BMW długo kazało czekać na model i3. Ten jednak okazał się… Przeczytajcie sami. Sportowe i8 nie mogło dostać lepszego supportu.
BMW i samochody elektryczne? Wielu z Was zapewne pomyślało, że to są namiastki tego, do czego zdążył nas przyzwyczaić producent z Monachium. Co z tego, że auto ma pudełkowate nadwozie? Ono skrywa to, za co kocha się BMW – napęd na tył, świetny układ kierowniczy i fantastyczne wyczucie drogi. A że wszystko zostało otoczone modną i ekologiczną otoczką, to tylko oczko puszczone w stronę ludzi mających pociąg do Toyoty Prius.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Potencjalny klient szuka wśród aut spod znaku biało-niebieskiej szachownicy prestiżu połączonego ze sportowymi osiągami i lawiną radości z jazdy. Nikt nie zwróci uwagi na ekologiczny aspekt, gdyż nie tego się po prostu oczekuje od producenta. No może jest jeden element, który bardziej przekłada się na możliwość oszczędzenia, niż ratowania planety. Chodzi o zużycie paliwa.
Jednak przechodząc w salonie od jednego do drugiego modelu szybko dojdziecie do wniosku, że niemal wszystkie samochody oferowane przez BMW są takie same. Zwłaszcza jeśli patrzy się z najważniejszej perspektywy – zza kierownicy. Nie są złe, wręcz przeciwnie, jednak wszelkie zmiany są wprowadzane w tak subtelny sposób, że dla zwykłego zjadacza chleba są niemal niezauważalne.
Wszystkie BMW są prawie takie same, prawie… Wyróżniają się jednak dwa modele, które nie pasują do reszty rodzeństwa. Pierwszym z nich jest Z4, którego widz nie pomyli z żadnym innym BMW, no i dzisiejszy bohater – elektryczny i3.
Tym modelem BMW przekroczyło więcej, niż tylko jedną sferę tabu. Poza silnikami elektrycznymi mamy tutaj całkiem oryginalnego mikrovana, który wygodnie przewiezie czwórkę pasażerów. Żeby ci siedzący z tyłu mogli wygodnie wysiąść z auta, BMW podchwyciło pomysł Mazdy z otwieranymi pod wiatr tylnymi drzwiami. Tak samo jak w RX-8, środkowy słupek znajduje się w drzwiach, dzięki czemu zajęcie miejsc jest bardzo wygodne. I jeśli tylko myślicie, że wewnątrz znajdziecie odpowiednio pomniejszoną kopię kokpitu BMW 1, to dobrze przetrzyjcie sobie oczy.
To, co elektryczne BMW dzieli z tradycyjnymi modelami, to przełączniki kierunkowskazów i wycieraczek, oraz system iDrive. Cała reszta powstała od podstaw specjalnie dla tego modelu, a wszystko z biodegradowalnych materiałów, bądź też „ z odzysku”. I wiecie co? Wcale to nie wygląda na tani przeszczep z lokalnego wysypiska. Wszystkie materiały są bardzo wysokiej jakości i chyba w żadnym innym przetestowanym przeze mnie samochodzie, futuryzm i ekologia nie były aż tak namacalne. Rywale z podwórka nie są w stanie zaoferować aż takiej jakości, a kosztują z grubsza podobne pieniądze.
No ale nie będę dalej przynudzać o tym, jak cieszyłem oczy tym nietypowym wnętrzem – pora powiedzieć jak to jeździ. BMW długo kazało czekać na pierwszy elektryczny samochód, ale było warto. Jeśli chodzi o prowadzenie, to i3 jest pełnokrwistym BMW. Ma czuły układ kierowniczy, fantastycznie się prowadzi pomimo opon szerokości stonogi i ma zaskakująco dobrą reakcję na gaz, jednocześnie też wyraźnie kopiąc w plecy przy mocniejszym wciśnięciu pedału gazu. Pewnie oglądaliście filmik, w którym i3 ściga się na prostej z M3 – do 60 km/h małe elektryczne auto było szybsze od swojego wyczynowego brata.
Jest to zasługa dość niskiej, jak na elektryczne auto masy, która wynosi niespełna 1200 kg. Udało się to osiągnąć dzięki aluminiowej płycie podłogowej i nadwozia wykonanego z lekkich komponentów – m.in. włókna węglowego. Efektem walki o każdy kilogram jest sprint do 100 km/h w czasie nieco powyżej 7 sekund. Prędkość maksymalna nie jest już tak imponująca. Wynosi tylko 150 km/h, choć udało mi się minimalnie, bo o 2 km/h, poprawić dane katalogowe. Jakieś wady? Takie, jak przy każdym samochodzie elektrycznym – zasięg. Trzeba dość mocno pilnować prawej stopy, by uzyskać wynik deklarowany przez producenta, a wierzcie mi, że to już trudne zadanie.
W katalogu doczytałem się również, że aby stać się szczęśliwym posiadaczem, trzeba przygotować co najmniej 141 tysięcy złotych. Nie jest to mało, jednak już na wejściu wyposażenie jest bardzo bogate. Jeśli chcielibyście doposażyć auto do poziomu samochodu testowego, to czeka Was lekki szok. Dokupienie m.in. nawigacji satelitarnej, podgrzewanych siedzeń, lakieru metalic, automatycznej klimatyzacji, czy czujnika deszczu winduje cenę do poziomu blisko 167 tysięcy zł. Fakt. To dużo, jednak z drugiej strony otrzymujecie prawdziwe auto premium za cenę Opla Ampery (ta ostatnimi czasy dość mocno potaniała), która na tle elektrycznego BMW traci blask innowacyjności.
i3 nie dość, że jest dużo tańszy od elektrycznego Opla, to jest jakiś miliard razy lepszy. Samochód jest rzeczywiście mocny i szybki, jakość wykonania nie budzi żadnych wątpliwości, a na tle innych modeli BMW jest niezwykle oryginalny i wiecie co? Chyba w żadnym innym BMW nie bawiłem się aż tak dobrze, dlatego absolutnie zasługuje na 5 gwiazdek.
Marcin Koński