co jeszcze bardziej ogranicza użyteczność 500, ale nie czarujmy się, nikt nie będzie używał tego samochodu do wożenia gabarytu. Codzienne zakupy czy inne najpotrzebniejsze rzeczy zmieszczą się w nim bez problemu. W środku samochodu nie polecam zostawiać niczego. Schowek przed pasażerem nie jest zamykany na klucz, a po zaryglowaniu zamków i tak da się je otworzyć od wewnątrz, więc jeśli zaparkujecie wóz z rozłożonym dachem to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że odjedzie wraz z innym właścicielem.
Materiały wewnątrz są twarde, nawet bardzo twarde. Ratuje je natomiast solidna jakość montażu. Ekran systemu multimedialnego ma 7 cali i został pokryty matowym wykończeniem by redukować odbijające się w nim światło. Czy to działa? Niestety nie – w słoneczne dni i bez dachu jego czytelność potrafi spaść niemal do zera. Zaletą takiego rozwiązania jest na pewno wyraźne zredukowanie śladów po palcach.
Pod maską miękka hybryda
Obecnie 500 występuje tylko z jednym silnikiem. Jest to malutki motorek z rodziny Firefly o pojemności jednego litra wspomagany układem miękkiej hybrydy. Zestaw ten generuje 70 KM oraz szalone 92 Nm momentu obrotowego, dzięki czemu sprint do pierwszej „setki” trwa 13.8 sekundy. W teorii zapowiada to fatalną dynamikę, ale podczas codziennej, miejskiej eksploatacji mały Fiat bardzo dzielnie odpycha się do przodu i naprawdę potrafi zaskoczyć dynamiką.
Ogromnym plusem tego układu napędowego jest znikome zapotrzebowanie na paliwo. W mieście bez najmniejszego problemu robiłem wyniki w okolicach 6 litrów przy naprawdę gęstym ruchu. Na drogach szybkiego ruchu 500 potrzebowała 4,4 litra na każde 100 kilometrów, natomiast na autostradach apetyt na bezołowiową podskakiwał do lekko ponad 6 litrów.
Prowadzenie potrafi być zaskakujące
Oczywistym jest, że w warunkach miejskich 500 radzi sobie wyśmienicie. Małe wymiary, świetna zwrotność i widoczność (poza tą w lusterku wstecznym po złożeniu dachu) pozwalają nam wcisnąć się w praktycznie każdą lukę. Dodatkowo możliwość zdjęcia dachu daje nam masę frajdy z jazdy przez co użytkowanie samochodu staje się jeszcze przyjemniejsze.
Zaskoczyło mnie jednak to, jak Fiat radził sobie w trasie. Tak, byłem na tyle odważny by wybrać się tym samochodem poza tereny zabudowane i tak naprawdę poza odczuwalnym hałasem dobiegającym z okolic szmacianego dachu nie mogę mu niczego zarzucić. Układ kierowniczy, który w mieście jest gumowy i średnio precyzyjny, w trasie staje się przyjemnie sztywny i zaskakująco precyzyjny. Zawieszenie nie podskakuje na każdej możliwej poprzecznej nierówności i przyjemnie stabilizuje auto – 500 nie ma problemu z bocznym wiatrem czy też z mijającymi ją w przeciwnym kierunku tirami, a warto pamiętać, że mówimy o samochodzie, który waży lekko ponad 900 kilogramów. Przy prędkościach autostradowych 500 pewnie zmierza w zadanym kierunku i nie trzeba zbytnio jej pilnować, by utrzymała się między liniami. Co ważne, mamy tutaj 6–biegową, manualną skrzynię biegów. Przełożenia są dosyć krótkie, jednak przy 120 km/h mamy na obrotomierzu delikatnie powyżej 3 000 obrotów, dzięki czemu silnik nie wydaje z siebie przesadnych hałasów. Tak naprawdę poza ubogim i przestarzałym pakietem asystentów jazdy po układzie napędowym najmniejszego Fiata nie czuć przesadnie upływu czasu. Powiem nawet więcej – byłem zaskoczony jej dorosłością. Spodziewałem się właściwości jezdnych na poziomie taczki, a dostałem zachowanie na poziomie aut o oczko większych.
Przyjemność i styl kosztują
Cennikowo Fiat 500 startuje od 67 000 zł. W tej cenie dostajemy totalnego „golasa” wraz z miękką hybrydą. Dopłata do odmiany Cabrio z miękkim dachem wynosi 9 000 zł. Testowana przez nas 500C w wersji RED to już wydatek rzędu 83 900 zł. Dorzucić za dużo się tu nie da – tak naprawdę na liście opcji mamy tylko lakier, czujniki parkowania z tyłu oraz kilka elementów do personalizacji samochodu.
Muszę przyznać, że czas spędzony z 500C był naprawdę przyjemny. W mieście, że złożonym dachem samochód wywołuje uśmiech na twarzy, który bardzo ciężko jest stracić. Pomimo tego, iż konstrukcyjnie samochód pamięta czasy chociażby Focusa drugiej generacji to i tak nie chce się on zestarzeć i ustąpić miejsca młodszemu bratu. Co jednak najważniejsze – nie czuć tutaj przesadnego archaizmu. Tak jak wspominałem w teście elektrycznej 500 – nowy model będzie miał naprawdę ciężkie zadanie by zastąpić tak udany projekt.
Jakub Głąb
Zdjęcia Fiat 500 C Hybrid:
Dane Techniczne Fiat 500 C Hybrid:
Silnik: R3, wolnossący
Pojemność: 999 cm3
Moc: 70 KM
Maksymalny moment obrotowy: 92 Nm
0 – 100 km/h: 13,8 s
Prędkość maksymalna: 167 km/h
Skrzynia biegów: 6 – biegowa, manualna
Cena: 76 000 zł (podstawa), 85 890 zł (testowany)
Komentarze 1