Po liftingu wygląda obłędnie, jest całkiem praktycznym autem, pędzi jak szalona i właściwie prawie wszystko się tutaj zgadza. Cupra Leon ST VZ w wersji 333-konnej poza skomplikowaną nazwą jest też dość droga jak na auto, którego rodowód to po prostu Volkswagen Golf. To czasami czuć w tym samochodzie, ale i tak trudno się z tym kombi po prostu nie lubić.
Mało jest już takich samochodów. Kiedyś przecież wybór był duży, a jako potencjalny klient na szybkie, ale jeszcze w miarę cywilne auto miałem z czego wybierać. Ford Focus RS? Klasyk, który zniknął z rynku, a za chwilę zniknie z niego słabszy Focus ST. Hyundai i30 N? Koreańczycy zaszokowali rynek swoją fenomenalną propozycją (stworzoną w dużej mierze przez ludzi podkradzionych z BMW M), po czym nagle wycofali ten model z rynku.
I tak dalej, i tak dalej. Dziś rynek szybkich, dostępnych cenowo (chociaż ta dostępność jest tutaj względna, bo mówimy o i tak drogich autach) aut jest już malutki. I tak naprawdę został zdominowany przez auta elektryczne, które oczywiście bardzo często są diabelnie szybkie na prostej, ale tutaj… ich zalety się kończą.

Dlatego tym bardziej powinniśmy cieszyć się z aut takich, jak w tym teście. Przed państwem Cupra Leon ST VZ.
Samochód tak prawilny, jak tylko się da
Na początek: co to w ogóle jest? Cupra Leon to oczywiście Seat Leon. Tylko kilka lat temu Niem… Hiszpanie wydzielili tę markę – Seat oczywiście dalej produkuje auta, ale to Cupra daje te ostrzejsze propozycje.
I stąd Cupra Leon, którą oczywiście da się kupić nawet z w miarę grzeczną, 150-konną benzyną, ale nie o tym aucie dziś rozmawiamy. Cupra Leon ST z dopiskiem VZ może być też dostępna jako mocna, 272-konna hybryda, ale tutaj rozmawiamy o absolutnej topce.
Dwulitrowa benzyna TSI. 7-biegowy automat. Napęd na obie osie (ale z aktywnym dyferencjałem, o czym za chwilę). Aż 333 konie mechaniczne i 420 niutonometrów momentu obrotowego. Żadnego elektrycznego wspomagania, to nie jest nawet miękka hybryda. To tak klasyczne, spalinowe auto ze sportowym zacięciem, jak tylko jest to możliwe w 2025 roku w Europie.

Po liftingu i w kombi
Samochód, który widzicie, jest też po facelifcie. Leon obecnej generacji na rynku jest już dość długo, bo od 2019 roku, więc lifting sprzed nieco ponad roku był już oczywiście potrzebny. Po czym najłatwiej go zauważyć? Znaczek marki – jak to w Cuprze, w kolorze miedzianym – zniknął bowiem z grilla i trafił na długa, niską maskę.
Efekt stylistyczny jak dla mnie znakomity, przywodzi na myśl marki z tym najbardziej sportowym rodowodem. Zmienił się też sam grill, z którego zniknął wspomniany znaczek. Wygląda bardzo agresywnie, ale… lepiej się specjalnie nie przyglądać. Ożebrowanie jest bowiem tak skromne, że widać przez nie… właściwie wszystko. Nie tylko chłodnicę, ale okablowanie, przyłącza i tak dalej.
Ze zmian dalej warto odnotować nowe reflektory z charakterystycznymi trójkątami – zarówno z przodu, jak i z tyłu. Na tylnej klapie podświetlony jest – jak w innych Cuprach – znaczek marki. Tani zabieg, ale mi tam się podoba.
We wnętrzu najważniejszą zmianą jest z kolei nowy, niemal trzynastocalowy ekran multimedialny. Choć nie jestem wielkim fanem grafik stosowanych przez tę markę, trzeba przyznać, że wszystko jest czytelne, a system działa szybko.
Wykończenie może się podobać, kierownica ma ciekawy design i dwa okrągłe guziki funkcyjne. Takie wiecie, rodem ze świata motorsportu. Jednym odpala się samochód, drugi służy do włączenia najbardziej wyczynowego trybu jazdy o jakże zaskakującej nazwie Cupra.

Ergonomia jest znośna. To znaczy, że obsługa klimatyzacji została wyrzucona na ekran multimedialny (i to źle), ale już choćby wszystkie guziki na kierownicy są fizyczne. I za to plus. Poza tym czuć tu miejscami pewną taniość, wszak rodowód tego auta to po prostu Volkswagen Golf. Niższe partie drzwi z przodu czy z tyłu – to już dość ordynarny plastik.
Pochwalić trzeba też wykonanie foteli. Te są kubełkowe (przy czym jest to słono płatna opcja) i to są naprawdę świetne kubły. Z jednej strony – zapewniają dobre podtrzymanie ciała podczas ostrzejszej jazdy. Z drugiej są naprawdę wygodne i nawet kilkusetkilometrowa trasa w tym aucie mnie nie wykończyła. I chociaż to kubły, mają pełną regulację i to elektryczną. Nie jestem przekonany tylko do obicia z tyłu foteli przednich. Znajduje się tam materiał udający włókno węglowe, ale tak naprawdę to chyba po prostu jakieś tworzywo.
Jak na auto z segmentu C jest tu też całkiem wygodnie, także na kanapie. Cieszy duży, ustawny bagażnik. Ma aż 620 litrów. A teraz gwóźdź programu – fakt, że to kombi, poza dużym bagażnikiem skutkuje jeszcze jedną rzeczą.

Kombi po liftingu jest mocniejsze od hatchbacka!
Tak, szanowni państwo. Cupra Leon VZ ma dalej 300 koni mechanicznych, tak jak przed liftingiem. Ale Cupra Leon ST VZ, czyli Sportstourer, ma tych koni aż 333. I to naprawdę czuć!
Osiągi są tutaj rewelacyjne. To „niby tylko” 4,8 sekundy do setki, co w czasach elektrycznych torped nie robi już jakiegoś wielkiego wrażenia, ale Cupra Leon genialnie wkręca się na obroty, a skrzynia biegów żywiołowo reaguje na poczynania kierowcy.
Nie wiem czy w tym segmencie, w tym pułapie cenowym, da się obecnie kupić auto bardziej „z duszą”, bardziej „mechaniczne”. Cupra Leon ST VZ jest jak odtrutka na czasy elektromobilności.

Napęd na obie osie sprawia, że trudno nazwać ją w ogóle klasycznym hothatchem (pomijam, że to kombi). Ten samochód wgryza się w asfalt tak dobrze, że fotele kubełkowe powinny tu być standardem, a nie opcją. A żeby było jeszcze ciekawiej, jest tutaj tryb… drift. I wtedy samochód bardzo nagle przestaje się w rzeczony asfalt wgryzać.
I on naprawdę działa – dzięki aktywnemu dyferencjałowi na tylnej osi samochód z łatwością traci kontrolę nad swoim tyłem. Zresztą: po włączeniu tego trybu wyskakuje komunikat, aby nie używać go poza torem. I ja się z tym zgadzam.
Adaptacyjne zawieszenie w sportowych nastawach sprawia, że Cupra zamienia się w prawdziwą taczkę. Z kolei w trybie komfortowym… no da się jechać. Za to też plus.
Czy coś mi się tu nie podoba? Cóż, pomimo czterech prawdziwych końcówek wydechu, co jest już dziś rzadkością, Cupra Leon ST VZ właściwie nie brzmi. A do tego w trybie Cupra dźwięk jest wyjątkowo namolnie podbijany z głośników. Piszę wyjątkowo namolnie, bo mi się ta basowa ściema po prostu nie podoba. Inni producenci robią to lepiej.

I niestety na zewnątrz dzieje się niewiele. Sprawdziłem to podczas przyspieszania w tunelu z opuszczonymi szybami. Na zewnątrz Cupra Leon ST VZ brzmi mocno cywilnie. No, czasem strzeli z wydechu. Ot, takie czasy.
Spalanie? W miarę rozsądne jak na osiągi. Na drodze krajowej siedem litrów, co ciekawe na autostradzie przy 140 km/h na tempomacie spalanie wzrosło tylko o półtora litra. Powód? Przyspieszanie i hamowanie na „krajówce”.
Pewnie się już domyślacie, ale dla porządku – spalanie w mieście jest zawsze dwucyfrowe, a jak bardzo, to już zależy od stylu jazdy.

Samochód do tańca i do różańca
Nie będę jednak ukrywał swojego zachwytu. Pomimo miejscami tandetnego wykonania, a mówimy o aucie za ponad dwieście tysięcy. I pomimo kiepskiego brzmienia. Takie samochody już znikają z europejskiego rynku i naprawdę należy się nimi cieszyć.
Cupra Leon ST VZ umie wszystko. Umie być rodzinnym kombi i umie ciąć przez zakręty jak rasowy sportowiec.
A cena? Konfigurator startuje od 214 800 zł i tu ciekawostka: hybryda, choć słabsza, jest nieco droższa. Naturalnie dodatki są i są drogie. Światła matrycowe to niemal sześć tysięcy złotych. A fotele kubełkowe, którymi się tak zachwycam, są elementem pakietu Extreme. W skład pakietu wchodzi też m.in. system nagłośnienia Sennheiser czy wyczynowy układ hamulcowy z zaciskami Akebono z przodu. I to tylko część dodatków. Extreme jest też cena tego pakietu, bo wynosi… 37 146 złotych.

W sumie auto, które widzicie na zdjęciach, to ponad ćwierć miliona. Sporo jak na segment C, ale… ja przez tydzień bawiłem się świetnie.
Piotr Rodzik
Zdjęcia Cupra Leon ST VZ 333 KM:


























Dane techniczne Cupra Leon ST VZ 333 KM:
Silnik: R4, benzynowy
Pojemność: 1998 cm³
Moc: systemowo 333 KM
Maksymalny moment obrotowy: 420 Nm
Skrzynia biegów: DSG-7
Napęd: na cztery koła
0-100 km/h: 4,8 s
V-max: 250 km/h
Cena: ok. 250 tysięcy złotych







