Nowy C5 Aircross to nonkonformizm do kwadratu. W świecie, w którym nawet małe hatchbacki chcą być 'sportowe’ Citroen wręcz rozpieszcza komfortem.
Powiem Wam coś w tajemnicy, drodzy Czytelnicy. Pisanie o samochodach przychodzi o wiele łatwiej gdy dany samochód się nam bardzo podoba lub wcale nie podoba. Jeśli wzbudza jakiekolwiek emocje – także te negatywne – to dobrze wpływa na jakość późniejszego materiału. Najgorzej jest w przypadku, gdy samochód nie wywołuje kompletnie żadnych emocji. Nie pozostawia wspomnień, nie daje tego poczucia, że spędziłeś z nim zbyt mało czasu. Cóż, tekst o Citroenie C5 Aircross będzie należał do łatwiejszych dla mnie, bo jaram się tym samochodem od kiedy po raz pierwszy usiadłem w jego wnętrzu.
To było na początku tego roku, podczas pierwszych polskich jazd tym modelem. Nowiutkie Citroeny były tam postawione obok swoich przodków, a wśród nich najbardziej kultowe DS21, CX, BX i inne. Komunikat od producenta był jasny – to szczególnie ważny samochód dla Citroena, początkujący drugie stulecie istnienia marki. Ma przenosić tradycyjne wartości starych modeli na pole nowoczesności. Tamtego dnia wyszedłem z poczuciem, że ledwo dotknąłem auta. Chciałem więcej i okazja nadarzyła się teraz, gdy dostałem do swojej dyspozycji pięknego, pomarańczowego Aircrossa na ponad tydzień.
Funky design, czyli jak wyjść przed szereg
Często gdy debiutuje nowy model pojawiają się komentarze typu ‘przód z Fiata, tył Kia’. W przypadku Citroena C5 Aircross nie ma szans na skojarzenie z czymkolwiek innym. Nawet mniejsze modele francuskiej marki nie są aż tak naładowane designem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Podzielony na dwie części przedni pas nie wygląda karykaturalnie jak np. w Nissanie Juke. Mało tego, wtopione w grill reflektory główne LED wraz z dziennymi wyglądają po zmroku po prostu świetnie. Na tle swojego segmentu C5 Aircross wypada jak facet ubrany w hawajską koszulę na spotkaniu biznesowym. Wprowadza nieco luzu i kolorytu do spiętych surową dyscypliną średnich SUV-ów.
Takie auto moim zdaniem powinno mieć jakiś krzykliwy kolor i tutaj park prasowy Citroena stanął na wysokości zdania. Lakier Rouge Volcano wygląda na tym aucie idealnie, choć to jedyny tak oryginalny kolor w palecie modelu. Wygląd auta jest podkreślony kolorowymi wstawkami z przodu i z boku. Nie sposób ominąć Airbumps na drzwiach – gumowych nakładek ochronnych wyróżniających Citroena. Auto stoi na 19-calowych felgach wykończonych błyszczącą czernią, co moim zdaniem dobrze współgra z kolorem nadwozia.
Citroen C5 Aircross – praktyczność w cenie
Citroen jest tak niesportowy jak tylko się da, a to furtka dla praktyczności. Kształt tylnej części auta jest niemal pudełkowaty, z czego użytkownik ma dwa benefity – wielki bagażnik i przyzwoitą widoczność do tyłu. 580 litrów kufra to pojemność minimalna, bo można przesunąć do przodu tylne fotele i uzyskać jeszcze więcej miejsca. Można też je złożyć, ale niestety nie z poziomu bagażnika. Zaletą jest to, że uzyskujemy 1630 l z prawie płaską podłogą. Celowo nie używam słowa ‘kanapa’, bo z tyłu Aircrossa znajdują się 3 identyczne fotele, a każdy z nich można osobno regulować, pochylać i składać.
W ten sposób mogę płynnie przejść do przednich foteli zbudowanych z aż 8 rodzajów pianki. Przy moim pierwszym kontakcie z tym autem wydały mi się odrobinę za wąskie, ale to tylko przykład jak pierwsze wrażenie może być mylące. Wiele rzeczy wychodzi dopiero przy dłuższym kontakcie i tak jest tym razem. Doceniłem szeroką regulację foteli, w tym także zagłówków w dwóch płaszczyznach. Zastrzeżeniem jakie mam do tego samochodu po 9 dniach użytku to moim zdaniem słaba jakość materiałów. Nie chodzi nawet o wygląd czy dotyk, ale mam nieodparte wrażenie, że wnętrze Citroena szybko się zniszczy i trudno je będzie utrzymać w czystości.
Wnętrze C5 Aircrossa jest na tyle przestronne, by pomieścić czworo dorosłych. W kategorii miejsca na nogi z tyłu na pewno francuski SUV przegrywa z konkurentami – za wysokim kierowcą nie usiądzie wysoki pasażer. Zastanawia mnie to, bo jeździłem też DS 7 Crossback zbudowanym na tej samej platformie i niemal z identycznym rozstawem osi. Był w środku bardziej przestronny, zwłaszcza z tyłu. Na głowę jest za to sporo miejsca nawet z panoramicznym oknem dachowym. Środkowe miejsce z tyłu także ma płaską podłogę.
Panie, on nie jedzie, on płynie!
To określenie pasuje do Citroena nawet bardziej niż do januszowego passacika w tedeiku. C5 Aircross wzorem swoich wielkich protoplastów stawia na komfort bardziej niż cała rynkowa stawka. Wstępem są znakomite fotele, o których już pisałem. W ramach rozwinięcia jest tutaj system Progressive Hydraulic Cushions. Jest to coś w rodzaju hydraulicznej poduszki w skrajnych położeniach amortyzatora, która wygładza jego pracę. W praktyce to naprawdę działa. Jasne, że to nie to samo co dawne hydropneumatyczne zawieszenia, ale ma swoje zalety. PHC jest tanie, nie zawiera żadnej elektroniki i uzyskujemy 80-90% tego samego efektu. Tyle tylko, że nie możemy samochodu na życzenie podnosić i opuszczać.
W efekcie zawieszenie to główna rzecz, która charakteryzuje jazdę Citroenem C5 Aircross. Samochód zauważalnie nurkuje przy hamowaniu, pochyla się w ostrzejszych zakrętach, oddając jednak pełnię komfortu na nierównościach. Citroen rozleniwia i relaksuje, za co go bardzo polubiłem.
Sport? Jaki sport?
Pod maską testowanego samochodu pracował silnik 2.0 BlueHDi 177 KM spięty z automatem EAT8. To najmocniejsza jednostka w gamie, a ja nie brałbym pod uwagę Aircrossa z czymkolwiek mniejszym pod maską. Jest na tyle dynamicznie, by przyspieszyć do 100 km/h w 8,6 s i zachować spalanie w widełkach 6-7 l/100 km. Swoją drogą miałem do czynienia z tym silnikiem w DS 7 i Oplu Grandland i w obu przypadkach wydawał mi się bardziej żwawy. Citroen poszedł za tłumem tylko jeden raz – dodał przycisk Sport obok lewarka automatu. Po co? To najmniej sportowe nowe auto jakim jeździłem.
Platforma, na której zbudowano Citroena nie przewiduje wersji z napędem na wszystkie koła, ale w ogóle mi tego nie potrzeba. Charakter tego auta jest zdecydowanie szosowy, a nie terenowy. Co prawda Citroen oferuje elektronicznego pomagiera pod nazwą Grip Control, ale wiecie co? Chyba sami w to nie wierzą, bo nie wyposażyli testowego auta w ten system. Ani w parku prasowym, ani podczas pierwszej prezentacji.
Zabawkowy wygląd to jedno, a jak zabawki w środku?
Testowaliśmy Aircrossa w najbogatszej wersji Shine doposażonej jeszcze w kilka opcji. Jedną z nich są fotele przednie z masażem w brązowej skórze Nappa (8500 zł). Z tego mógłbym spokojnie zrezygnować, tak samo jak z okna dachowego (4500 zł). W standardzie tej wersji jest już satysfakcjonujące wyposażenie m.in. elektrycznie podnoszona tylna klapa, światła full LED, czujniki dookoła i kamera cofania, bezkluczykowe uruchamianie pojazdu, aktywny tempomat i wszystkie możliwe systemy bezpieczeństwa. Podstawowego Citroena można mieć z analogowymi zegarami, ale raczej w większości będą to cyfrowe zegary z wyświetlaczem 12”. Możliwości ich konfiguracji są dość ograniczone, ale do działania i grafiki nie można się przyczepić.
Centralny system multimedialny Citroena to całkiem udana jednostka. Boli jedynie to, że klimatyzacja nie ma osobnego panelu. Najważniejsze funkcje systemu i podgrzewanie foteli uruchamia się dotykowo pod głównym ekranem, to patent już znany z DS 7. Jeszcze niżej zgromadzono fizyczne przyciski do wentylacji, wyłącznik start-stop i przycisk świateł awaryjnych. Jest też zwyczajne pokrętło do sterowania głośnością, za co należy się plusik.
Aircross mnie przekonał. Mógłbym takiego mieć
Jeśli ten model Citroena nie będzie się rozsypywał po 5 latach, to jest spora szansa, że kiedyś go sobie kupię. Pasuje mi jego relaksujący charakter i dawno nie miałem do czynienia z autem tak zbliżonym w komforcie resorowania do mojego Mercedesa. Podoba mi się jak wygląda z zewnątrz. Podoba mi się w środku. Świetnie mi się w nim siedzi. Mam pewne obawy o trwałość plastików i materiałów tapicerskich wewnątrz oraz multimedia są w tym samochodzie co najwyżej przeciętne. Ponarzekać można też na ilość miejsca z tyłu czy mało ciekawą ofertę silnikową.
Jeśli jednak wybierzesz tego 2.0 BlueHDi 180, to jako klient powinieneś być zadowolony. To naprawdę dobra i już sprawdzona w bojach jednostka, która mało pali i jest wystarczająco dynamiczna. Wśród typowych przedstawicieli tego segmentu Citroen jest zaskakująco tani. Wersje średnich SUV-ów z 2-litrowymi dieslami i podobnym wyposażeniem potrafią kosztować po 180 tys. zł, a Aircross? Od 141 900 zł według cennika. Podobnie wypada Skoda Karoq w równorzędnej wersji, ale to jest auto o 12 cm krótsze niż Aircross. Poza tym jednym przypadkiem konkurencja jest tylko droższa.
Bartłomiej Puchała
Wygląd: | [usr 9] |
Wnętrze: | [usr 8] |
Silnik: | [usr 8] |
Skrzynia: | [usr 9] |
Przyspieszenie: | [usr 7] |
Jazda: | [usr 9] |
Zawieszenie: | [usr 10] |
Komfort: | [usr 9] |
Wyposażenie: | [usr 8] |
Cena/jakość: | [usr 10] |
Ogółem: | [usr 8.9 text=”false” img=”06_red.png”] (89/100) |
Galeria
Dane techniczne
Silnik: R4, turbodiesel
Pojemność: 1997 cm³
Moc: 178 KM przy 3750 obr/min
Maksymalny moment obrotowy: 400 Nm przy 2000 obr/min
Skrzynia biegów: automatyczna 8b
Napęd: przedni
0-100 km/h: 8,6 s
V-max: 219 km/h
Zbiornik paliwa: 53 l
Cena: Shine od 141 900 zł, testowany 161 400 zł