Motopodprad.pl

Test: DS 7 Crossback 2.0 BlueHDI Grand Chic – prestiż niejedno ma imię

profilowe

Piękny styl, komfort i pełne wyposażenie w rozsądnej cenie. Aż chce się spytać gdzie jest haczyk?

Gdy Toyota w latach 80. tworzyła nową submarkę premium – Lexusa – zaangażowała w to niespotykaną ilość sił i środków. Japończycy wiedzieli, że aby zaistnieć w świadomości klientów muszą stworzyć coś, co będzie ciosem między oczy Mercedesa, po którym Niemcy będą się otrząsać przez następne kilka lat. Wtedy zaprezentowano Lexusa LS400, w którym do tej pory trudno wskazać jakieś istotne słabe punkty.

Krok w dobrą stronę

Grupa PSA poszła inną drogą. Stworzyli najpierw linię modelową w ramach gamy Citroena, potem wydzielono w ramach liftingu osobną markę DS, a dopiero teraz debiutuje samochód od początku pomyślany jako auto o wyższym standardzie. Tak naprawdę teraz DS robi to, co powinno zrobić na początku, wzorem Lexusa.

Chromowe końcówki wydechu to tylko atrapy.

Sugeruję z pełną odpowiedzialnością, że DS 7 Crossback jest rzeczywiście wielkim krokiem naprzód i zupełnie nową jakością w całej gamie PSA. Dowody? Przede wszystkim DS 7 nie jest podobny ani do dotychczasowych modeli DS, ani do innych aut koncernu. Posadowiono go na zupełnie nowej płycie podłogowej – to już nie jest przeklejanie znaczka DS na Citroena, ale za zmianą statusu idzie także zmiana technologiczna.

Stylistyczna awangarda

Bryła samochodu to typowy crossover, ale wręcz przepełniony smaczkami i stylem. Wielkością DS plasuje się pomiędzy segmentami – jest większy o kilkanaście centymetrów niż BMW X1, ale mniejszy niż X3. Wygląda to tak, jakby DS specjalnie wyszukał dla siebie takie miejsce w stawce, by nie być identyczny jak rywale. Wracając do smaczków, to pierwsze w oczy rzucają się obracane lampy przednie mieniące się niczym diamenty oraz tylne z efektem trójwymiarowym. Ogólnie oświetlenie DS 7 robi w nocy mały spektakl, bo także kierunkowskazy efektownie pływają zamiast po prostu mrugać.

Nadwozie to wciąż nie jest to co zapamiętasz z jazdy DS-em. Tym czymś jest wnętrze, które w naszym testowym samochodzie pokryte było w całości alcantarą. Nawet to co normalnie byłoby pokryte jakimś paskudnym lakierem fortepianowym (ekhm, Mercedes…) tutaj też jest pokryte alcantarą. Ogólnie DS dostępny jest w czterech opcjach wykończenia nazywanych przez producenta inspiracjami – nasza to akurat sportowa inspiracja DS Performance Line.

Wnętrze wygląda dwa razy drożej niż sugeruje cena samochodu.

Kokpit wygląda tak, jakby próbowano ukryć wszystkie fizyczne przyciski, z wyjątkiem tych na kierownicy. Gdy chcesz coś włączyć wystarczy to lekko musnąć palcem – przyciski i ekran są bardzo czułe. Wszystko pokryte jest motywem diamentu, począwszy od grafiki systemu multimedialnego skończywszy na nawiewach. Ewidentnie Francuzi poszli w awangardę, ale to dobrze, bo czuć tu tak cudownie inny klimat niż w samochodach japońskich czy niemieckich. Nie obyło się jednak bez baboli ergonomicznych, a największym z nich jest usytuowanie przycisku start/stop na szczycie deski rozdzielczej. Efekciarskie i niewygodne. Mimo wszystko widać, że wypracowano styl niepodobny do innych, który teraz będzie towarzyszył marce DS w następnych latach.

Komfort jak za dawnych lat

Nigdy nie miałem okazji dosiąść starego Citroena z hyropneumatyką, ale podobno jazda nowym DS 7 przypomina tamten nieprawdopodobny komfort. Nowa platforma grupy PSA zawiera m.in. sterowane elektronicznie amortyzatory adaptacyjne. Naprawdę nie wiem jak oni to zrobili, ale jazda DS jest gładka i relaksująca, a tłumienie nierówności niemal idealne. Przy tym komputer jest w stanie niwelować na bieżąco przechyły nadwozia, a dzięki temu na zakrętach DS nie podpiera się lusterkami i jazda jest pewna. Wielką zaletą DS jest wyciszenie. Najmocniejszy turbodiesel 2.0 BlueHDI to głośna jednostka, a z kabiny pasażerskiej nie słychać jak pracuje, chyba że ostro przyspieszamy.

Ekran przed kierowcą można konfigurować na wiele sposobów.

Dwa zdania o samym silniku – turbodiesel o mocy 177 KM to topowa jednostka w tym modelu i szczerze nie wyobrażam sobie jazdy tym SUV-em z jakimkolwiek słabszym silnikiem. Przyspieszenia są akurat takie jakich bym oczekiwał od produktu z półki premium. Spalanie? Niewiele, około 5,8 l/100 km średnio. Wielką zaletą układu napędowego DS jest skrzynia automatyczna, która posiada 8 biegów. Dzięki niej auto może w ogóle nie wchodzić powyżej 2000 obr./min. Lepiej, żeby tego nie robił, bo dźwięk tego diesla jest po prostu straszny.

Proszę pana, a co to ten DS?

Wśród przechodniów DS wywołuje konsternację. Wciąż mało kto kojarzy francuskie logo, ale DS 7 Crossback ma dużo argumentów, by to zmienić. Przede wszystkim auto wygląda na znacznie droższe niż jest, zwłaszcza w środku. Wnętrze podoba mi się tak, że mógłbym o nim napisać jeszcze spokojnie 3 akapity…

Stylowy, analogowy zegarek. Wyznacznik segmentu premium?

Przejdźmy jednak do ważniejszych kwestii: silniki. PSA pakuje pod maskę DS-a dokładnie to, co ma w innych samochodach. Małe turbobenzyny 1,2 i 1,6 litra oraz diesel 1,5 oraz 2,0 HDI. Aż prosi się o jakąś jednostkę benzynową o pojemności 2 litrów i mocy około 240-250 KM.  Wtedy zostanie wyeliminowany ten potworny klekot, a osiągi naprawdę będą z segmentu premium. Mimo wszystko DS 7 z tym co teraz oferuje pod maską jest dość dobrze wyceniony. Cennik otwiera się kwotą około 125 tys., a testowana konfiguracja to wydatek rzędu 200 tys. zł. Topowe BMW X1 kosztuje jeszcze więcej, a jest sporo mniejsze i nie oferuje lepszego wyposażenia. Podobnie inni producenci premium.

Podsumowanie

DS 7 Crossback to jeden z garstki samochodów, którymi bardzo chciałem się przejechać w tym roku. Jestem szczerze zauroczony. To faktycznie nowa jakość – wspaniałe nadwozie, wspaniałe wnętrze, wypracowany styl, nieprawdopodobny komfort, garść gadżetów potwierdzających przynależność do segmentu premium… Tylko te silniki. Gdybym nie był dieslofobem mógłbym pokochać DS, ale póki co brakuje mi w nim tylko mocnej benzynowej jednostki. Sytuację być może uratuje hybryda (300 KM), która niedługo dołączy do oferty. Nie spocznę dopóki nie przejadę się tą wersją!

Bartłomiej Puchała
fot. autor

Wygląd:[usr 10]
Wnętrze:[usr 9]
Silnik:[usr 8]
Skrzynia:[usr 9]
Przyspieszenie:[usr 7]
Jazda:[usr 9]
Zawieszenie:[usr 10]
Wyposażenie:[usr 9]
Komfort:[usr 10]
Cena/jakość:[usr 8]
Ogółem:[usr 8.9 text=”false” img=”06_red.png”] 89/100

Silnik: turbodiesel, R4 ON
Pojemność:  1997 cm³
Moc:  177 KM przy 3750 obr/min
Maksymalny moment obrotowy:  400 Nm przy 2000 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna, ośmiobiegowa (napęd FWD)
Cena: od 195 400 zł

Exit mobile version